Kopczyński nie powiedział ostatniego słowa ws. zadymy w Sejmie. Krótko odpisał na krytykę

gazeta.pl 5 godzin temu
Jacek Kopczyński po raz kolejny zabrał głos po głośnym incydencie w Sejmie. Aktor znany z serialu "M jak miłość" opublikował nowe nagranie i uaktywnił się w sekcji komentarzy.
20 maja w restauracji Hotelu Poselskiego doszło do zdarzenia z udziałem Jacka Kopczyńskiego. Aktor rzekomo miał wygłaszać uwagi pod adresem Dariusza Mateckiego i Zbigniewa Ziobry. Gdy Matecki zwrócił mu uwagę, Kopczyński miał zareagować agresją. Więcej przeczytasz tutaj. Według ustaleń Onetu Kopczyński formalnie był gościem posła PiS Daniela Milewskiego. Po głośnym incydencie w Sejmie pojawiły się pierwsze publiczne wyjaśnienia. Kopczyński za pośrednictwem swojego pełnomocnika wydał specjalne oświadczenie, w którym zaprzeczył, jakoby naruszył nietykalność cielesną któregokolwiek z posłów. Teraz powrócił z tematem.


REKLAMA


Zobacz wideo Burza w Sejmie. Ostre starcie Mateckiego z Borysem


Jacek Kopczyński zareagował na krytykę po incydencie w Sejmie
Aktor twierdzi, iż zdarzenie miało zupełnie inny przebieg, niż jest to opisywane. Właśnie opublikował w mediach społecznościowych nagranie z wycieczki do Sejmu. Uwagę zwracają zwłaszcza słowa zamieszczone w opisie.


Sejm to naprawdę bardzo interesujące miejsce. Zostałem oprowadzony przez mojego serdecznego kolegę, prof. Zbyszka Girzyńskiego. Cieszę się, iż mogłem je zwiedzić (choć koniec nie był zbyt miły). Chcę podkreślić, czemu dają wyraz moje zdjęcia, iż szanuje każde poglądy i wszystkie frakcje polityczne, liczy się człowiek


- podsumował aktor. W sekcji komentarzy pod publikacją Kopczyńskiego pojawiły się głosy jego fanów. "Myślałam, iż jest pan mądrzejszy, ale pomyliłam się. Lubię pana rolę w 'M jak miłość', ale to, co pan zrobił, nie jest powodem do dumy, naprawdę" - gorzko napisała jedna z internautek. Aktor postanowił jej odpowiedzieć i odniósł się do tych słów.


Gdy pozna pani prawdę, może zmieni zdanie, pozdrawiam


- podkreślił Kopczyński. Tym samym dał znać, iż cała prawda na temat głośnego incydentu nie ujrzała światła dziennego.


ARTYKUŁ JEST AKTUALIZOWANY
Idź do oryginalnego materiału