Kurkus – Nowy Chaos – recenzja albumu

popkulturowcy.pl 6 miesięcy temu

Po odpaleniu płyty Kurkus przywitały mnie ciężkie, chłodne tony. Ma to sens teraz, kiedy, czytając o artystce, dowiaduję się, iż jej twórczość inspirowana jest zimnym klimatem Finlandii. Choć okładka płyty Nowy Chaos nie wskazuje na mocne, gitarowe brzmienia, okazały się one bardzo przyjemną niespodzianką. Bo to przede wszystkim instrumentalna strona tej płyty sprawia, iż jest to jedna z bardziej interesujących czerwcowych premier.

Debiutancki album Kurkus rozpoczyna się utworem INTRO:FALL. Pobudził on chyba każdy możliwy obszar mojego mózgu. Jest to wstęp, który postawił poprzeczkę dość wysoko (obawiam się, czy czasem nie za wysoko). Podkład muzyczny jest tutaj bardzo ciekawy. Następnie rozbrzmiewa PIĘKNY CHŁOPAKU – w tej piosence również od razu wlatuje charakterna gitara. BRAK TCHU zwrócił moją uwagę mrocznym, ciężkim brzmieniem. Na myśl przynosi mi ponurą, brutalistyczną estetykę Europy Wschodniej.

PERŁA natomiast wprowadza drobną przerwę, przechodząc w bardziej delikatne brzmienia. Utwór jest niemalże oniryczny, a barwny wokal niesie słuchacza przez mistyczne wymiary. Angielski przechodzi tutaj w język fiński, przez co klimat robi się wręcz mitologiczny. SENNY RYCERZ utwierdza mnie w przekonaniu, iż faktycznie wkraczamy w nieco inny nastrój względem pierwszej części płyty. Utwór ma mocny charakter retro, który przenosi słuchacza do polskich hitów lat 80-tych. Dużą rolę odgrywają tutaj syntezatory, wprowadzające lekkie, taneczne techno.

COLD.WAV powraca jednak na początkowe tory. Jest ciąg dalszy leniwej gitary, a przeciągające się, mocne i niskie tony mile wibrują w tle. Kiedy Kurkus śpiewa: teraz jest mi wszystko jedno, faktycznie czuję to w jej głosie. Poza tym nie odczuwam jednak mocnego przywiązania do wokalu. Jest dobrze, ale nic ponadto. Pod koniec piosenki ponownie wybrzmiewa delikatny synth, który dobrze komponuje się z harmonijnymi chórkami. HIDE AND SEEK powraca do języka angielskiego. Choć to właśnie intensywne, shoegaze’owe klimaty tak bardzo przyciągnęły mnie na początku, w połowie zaczęły one jednak wprowadzać lekką monotonię.

Dalej rozbrzmiewają KWIATY NA ŁĄCE. Nie mogę pozbyć się wrażenia, iż już to gdzieś słyszałam – wcześniej na tej płycie. Zaczyna się robić trochę delikatniej względem początku albumu, co chyba nie jest najlepszym krokiem. Natomiast basowe solo rozpoczynające utwór WILKI ponownie mnie do siebie przekonuje. Choć początkowo obawiałam się kontynuacji znużenia, w połowie piosenki zaskoczyła mnie intrygująca pauza; po chwili wokal zaczął się w końcu mocniej wybijać. Tym samym zaczęłam rozumieć, na czym polega mój największy problem względem tej płyty. Brawurowa część instrumentalna na początku albumu robi wrażenie, ale gubi wokal. Głos wokalistki zaczyna nabierać siły dopiero w momencie, w którym podkład traci charakter. Szkoda, iż rzadko udaje się to połączyć.

UTOPIA to jeden z moich ulubionych kawałków. Zaczyna się od zdeformowanego telefonicznie głosu. Całość prowadzi perkusja, dzięki której ponownie doceniam warstwę instrumentalną. OLYMPUS MONS jest bardzo przyjemnym kawałkiem. Z czasem się rozkręca; delikatny shoegaze się wybudza, ponownie częstując słuchacza dawką zimnej fali. SOTA plasuje się w mojej topce. Raz jeszcze rozbrzmiewa fajna linia basowa (chyba odzywa się moje zboczenie basisty). Powraca nastrój z początku płyty, powoli budujący przyjemne domknięcie produkcji. Jest to jeden z tych utworów, w których głos faktycznie współgra z melodią. Również wprowadza melancholijny nastrój, a synth na końcu nadaje klimat schyłku poprzedniego stulecia. GANG OF FAIRIES z kolei faktycznie ma w sobie coś wróżkowego, mistycznego. Jest to bardzo magiczne outro, zgrabnie wyciszające cały album.

Nowy Chaos zdecydowanie zasługuje na uwagę. Rzeczywiście ma w sobie coś z chaosu; i to z tego typu, którego każdy potrzebuje w swoim życiu. Jestem pod dużym wrażeniem ścieżki dźwiękowej (fakt, iż większość muzyki Kurkus nagrywała sama, tym bardziej zasługuje na uznanie). Szkoda, iż w środku albumu zaczęła rodzić się mała monotematyczność, bo początek i koniec są naprawdę mocne. Dochodzi do tego kwestia wokalu; nie zawsze współgra on z muzyką. Chociaż może właśnie taki miał być urok Nowego Chaosu. Album z pewnością wyraża zagubienie i bezład towarzyszące odnajdywaniu siebie w nieznanej dotąd rzeczywistości. Tym bardziej polecam każdemu zagłębienie się w nowy album Kurkus. Być może Wam również w chaosie dzisiejszego świata przyniesie on poczucie zrozumienia.

Fot. główne: Kamila Kurkus

Idź do oryginalnego materiału