Książka Anny Nowackiej dzieje się trochę w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku, gdy jeszcze nie było mnie na świecie. Głównie jednak w siedemnastym wieku, którego adekwatnie nie znam (w serialu "1670" realia epoki to tylko sztafaż, z kolei "Córki Wawelu" Brzezińskiej opowiadają o czasach wcześniejszych). Jest to więc podwójna podróż w czasie, co samo w sobie bywa interesujące.
Najciekawsze jest w niej zderzenie obyczajów, języka i wierzeń. Wynika z tego sporo zabawnych sytuacji. Bywa też przejmująco, gdy główna bohaterka orientuję się, jak żyje chłopstwo. Lub gdy zauważa, iż to wszystko dzieje się naprawdę, iż może zginąć, iż kilku osobom bardzo na niej zależy. Od czasu do czasu pojawia się dytko, ale robi to kapryśnie i zgodnie z tylko sobie znanym harmonogramem. Małgosia musi więc radzić sobie sama, raz bawiąc się świetnie, innym klnąc na czym świat stoi. Nigdy jednak się nie poddaje.
Info dla osób niewidomych: okładka jest ledwo żywa i to po jednokrotnym przeczytaniu książki. Widać na niej Małgosię w brązowej sukni, z ciemnymi lokami i opaską na nich oraz różą w ręku. A w jej odbiciu, ustawioną głową w dół, Małgosię współczesną, z jasnymi i prostymi długimi włosami i w białym golfie. Obie namalowane są piórkiem i akwarelą na ciemnoniebieskim tle, przeciętym granatowymi kreskami. W prawym dolnym rogu umieszczony jest czarno-biały znaczek "Klubu Siedmiu Przygód", a cały obrazek z Małgosiami i owym znaczkiem otacza spłowiała biel okładki.
Rysunki wewnątrz malowane są już tylko piórkiem, z fragmentami zdań z książki. Stworzył je Waldemar Andrzejewski.