Malcolm Pardon – The Abyss

nowamuzyka.pl 2 godzin temu

Refleksje nad końcem.

Połowa duetu Roll The Dice, na swoim drugim solowym albumie pochyla się nad pojęciem śmierci i przemijania. Temat ten wydaje się być dla artysty nową drogą, pełną pozytywnych prognoz.

To nie ma być groźne ani przerażające w żaden sposób. Toczy się nieustanny dialog, jaki prowadzimy z samym sobą o tym, że w pewnym momencie umrzemy. Jest jak stały towarzysz, więc równie dobrze możesz go poznać i zaprzyjaźnić się z nim.

Malcolm Pardon prezentuje podejście przytulenia się do śmierci, potraktowania jej jako naturalne następstwo. I w dźwiękach owianych pewną tajemnicą, choć jednocześnie odprężających, obrazuje tę relację. Producent posłużył się subtelnym pomieszaniem orkiestrowych minimalistycznych zabiegów z ambientem. Główną rolę stanowi tu zdecydowanie pianino. Choć ten instrument wysunięty jest na przód, nie wykazuje się wirtuozerią. dzięki jedynie kilku powtarzanych fraz wypełnia kompozycje echem, daje się rozproszyć zakłóceniom i buduje podłoże dla syntezatorowego tła.

W połowie krążka zaczynają się większe eksperymenty z grozą. Glitch i niskie basowe częstotliwości wspierają klawiszowe schematy („Enter The Void”). Robi się mniej intymnie, a wciąga nas bardziej w stan zamyślenia, o ile rzecz jasna chcemy zgodnie z myślą konceptualną podążać. Dramatycznie brzmiące dźwiękowe plamy i noise gryzący założony spokój to zwiastun pogodzenia się z naszym losem. Losem, z którym każdemu z nas bez wyjątku przyjdzie się zmierzyć.

Następnie, wraz z drobnymi zakłóceniami wzrasta dynamika, a my myślowo zbliżamy się do metaforycznego tunelu. Idąc w stronę światła, aż do kompozycji „Aftermath” stanowiącej oczyszczenie, finał rozważań. ale jeszcze przed nią dźwiękowy obraz na nowo się uspokaja. W „Selen Bells” doświadczymy stonowanego ambientu, przygotowującego nas finalnie do odbycia ostatniej drogi. Kończące drogę „Aftermath” najpierw z pomocą fraz pianina wycisza nas, aby stopniowo wprowadzać w głębię. Jeszcze nienazwaną, wciąż tajemniczą, ale coraz bliższą. Podobnie jak zaprezentowany na okładce mężczyzna upadamy w głąb, toniemy i przestajemy się zastanawiać.

Zdecydowanie chwalę sobie minimalizm znaczący koncepcyjnie coś więcej, niż tylko kilka zapętlonych dźwięków. W takim też katalogu subiektywnie umieściłbym „The Abyss”. o ile do tak bardzo oszczędnych kompozycji artysta jest w stanie zaoferować angażujący emocjonalnie temat, zawsze jest to dla mnie droga warta odbycia.

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »

The Leaf Label 2024

Idź do oryginalnego materiału