List do Świętego i prezent od losu

newsempire24.com 1 tydzień temu

Patryk jechał windą, nie spodziewając się, iż zwykła podróż zmieni się w spotkanie, które odmieni jego zimę. W kącie stała młoda kobieta w szarej kurtce, trzymając za rękę może pięcioletnią dziewczynkę. Ta spojrzała na Patryka dużymi, niebieskimi oczami, a potem nagle szeroko się uśmiechnęła.

— Jedziesz do pracy? — zapytała bez skrępowania.

— Zosiu, z obcymi mówimy „pan”, — delikatnie poprawiła ją matka, przepraszająco uśmiechając się do mężczyzny.

Patryk odpowiedział uśmiechem i skinął głową.

— Tak, jadę do biura.

— A list do Świętego Mikołaja już napisałeś?

Roześmiał się. W te bajki nie wierzył choćby jako dziecko, ale nie zamierzał tego mówić małej. Dziewczynka z dumą podała mu pogniecioną kartkę. Mechanicznie włożył ją do kieszeni i pożegnawszy się, wyszedł na ulicę.

Cały dzień starał się zapomnieć o tym spotkaniu — zasypywał się pracą, odpędzał wspomnienia o byłej narzeczonej, która w ostatniej chwili zerwała zaręczyny. Wyjechał do innego miasta, żeby zacząć od nowa. Ale choćby w ciszy nowego mieszkania nie umiał zagłuszyć bólu.

Wieczorem, spacerując po zaśnieżonych ulicach, przypomniał sobie o tej kartce. Wyjął ją z kieszeni i przeczytał dziecinnym pismem: „Życzę ci, żebyś zawsze był szczęśliwy i nigdy nie smucił się!”. Zrobiło mu się ciepło na sercu. Postawił kartkę na półce — tak, żeby widzieć ją każdego dnia.

Kilka dni przed Świętami zadzwonił do gospodyni, żeby dowiedzieć się, gdzie mieszka ta dziewczynka. Pani Halina chętnie powiedziała — okazało się, iż mama z córką mieszkają piętro wyżej, a na imię jej Magda.

Wieczorem Patryk zapukał do ich drzwi. Magda zamarła ze zdziwienia, widząc go.

— Przepraszam, — zaczął niepewnie, — przyszedłem do Zosi. Chodzi o to, iż do naszego biura tymczasowo przyjechał Święty Mikołaj. Poprosił mnie, żebym odnalazł dziewczynkę o imieniu Zosia i wręczył jej list osobiście.

Dziewczynka natychmiast wyskoczyła zza pleców mamy:

— Wiedziałam, iż ciebie przyśle! Zaczekaj, zaraz przyniosę!

Po chwili Zosia wróciła z dużym kopertą ozdobioną śnieżynkami i serduszkami. Na nim było napisane: „Tylko dla Świętego Mikołaja!”.

— Tylko nie pokazuj mamie! Bo życzenie się nie spełni!

— Obiecuję, list dotrze do adresata, — uśmiechnął się Patryk.

W domu nie wytrzymał i otworzył kopertę: „Drogi Święty Mikołaju! Nazywam się Zosia. Byłam grzeczną dziewczynką. Proszę cię bardzo — przywieź mi dużego, mięciutkiego misia. I… nowego tatusia. Bo ja nikogo nie mam”.

W sylwestrową noc Patryk znowu stanął pod ich drzwiami. Magda otworzyła i oniemiała — przed nią stał z ogromnym różowym misiem w rękach.

— Święty Mikołaj prosił, żebym przekazał to grzecznej dziewczynce Zosi, — powiedział Patryk.

Zosia skakała z radości, obejmując raz mamę, raz Patryka.

Magda zaprosiła go na świąteczną kolację. Przy stole Zosia nagle zapytała:

— A co z moim drugim życzeniem?

— Z tym drugim to jeszcze trochę trudno… — zawahał się Patryk.

— A o co jeszcze prosiłaś? — ostrożnie spytała Magda.

— Żeby Święty Mikołaj przyniósł mi nowego tatusia. Ale jeżeli ma teraz braki w dostawie, to może ty zostaniesz?

Zosia słodko ziewnęła i zasnęła, wtulona w misia.

A dwójka dorosłych siedziała w milczeniu, pochylona nad sałatkami, rumieniąc się i uśmiechając. Za oknem sypał puszysty śnieg, a w mieszkaniu po raz pierwszy od bardzo dawna było naprawdę ciepło.

Idź do oryginalnego materiału