Mam 58 lat i jestem sama, ale nie czuję się samotna

polregion.pl 2 dni temu

Mam 58 lat i mieszkam sama, ale nie czuję się samotna. Z mężem rozstaliśmy się wiele lat temu i od tamtej pory nauczyłam się doceniać swoją wolność i niezależność. Mam jednego syna, Bartosza, który ma trzydzieści lat. Jesteśmy bardzo blisko, a to wypełnia moje życie radością. Niedawno Bartosz się ożenił, ale nasza relacja pozostała tak samo ciepła i szczera. Często do mnie dzwoni, długo rozmawiamy, śmiejemy się, wspominamy przeszłość. Jego żona, Beata, okazała się wspaniałą dziewczyną – otwartą, dobrą i serdeczną. Cieszę się, iż mój syn wybrał sobie taką towarzyszkę życia.

Mieszkam w niewielkim, ale przytulnym domku na obrzeżach miasta. Jest tu cicho i spokojnie, mam mały ogródek, w którym uwielbiam pracować. Hoduję kwiaty i trochę warzyw – to moje hobby i źródło przyjemności. Sąsiedzi są mili i życzliwi – często wpadamy do siebie na herbatę, dzielimy się nowinkami. Czasem żartuję, iż moje życie to jak serial – zawsze jest o czym opowiadać.

Kiedyś pracowałam jako księgowa, ale teraz jestem na emeryturze, co dało mi więcej czasu dla siebie. Uwielbiam czytać – szczególnie kryminały i romanse. Czasem oglądam stare filmy – przywołują wspomnienia młodości. Bardzo lubię też robić na drutach – skarpetki, szaliki, czasem swetry dla Bartosza i Beaty. Śmieją się, iż ich „zasypuję” prezentami, ale widzę po ich oczach, iż to dla nich miłe.

Oczywiście, zdarzają się chwile, gdy nachodzi mnie nostalgia za przeszłością. Młodość, pierwsza miłość, wspólne marzenia z mężem – wszystko to pozostaje w pamięci. Ale nie pozwalam, by smutek trwał zbyt długo. Życie nauczyło mnie siły. Rozwód był trudny, ale nie żałuję – dał mi wolność i możliwość bycia sobą. Teraz żyję z poczuciem, iż każdy nowy dzień to szansa. Niedawno zapisałam się na kurs angielskiego. Chcę podróżować, może choćby wyjechać za granicę. Bartosz popiera mój pomysł, mówi, iż jeszcze dam radę młodym.

Mój syn to moja duma. Jest inżynierem, odpowiedzialnym i ambitnym. Zawsze starałam się być dla niego nie tylko matką, ale i przyjaciółką. Dzielimy się wszystkim – on opowiada o pracy, planach, a ja o swoich małych radościach i codziennych sprawach. Jego ślub był dla mnie wielkim wydarzeniem. Martwiłam się, jak wszystko wypadnie, ale było cudownie – śmiech, tańce, szczęście w oczach młodej pary. Beata gwałtownie stała się częścią naszej rodziny i jestem jej wdzięczna za ciepło, którym mnie obdarza.

Czasem myślę o przyszłości. Oczywiście marzę o wnukach, ale nie pogania Bartosza i Beaty – mają jeszcze czas. Chcę, by cieszyli się sobą. A ja tymczasem żyję swoim życiem i cieszę się każdym dniem. W moim wieku zrozumiałam, iż szczęście nie tkwi w wielkich rzeczach, ale w drobiazgach – w uśmiechu syna, w serdecznej rozmowie, w kwiatku rozkwitającym w ogrodzie. Nie jestem sama, bo moje serce jest pełne miłości i ciepła.

ZNiedługo planuję odwiedzić stolicę, żeby zobaczyć, jak Bartosz i Beata urządzili swoje nowe mieszkanie.

Idź do oryginalnego materiału