Mam 58 lat i mieszkam sama, ale nie czuję się samotna. Rozstaliśmy się z mężem wiele lat temu i od tamtej pory nauczyłam się doceniać swoją wolność i niezależność. Mam jednego syna, Łukasza, który ma trzydzieści lat. Jesteśmy bardzo blisko i to wypełnia moje życie radością. Niedawno Łukasz się ożenił, ale nasza relacja pozostała tak samo ciepła i serdeczna. Często do mnie dzwoni, godzinami gadamy przez telefon, śmiejemy się, wspominamy przeszłość. Jego żona, Kinga, okazała się wspaniałą dziewczyną — otwartą, dobrą i pełną serca. Cieszę się, iż mój syn znalazł taką towarzyszkę życia.
Mieszkam w niewielkim, ale przytulnym domku na obrzeżach Poznania. Tu jest cicho, spokojnie, mam malutki ogródek, w którym uwielbiam grzebać. Hoduję kwiaty i trochę warzyw — to moje hobby i źródło przyjemności. Sąsiedzi u nas są mili, życzliwi: często wpadamy do siebie na herbatę, dzielimy się plotkami. Czasem żartuję, iż moje życie to jak serial — zawsze jest o czym opowiedzieć.
Kiedyś pracowałam jako księgowa, ale teraz jestem na emeryturze i mam więcej czasu dla siebie. Uwielbiam czytać — szczególnie kryminały i romanse. Czasem oglądam stare filmy, które przenoszą mnie do czasów młodości. A jeszcze bardzo lubię robić na drutach: skarpety, szaliki, czasem swetry — dla Łukasza i Kingi. Śmieją się, iż ich „zasypuję” prezentami, ale widzę po ich oczach, iż im to miłe.
Oczywiście, zdarzają się chwile, gdy nachodzi mnie tęsknota za przeszłością. Młodość, pierwsza miłość, wspólne plany z mężem — to wszystko na zawsze zostaje w pamięci. Ale nie pozwalam sobie długo rozpaczać. Życie nauczyło mnie siły. Rozwód był trudny, ale nie żałuję — dał mi wolność i możliwość bycia sobą. Teraz żyję z przekonaniem, iż każdy dzień to nowa szansa. Niedawno zapisałam się na kurs angielskiego. Chcę podróżować, może choćby wyjechać za granicę. Łukasz wspiera mój pomysł, mówi, iż jeszcze dam forę młodym paniom.
Mój syn to moja duma. Jest inżynierem, odpowiedzialnym i ambitnym. Zawsze starałam się być dla niego nie tylko matką, ale też przyjaciółką. Dzielimy się wszystkim: on opowiada o pracy, planach, a ja o swoich małych codziennych radościach. Jego ślub był dla mnie prawdziwym wydarzeniem. Bardzo się denerwowałam, ale wszystko było wspaniałe: śmiech, tańce, szczęśliwe oczy młodej pary. Kinga gwałtownie stała się częścią naszej rodziny, i jestem jej wdzięczna za ciepło, którym mnie obdarza.
Czasem myślę o przyszłości. Oczywiście marzę o wnukach, ale nie naciskam na Łukasza i Kingę — mają jeszcze czas. Niech cieszą się byciem we dwoje. A ja tymczasem żyję własnym życiem i cieszę się każdym dniem. W moim wieku zrozumiałam, iż szczęście to nie wielkie rzeczy, ale te małe: uśmiech syna, serdeczna rozmowa, kwiat, który rozkwitł w ogrodzie. Nie jestem sama, bo moje serce jest pełne miłości i ciepła.
Życie to podróż i jestem wdzięczna za każdy jego etap. Przede mną jeszcze tyle ciekawych rzeczy, i jestem gotowa na nowe przygody. Może założę psa — Łukasz od dawna podpuszcza, iż potrzebuję „kompana”. Kto wie, może to będzie mój kolejny krok. A póki co cieszę się tym, co mam, i dziękuję losowi za mojego syna, za naszą więź i za każdą małą radość, którą przynosi nowy dzień.