Koniec pewnej ery. Programy telewizyjne, które zniknęły z TV, a za którymi tęsknimy

natemat.pl 3 godzin temu
"Koniec pewnej ery" – tak niekiedy podsumowuje się zakończenia produkcji, o których wiadomo, iż Polacy gwałtownie nie zapomną. Historia telewizji zna takie przypadki, gdy program cieszył się dużą popularnością, ale mimo tego znikał z ekranów. Wróćmy więc pamięcią do takich formatów, które dziś przez wielu są wspominane z sentymentem i tęsknotą, ale ich realizacja dawno się zakończyła.


"Gra w ciemno"


Przed laty prawdziwym telewizyjnym hitem był teleturniej "Gra w ciemno". Prowadzący Krzysztof Ibisz, koperty i niszczarka – to elementy najbardziej charakterystyczne dla tego programu. Jego zasady były dość proste. Najpierw gospodarz zadawał pytanie do większej liczby uczestników (30 osób). Wśród tych, którzy wybrali poprawny wariant odpowiedzi (z czterech możliwych), był ten jeden... najszybszy.

To on grał już później solo. Wybierał kilka kopert z numerkami od 1 do 50, w których znajdowały się symboliczne czeki do choćby 100 tys. zł. Najwięcej emocji wzbudzały jednak te z "– 50 proc." i "– 100 proc." wartości wygranej.



Widzowie na ekranach widzieli, co znajduje się w poszczególnych kopertach. Zła odpowiedź gracza – koperta trafiała do niszczarki, dobra – czek przejmował uczestnik. W programie Ibisz negocjował wykupienie kopert, przy czym gracz przez cały czas nie znał ich wartości.

Negocjacje często wzbudzały skrajne emocje wśród oglądających, szczególnie, iż na ekranach było widać, o co się one toczą. Ta zasada show wydawała się naprawdę interesująca. Widz wiedział co traci lub zyskuje gracz i przyglądał się jego decyzjom. Format cieszył się dużą popularność. Z czasem jednak zrezygnowano z jego dalszej produkcji (po ponad 300 odcinkach w 2007 roku).

"Idź na całość"


Syntymentalny powrót do programów, które kiedyś były chętnie oglądane, nie może odbyć się bez "Idź na całość" z Zygmuntem Chajzerem w roli gospodarza. Miesiąc po premierze ta produkcja Polsatu potrafiła gromadzić 10 mln widzów, co wtedy było lepszym wynikiem niż "Wiadomości" TVP.

W studiu "Idź na całość" gromadziła się publiczność, z której gospodarz wybierał kilka osób. Każdy chciał zwrócić na siebie uwagę, więc decydowano się na różne wymyślne stroje. Uczestnicy z przedstawianych kopert, pudełek czy bramek, za którymi kryły się nagrody, typowali jedną. Do finału każdego odcinka zapraszany był gracz z nagrodą o najwyższej wartości.

Mógł zaryzykować, "pójść na całość" i grać dalej lub odmówić dalszego udziału, wtedy wybierano kolejną osobę. A wygrać w "Idź na całość" można było naprawdę wszystko: od 20 litrów koncentratu z owoców tropikalnych, rocznego zapasu przypraw, telewizorów, aż po Fiata 126p.



Wizytówką programu była maskotka – kot Zonk, symbol utraty wszystkich zdobytych nagród tzw. kot w worku. W 2000. roku Chajzer zrezygnował z dalszej pracy przy programie. Jego miejsce zajął Krzysztof Tyniec. Zmieniono też czołówkę i scenografię "Idź na całość", co nie podziałało na korzyść. Format zaczął tracić widzów i zaledwie rok później zrezygnowano z realizacji nowych nagrań. Prób reaktywacji hitowego teleturnieju było już kilka, ale wszystkie bezskuteczne.

"Fort Boyard"


Charakterystyczny obiekt na otwartym morzu, a w nim dziedziniec z klatką, w której chodzą tygrysy – to obrazki, które z pewnością kojarzy każdy, kto choć raz oglądał program telewizyjny "Fort Boyard". Brały w nim udział pięcioosobowe drużyny ze znaną osobą z show-biznesu na czele.

Ich celem było zdobycie pięciu kluczy. Musieli najpierw wykonać zadania manualne lub logiczne w poszczególnych komnatach, a czas odmierzały im klepsydry. Gdy nie zdążyli, zostawali więźniami tytułowego Fortu. Niskorośli Passe-Partout i Passe-Temps prowadzali zawodników od jednej celi do drugiej.

W roli prowadzącego oglądaliśmy tam Roberta Gonerę. Towarzyszką uczestników była Katarzyna Glinka, a łamigłówki na wieży zagadek zadawał Janusz Weiss. W kolejnych etapach gry uczestnicy musieli zdobyć, jak najwięcej wskazówek, które pomogłyby im odgadnąć finałowe hasło.



I tak w ostatniej części show drużyna miała za zadanie wynieść ze skarbca jak najwięcej złota. Rozsypujące się monety w klatce były jednym z najbardziej charakterystycznych elementów "Fortu Boyard". Program był emitowany w latach 2008-2009 na antenie TVP2. Jego emisja nie trwała zbyt długo, ale zyskał duże grono fanów wśród widzów telewizyjnej "Dwójki". Platforma Viaplay wróciła do tego formatu jesienią 2021 roku, ale również nie doczekała się więcej niż jednego sezonu.

"Idol"


O pierwszych edycjach tego muzycznego show do dziś mówi się nie tylko za względu na wylansowanie kilku utalentowanych artystów i artystek, ale także stworzenie prawdziwych gwiazd z członków jury, na czele z Kubą Wojewódzkim (występy oceniali również: Elżbieta Zapendowska, Jacek Cygan i Robert Leszczyński).

Zgryźliwe komentarze początkującego gwiazdora telewizji często wybrzmiewały jeszcze długo po emisji programu. Jednym z kultowych fragmentów był ten, w którym uczestnik, który miał na sobie czapkę przez cały występ, po odpadnięciu zdjął ją i wykrzyczał: – Bo jestem rudy?! Jacek Cygan zareagował: – Nie, nie wiedzieliśmy.

Gdy mężczyzna wybiegł z sali przesłuchań i zaczął się chwalić kolegom, iż przeszedł do następnego etapu, Wojewódzki wybiegł za nim i wtedy padło słynnie zdanie: – Rudy się nie dostał!



Oprócz gwiazdorskiego jury na uwagę zasługują też wokaliści i wokalistki, o których talencie szersza publiczność dowiedziała się właśnie dzięki udziałowi w "Idolu". Siostry Przybysz, Monika Brodka, Krzysztof Zalewski, Ewelina Flinta, Ania Dąbrowska czy Sylwia Grzeszczak to tylko niektórzy z nich.

Popularna przed laty produkcja Polsatu dzieliła się na kilka etapów, od przesłuchań po występy na żywo i wybór zwycięzcy poprzez głosowanie telewidzów. Nagrodą było profesjonalne przygotowanie, wydanie albumu i promocja wykonawcy na rynku muzycznym. W kolejnych edycja dochodziły nowe profity z tytułu zwycięstwa m.in. możliwość występu na Festiwalu TOPtrendy czy 250 tys. zł.

"Idol" na początku lat 2000. był jednym z pierwszych tego typu formatów muzycznych w Polsce. Cieszył się więc ogromną popularnością i skupiał uwagę rzeszy Polek oraz Polaków. Pierwszą edycję oglądało średnio ok. 3 mln telewidzów. Dziś w ramówkach stacji mamy wiele podobnych programów m.in. "Must be the music", "Mam talent", "The voice of Poland".

Dodajmy, iż w 2016 roku Polsat wrócił na chwilę do "Idola". Tym razem jednak produkcja nie osiągnęła większego sukcesu i zrezygnowano z kolejnych serii.

"Czar par"


Formułę programu pt. "Czar par" wymyśliła Bożena Walter. Polegała ona na trwającej rok rywalizacji kilkudziesięciu par małżeńskich (lub osób zaręczonych). Zarówno panowie, jak i panie wykonywali różne zadania (te polegające na znajomości siebie nawzajem, zręcznościowe, logiczne). Stopniowo z rywalizacji odpadały kolejne pary.

Teleturniej przyciągał przed telewizory wielomilionową publiczność i stał się przepustką do wielkiej kariery Krzysztofa Ibisza. Obok prezentera współprowadzącą była tam także Hanna Dunowska. Uczestnicy w ostatnim etapie mogli wygrać nagrody: sprzęt AGD, wycieczkę, samochód lub choćby mieszkanie z wyposażeniem.



"Czar par" emitowany w telewizyjnej "Jedynce" miał w sumie trzy sezony. Ostatni zakończył się w cieniu skandalu, bowiem dwie pary szły "łeb w łeb" w grze, miały tyle samo punktów. Zorganizowano dogrywkę. Podczas trwania show państwo Kornalewiczowie i Maronowie zdążyli się zaprzyjaźnić. Deklarowali, iż obojętnie, jak skończy się finał, oni podzielą się nagrodami po połowie. Ostatecznie wygrali pierwsi z wymienionych i... całą wygraną zostawili dla siebie.

Do programu "Czar par" powrócono w 2019 roku. Zmieniono jednak nieco jego zasady. Rywalizację chętnych par oceniali wówczas Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel oraz Dorota Chotecka i Radosław Pazura. Gospodarzami programu zostali Maciej Kurzajewski i Izabella Krzan. Dziś o tamtej reaktywacji formatu mówi się w kontekście relacji Cichopek i Kurzajewskiego – bo właśnie tam przyszła para prezenterów się poznała.

"Gwiazdy tańczą na lodzie"


"Gwiazdy tańczą na lodzie" to program, który miał być odpowiedzią na "Taniec z gwiazdami". Faktycznie obie te produkcje kilka się od siebie różniły, ale w pierwszej z wymienionych znane osobowości za świata show-biznesu przywdziewały łyżwy i prezentowały przed jurorami choreografie na lodzie.

Telewizja Polska robiła wszystko, aby program się wybił, osiagając sukces – taki sam albo i większy, jak "Taniec z gwiazdami" w stacji TVN. W pierwszych edycjach pary prezentujące się w łyżwach oceniali: Włodzimierz Szaranowicz, Maria Zuchowicz, Igor Kryszyłowicz i Doda. To właśnie Dorota Rabczewska wywoływała najwięcej szumu.



Zasiadała często na wysokim tronie i miała na sobie mnóstwo różowych gadżetów. Ale wygląd ta jedno, a drugie to spięcia z prowadzącymi i uczestnikami. Do historii show-biznesu przeszły jej zgrzyty z Justyną Steczkowską oraz spory z Przemysławem Saletą. – Ruszasz się jak żelbetowy kloc – rzucała w kierunku sportowca wokalistka. – Inni też lepiej śpiewają, a ty dostajesz nagrody – odbił pewnego razu piłeczkę Saleta.

Z licznymi kontrowersjami wiązało się też duże zainteresowanie programem. Jednak atmosfera w studiu robiła się coraz gęstsza i wkroczyła choćby Komisja Etyki TVP, która oceniła niektóre awantury jako "wulgarne" i "obsceniczne". Emisję tanecznego show zakończono po trzech edycjach.

"Kocham cię, Polsko!"


Dwie drużyny: jedna Katarzyny Zielińskiej, a druga Marzeny Rogalskiej i pośrodku prowadzący Maciej Kurzajewski – w takim składzie prezentował się program "Kocham cię, Polsko!" przez sześć pierwszych edycji. I to właśnie wtedy teleturniej z wiedzy o Polsce i Polakach świecił swoje trumfy w Telewizji Polskiej.

Kapitanki i ich zespoły, w których skład wchodziły znane osoby z różnych przedziałów wiekowych, brali udział w zadaniach na punkty. Niektóre konkurencje tak spodobały się widzom, iż do dziś są wykorzystywane przy różnych okazjach: np. tykająca paczka (zawodnicy musieli odpowiedzieć na jak najwięcej pytań, zanim paczka wybuchnie), zakazane słowa (wypytywana przez innych osoba nie może odpowiedzieć "nie" lub "tak"), muzyczne licytacje, kalambury czy głuchy telefon.

Ostatnie zadania w finale dotyczyły dobrego obstawienia wyników statystyk. Odpowiedzią była zawsze liczba lub procent. Druga drużyna musiała oszacować, czy poprawny wynik będzie mniejszy czy większy. Wygrani mogli zakręcić kołem, na którym były umieszczone pola z liczbą przyznanych punktów. Największe emocje budziły te miejsca w których były ujemne liczby.

Kultowa w tym programie stała się też piosenka z czołówki "Kocham cię, Polsko".



Słyszeliśmy ją w sumie w 11. seriach show. W kilku ostatnich role kapitanów drużyn przypadły: Joannie Koroniewskiej, Tomaszowi Kammelowi, Maciejowi Musiałowi i Antoniemu Królikowskiemu. Kurzajewskiego zamieniła natomiast Barbara Kurdej-Szatan. Widzowie początkowo pokochali ten format, ale po licznych zmianach nie cieszył się już tak dużą oglądalnością, jak na początku.

"Śpiewające fortepiany"


– Dwa fortepiany raz się spotkały, jeden był czarny, a drugi biały – śpiewał na początku każdego nowego odcinka legendarny prowadzący Rudi Schubert. "Śpiewające fortepiany" to kolejny telewizyjny tytuł, który miał rzesze swoich wiernych widzów. Bohaterami byli członkowie dwóch drużyn z profesjonalnymi pianistami na czele: Czesławem Majewskim i Januszem Tylmanem.



Program miał formułę muzycznego quizu. Zawodnicy odgadywali, co to za piosenka po krótkiej melodii lub fragmencie tekstu. Była też konkurencja śpiewania utworów związanych z wyświetlonymi obrazkami. Fani "Śpiewających fortepianów" z tesknotą dziś wspominąją stare odcinki.

Widzowie pokochali ten format również dzięki prowadzącemu – który sprawdzał się w tej roli idealnie. Tryskał energią, rzucał żartami, miał charakterystyczny wygląd i do tego śpiewał. Jego hitami były m.in. kawałki "Córka rybaka" czy "Monika – dziewczyna ratownika". w tej chwili Rudi Schubert ma 71 lat i żyje z dala od telewizji.

Idź do oryginalnego materiału