Krytycy twierdzą, iż to horror roku. Wleciały pierwsze recenzje "28 lat później"

natemat.pl 3 tygodni temu
Po elektryzujących zwiastunach, w których mogliśmy usłyszeć przerażający recytację wiersza "Boots" Rudyarda Kiplinga, "28 lat później" wreszcie trafia na duży ekran. Danny Boyle w duecie z Alexem Garlandem – zgodnie z zapowiedziami krytyków filmowych – mają obdarzyć widzów najlepszym horrorem tego roku.


Przypomnijmy, iż fabuła oryginalnego filmu o "wirusie gniewu" Danny'ego Boyle'a ("Trainspotting"), czyli "28 dni później" z 2002 roku, który doprowadził do apokalipsy rodem z kina o zombie, skupiała się na losie wybudzonego dopiero ze śpiączki kuriera Jima. 28 dni po wybuchu epidemii w Wielkiej Brytanii mężczyzna odkrywa, iż Londyn zalała fala rozwścieczonych i niezwykle szybkich nosicieli wirusa.

Już 20 czerwca do kin trafi pierwsza część najnowszej trylogii z tego uniwersum zatytułowana "28 lat później". Reżyser połączył siły z brytyjskim scenarzystą Alexem Garlandem ("Anihilacja" i "Wojna"), a w rolach głównych zobaczymy m.in. Aarona Taylor-Johnsona ("Nosferatu"), Ralpha Fiennesa ("Konklawe") i Jodie Comer ("Obsesja Eve").

Pierwsze recenzje horroru "28 lat później" już są


Fabuła "28 lat później" zabierze widzów z powrotem na odizolowane od reszty świata wyspy brytyjskie. Jedna ze społeczności ocalałych zbudowała sobie azyl na niewielkiej wyspie, na którą dostać się można jedynie długą, wąską i zalaną z obu stron drogą. Dwóch członków grupy wyrusza na specjalną misję, w trakcie której odkryją, iż zainfekowani ewoluowali. Protagonistą filmu jest 12-letni Spike (Alfie Williams). Chłopiec wyrusza w podróż z ojcem, by odnaleźć lekarza, który pomoże jego chorej matce.

W zagranicznych mediach pojawiły się już recenzje krytyków filmowych. Na portalu Rotten Tomatoes "28 lat później" cieszy się wynikiem 94 proc. pozytywnych opinii ekspertów (z 90 artykułów). Wielu dziennikarzy nazwało dzieło Boyle'a i Garlanda "horrorem 2025 roku".



"Twórcy filmu przedstawiają nam historię, której alegoryczny komentarz na temat dzisiejszego ponurego krajobrazu politycznego wydaje się bardziej aktualny niż kiedykolwiek" – napisał David Rooney na łamach amerykańskiego czasopisma "The Hollywood Reporter". "Zazwyczaj szukamy rozrywki napędzanej adrenaliną, aby uzyskać katharsis. Ekscytujący reboot Boyle'a oferuje nam również oświecenie" – stwierdził Peter Debrudge z tygodnika rozrywkowego "Variety".

"Pierwsza połowa filmu jest w szczególności fenomenalna – elektryzujący popis terroru, wzmocniony przez zdumiewającą ścieżkę dźwiękową zespołu Young Fathers. Druga połowa nie chwyta za gardło tak mocno. Nigdy się nie nudzi; każda chwila przynosi odkrycie. Ale z założenia jest to dzika, nieokiełznana odyseja" – dodał Ben Travis z magazynu "Empire".

Część krytyków zwraca natomiast uwagę, iż sama postać Spike'a nie jest aż tak interesująca, a szkoda, w końcu to główny bohater. "Przez długi czas film bardziej oszałamia warstwą wizualną. (...) Ale nabiera spokojniejszego, bardziej psychologicznego tony i staje się lepszy, gdy na ekranie pojawia się Fiennes" – oceniła Caryn James z BBC.

Idź do oryginalnego materiału