– Komiks daje trochę większą swobodę twórczą niż inne media i pozwala na samodzielność. Tworzę tak, żeby osoba chcąca po prostu coś przeczytać, dobrze się bawiła, a ta szukająca symboliki i filozofii – też coś znalazła i to niemało – mówi w rozmowie z naszym serwisie Ottoich, scenarzysta i rysownik polskich komiksów takich jak "Otwarta Turma", "Dwa Gwoździe", "827" i "Zardzewiały Tankowiec".
Kiedy pojawiła się u ciebie myśl, iż będziesz tworzył komiksy, i co cię do tego skłoniło?
Komiksy rysuję od dawna, adekwatnie to od zawsze. A to, co mnie zafascynowało w tej sztuce, to jest samo medium komiksowe, które daje w mojej opinii trochę większą swobodę twórczą niż inne media, ponieważ mamy tutaj fuzję pomiędzy obrazem i tekstem i możemy operować dwoma przekazami. To jest ciut więcej, niż mogą książki i ciut mniej niż mogą filmy, ale coś, co można robić samemu.
A jakimi komiksami się interesowałeś?
Wychowywałem w PRL-u, a wtedy brało się to, co było. Załapałem się oczywiście na "Kajko i Kokosza". Ale bardziej miałem hype na "Funky Koval," a także na komiksy, które przychodziły z zagranicy. Moim ulubionym był wtedy "Rork", to jest taki detektywistyczny horror. I to właśnie było coś, co mnie najbardziej inspirowało. Pamiętam, jak wertowałem go wiele razy.
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z komiksem niezależnym?
Kiedy wróciłem później do tych czytanych za dzieciaka komiksów, kierowany nostalgią, rozszerzyłem moje zainteresowania komiksowe i zacząłem eksplorować. W ten sposób poznałem też polską niezależną scenę komiksową, gdzie spotkałem wielu twórców. Dzięki temu odkrywałem zupełnie nowe komiksy i zupełnie inny sposób przedstawiania historii w ramach tego medium.
Swoje prace podpisujesz pseudonimem "Ottoich". Jaka jest jego geneza i czy ma on jakieś ukryte znaczenie filozoficzne albo metafizyczne?
Używam tego pseudonimu od bardzo dawna, dlatego go się trzymam, i bardzo mnie zawsze interesuje, jak ludzie go interpretują. I tych interpretacji jest oczywiście wiele. Jedno z moich ulubionych to twierdzenie, iż pochodzi on od "ich", czyli po niemiecku: "oto jestem". A tak naprawdę, kiedyś na takim portalu, gdzie można było wrzucać swoje rysunki, zanim jeszcze istniały media społecznościowe tak mocno rozwinięte, miałem nick "otto von ichtenbaum". Podobał mi się ten rytm.
I co się stało?
Ten portal kiedyś po prostu skrócił mi ten nick do "ottoich". Pewnie ograniczali liczbę liter w nazwie i tak już zostało [śmiech]. Okazuje się więc, iż historia prawdziwa nie jest tak barwna, jak ta, którą ludzie sobie wyobrażają. Czasami też tłumaczą go jak "otton" od cesarza i mówią "ottonich", co też jest śmieszne.
Komiksy spod znaku "Ottoich" są autorskimi dziełami. Piszesz do nich scenariusze i tworzysz rysunki. Jak dużym wyzwaniem dla twórcy jest przygotowanie pojedynczego albumu?
Powiem coś być może zaskakującego. Jest trochę łatwiej, gdy tworzy się samemu, bo ta osoba, z którą się piszę, czyli ja, i rysuję też ja, łatwiej się nam skomunikować i być w tym samym miejscu. Jak robiłem komiksy z innymi scenarzystami lub rysownikami, bo też nad takimi pracuję, zauważyłem duże ścieranie się wizji artystycznej. To też oczywiście prowadzi do bardzo ciekawych efektów.
Można jednak powiedzieć, iż samodzielne tworzenie komiksów jest tym, co najbardziej lubisz?
Tak. Jak się jest samemu i ma się przekonanie, co chce się przekazać, osiąga się pewną harmonię. Przez długi czas szukałem własnej spójności wyrazu. Myślę, iż teraz mogę powiedzieć, iż odnalazłem ją. Bo wcześniej też mi "zgrzytało" scenariuszowo i rysunkowo, gdy robiłem jedno i drugie. Wychodzi na to, iż sam w sobie też musiałem znaleźć klucz do tego, żeby być na tym etapie twórczości, na którym teraz jestem.
W swoich komiksach eksplorujesz granice percepcji, świadomości i technologii. W poświęconych im recenzjach można przeczytać, iż to nie tyle klasyczne historie obrazkowe, ile filozoficzne traktaty w formie kadrów.
Moje przeświadczenie o tworzeniu sztuki jest takie, iż należy tworzyć w taki sposób, by osoba, która chce po prostu coś przeczytać i zająć się fabułą, mogła się tak samo dobrze bawić, jak ta, która zamierza bardzo zagłębiać się w treść. Dlatego wszystkie moje komiksy tworzę tak, żeby główna fabuła była łatwa do zrozumienia i można było przez nią swobodnie przejść, a z postaciami się utożsamiać.
Co znajdą jednak ci, którzy zechcą zanurzyć się głębiej w twoją sztukę komiksową?
Wszystkie historie, jakie wymyślam, są oparte albo na nowych jak i dawnych trendach filozoficznych czy też na okultyzmie, czyli tym, co kiedyś było zakazaną filozofią. jeżeli zatem ktoś jest bardzo zainteresowany tym, co metafizyczne i symboliczne, to wszystkie te rzeczy znajdzie w głębszych warstwach moich komiksów.
Nad czym jeszcze się skupiasz, tworząc komiksy filozoficzne?
Staram się też, gdy używam jakichś trendów filozoficznych, okultystycznych, albo mitologicznych, oddać hołd tym filozofom, którzy się nimi zajmowali. Zależy mi, by pokazywać, w jaki sposób ich rozważania łączyły z tym, czego doświadczamy teraz w naszym współczesnym świecie. To dla mnie bardzo ważne.
A te ukryte elementy w swoich komiksach filozoficznych "zaszywasz" w dialogach czy rysunkach?
I tu, i tu. jeżeli ktoś jest zatem bardzo uważny i chętny na głębszą eksplorację, odkryje je we wszystkim. Staram się przy tym, żeby ten próg wejścia do tych komiksowych głębin nie był zbyt wysoki.
Czytając komentarze o swoich komiksach, spotkałeś się z interpretacjami, których byś się nie spodziewał?
To się bardzo często zdarza. Uważam, iż jest to kwintesencja tworzenia sztuki. Osoba, która czyta mój komiks, odczytuje ją przez pryzmat swoich doświadczeń i wiedzy. Byłbym więc bardzo zdziwiony, gdyby wszyscy odbierali moje komiksy tak, jak sobie zaplanowałem. I bardzo się z tego cieszę, bo czasami te interpretacje są kompletnie inne. Dlatego też uwielbiam na festiwalach rozmawiać z ludźmi o tym co myślą o moich komiksach.
Prześledźmy twój komiksowy dorobek solo. Pierwsza była "Otwarta Turma", psychodeliczny komiks science fiction o wyprawie na koniec wszechświata jako ostatniej desce ratunku dla ludzkości.
Ten komiks tak naprawdę jest jedną wielką metaforą pod sztafażem science fiction. Widzimy ludzkość na ostatnim etapie, nie rozwija i nie ma żadnych wyzwań przed sobą. Żeby znów obudzić w niej ambicje do odkrywania i eksperymentowania, wyrusza wyprawa, która ma kolonizować nowy świat. I tam się okazuje, iż dochodzi do zaburzenia czasoprzestrzeni.
Posługując się terminologią kosmonautów, jaki komunikat chciałeś nim nadać?
W rzeczywistości ten komiks, co wiele osób odkryło, nie jest klasycznym science fiction. To raczej utwór trochę autobiograficzny, trochę też ogólnie opowiadający o naszym życiu, iż można być w takich momentach życia, gdy wydaje nam się, iż każdy dzień czy miesiąc jest identyczny, iż nic się nie zmienia. Komiks stawia pytanie, czy można przezwyciężyć taką rutynę i pójść dalej, czy wpada się w nią na zawsze. Jest to więc lektura bardziej dla tych, którzy szukają eksperymentów fabularnych.
A skąd ta "Turma" w tytule?
Turma to inaczej dawne więzienie. Miało ono postać wieży, w której się więziło ludzi, a strażnicy znajdowali się na dole. Stosowano je np. podczas powstania styczniowego, było to typowe więzienie rosyjskie. W moim komiksie turma oznacza metaforę ludzkości uwięzionej w marazmie.
Potem zdecydowałeś się już na cykl. Mowa o okultystyczno-groteskowej serii "Dwa Gwoździe" wydanej w 5 tomach. To twoje "opus magnum"?
Można tak powiedzieć, ale kieruję się zasadą, iż każdy nowy komiks, który zrobię, to moje "wielkie dzieło", bo jest najnowsze i wiadomo, iż wtedy wydaje się najlepsze [śmiech].
W tej miniserii też opowiadasz o podróży, ale już w przeszłości i to na kanwie religijnych wierzeń.
Fabuła "Dwóch Gwoździ" opowiada o tym, iż gdy zmienia się główna religia, czyli np. przychodzi chrześcijaństwo, to nie ma już miejsca dla starych bogów. Oni trafiają do piekła i wędrują z niego przez czas, wykonując misje dla Lucyfera. Prezentuję dwóch bohaterów. Są to Torngarsuk, czyli innuicki bożek, i Błotnik, słowiański leszy. Tworzą oni jakby coś w rodzaju takiego "buddy couple".
Co takiego robią?
Interweniują w różnego rodzaju mitologiczne wydarzenia, a równocześnie pragną przejąć władzę w piekle. Rozwijam wątki walki wewnętrznej i ścierania się poszczególnych frakcji w królestwie demonów.
Praca nad tym projektem musiała być dla ciebie fascynującym researchem religioznawstwa?
W "Dwóch Gwoździach" kradnę bardzo dużo motywów z różnych mitologii słowiańskich, starych ksiąg magicznych i opowieści, które ludzie opowiadali sobie przy ognisku. Z jednej strony jeszcze raz je przypominam, z drugiej buduję na ich sile bazę do tego, żeby opowiedzieć je w trochę inny sposób.
Jaki głębszy przekaz stoi za tym cyklem?
Rozwijam w nim jedną z gnostycznych wizji świata, tego, w jaki sposób można interpretować boga, diabła, demony i piekło. Dla osób, które są bardzo zainteresowane filozofią gnostyczną albo okultyzmem, to lektura jak znalazł. Ale też dla tych, którzy lubią po prostu zabawne komiksy z dużą dawką akcji.
W międzyczasie zająłeś się opracowaniem okultystycznej wersji mitów polskich pt. "827". Z jaką fabułą mamy do czynienia w tym utworze?
"827" jest komiksem o Stefanie Ossowieckim, autentycznym polskim jasnowidzu w dwudziestoleciu międzywojennym. Był on m.in. bliskim współpracownikiem Józefa Piłsudskiego. Odszukiwał ciała, ale też organizował takie różne zabawy. Przykładowo, ktoś mu przynosił kopertę i on zgadywał, co w niej jest i miał dosyć dużą skuteczność w tej sztuce "widzenia". W sierpniu 1939 roku zapytali go, czy będzie wojna.
I co odpowiedział?
Stwierdził, iż nie, co opublikowała prasa. W jego pamiętnikach jest jednak mowa o tym, iż uważał inaczej, ale Edward Rydz-Śmigły do niego zadzwonił i mu "zasugerował", żeby nie wzbudzał paniki i odpowiedział przecząco. Tak prezentuje się prawdziwa historia, przynajmniej jej oficjalna wersja. Natomiast w swoim komiksie inaczej interpretuję jego motywacje i powody, dlaczego kłamał i chciał to ukryć.
W co "opakowujesz" fabułę tego komiksu?
Fabułę obracam wokół mitów polskich, takich jak mistrz Twardowski czy Ostatnia Spalona Czarownica, czyli Barbara Zdunk. Miksuję też różne rzeczywistości, bo akcja przenosi się od międzywojnia do naszych czasów.
Dużo mamy w naszej historii mitologicznych wydarzeń do obudowania okultystycznymi motywami?
Mnóstwo. Wskazałbym dwa takie główne okresy. To jest wspomniany już XX wiek, w którym panowała olbrzymia moda na zjawiska paranormalne. Funkcjonowało np. Polskie Towarzystwo Psychofizycznego, którego głównym prezesem był Prosper Szmurło. Towarzystwo to badało „tamten świat”. Na naszych kresach wschodnich działało bardzo dużo sekt, często o apokaliptycznej wizji świata.
A drugi okres obfitujący w takie interesujące mity?
Czasy Mickiewicza, tworzenia "Dziadów", opisywania polskiej walki patriotycznej. Nasz narodowy wieszcz był bardzo mocno zaangażowany w apokaliptyczne sekty patriotyczne, które akceptowały namaszczony przez Boga polski terroryzm i walkę do samego końca, żeby tylko odzyskać Polskę. Przejawiały niezwykle mesjanistyczne, wręcz ostateczne podejście do tej kwestii na zasadzie: "albo teraz, albo nigdy".
Twój najnowszy komiks to "Zardzewiały Tankowiec", kolejny utwór, który można określić dziełem naukowo-filozoficznym. Co symbolicznego kryje się pod jego warstwą fabularną?
Komiks jest oparty o najnowsze teorie percepcji rzeczywistości Donalda Hoffmana, informatyka, ewolucjonisty i specjalisty behawioryzmu ludzkiego. Zakładają one, iż nasz gatunek, ewoluując, bardzo się przystosował do rzeczywistości. Tak bardzo, iż te jednostki, które były lepiej przystosowane, przeżywały, a te, które nie, nie przeżywały. I ten ekspert wyciąga z tego wniosek, iż nie jest możliwe to, iż my dostrzegamy prawdziwą rzeczywistość. Widzimy tylko naszą percepcję rzeczywistości.
Ciekawe.
Ten amerykański uczony tworzył modele cyfrowe do badania tej teorii, jednak najwięcej do myślenia dała mu pewna historia o... żukach w Australii. Otóż owady te zaczęły wymierać, ponieważ ich samce myliły samice z... butelką od piwa, która miała specyficzny kształt. Zaczęto się zastanawiać, dlaczego one się mylą. A mylą się dlatego, iż po prostu były przystosowane do tego, iż kształt samicy jest właśnie taki. Nie było dla nich znaczenia, czy on jest duży, czy mały. Na podstawie tego przypadku Hoffman doszedł do wniosku, iż my, jako ludzie, też mylimy się w naszym odbiorze rzeczywistości i nie widzimy prawdy.
O czym opowiada historia zamieszczona w tym komiksie?
"Zardzewiały Tankowiec" jest o tym, jak grupa ludzi próbuje dostrzec prawdę i przebić się do prawdziwej rzeczywistości przez tę iluzję percepcji. To filozoficzny horror, który pokazuje, jak takie wysiłki wpływają na osoby wokół. Dużo w nim wątków obyczajowych przedstawiających, jak ci ludzie się wyniszczają przez to, iż idą za czymś, czego nie powinni robić.
Jednym z bohaterów jest mężczyzna, który stracił żonę i nie może się pozbierać po tej tragedii.
Tak, tę okolicznością, która wprawia główną fabułę w ruch, jest to, iż wszyscy mówią, iż stracił on żonę. A on wraca do domu, a ta żona... cały czas tam jest i z nim mieszka! Rozmawiają i on wychodzi, i jej nie ma. Nikt o niej nie wie. Nie ma po niej śladu. To wszystko jest spowodowane działaniem tej grupy, która próbuje się przebić do rzeczywistości.
A czym jest tytułowy zardzewiały tankowiec?
Bytem, który działa poza naszą percepcją. Tak jest określany, bo tak się objawia, jako zardzewiały tankowiec. Więcej już nie mogę zdradzić, zachęcam do lektury!
W swojej działalności artystycznej, nie tylko komiksowej, ale także publicystycznej, ekspozycyjnej czy prelekcyjnej, często odwołujesz się do okultyzmu, mistycyzmu, gnostycyzmu, demonologii i surrealizmu. Skąd u ciebie w ogóle fascynacja tymi tematami?
Szczerze? Trudno się tym nie fascynować! W każdym razie, jak byłem dzieckiem, strasznie uwielbiałem opowieści o duchach i choć bardzo się ich bałem, to je słuchałem i kolekcjonowałem. Kiedy dorosłem, pomyślałem, żeby lepiej zgłębić tę wiedzę. Punktem wyjścia stały się księgi magiczne tzw. grymuary, co z języka greckiego znaczy: "gramatyka". To za nie szło się na stos. A teraz są dostępne za darmo w sieci!
Co odnajdujesz w nich godnego uwagi dla odbiorców?
One nie powodują, iż przyjdzie diabeł albo ktoś zacznie nagle latać. One są jak ćwiczenia, które umożliwiają kształtowanie się indywidualności człowieka, takiej wewnętrznej struktury, która pozwala być bardzo zdeterminowanym i konsekwentnym w swoich działaniach, być silną jednostką zdolną zmieniać świat. Bardzo lubię je czytać, interpretować i wprowadzać w filozofię moich komiksów i rysunków. Wznawiam te księgi, ilustrując je w pewnego rodzaju hołdzie dla tych, którzy umierali na stosie, chcąc być indywidualistami.
Jaką najważniejszą lekcję można z nich odebrać?
We wszystkich tych filozofiach ostateczną prawdą, której człowiek nie jest w stanie czasami uchwycić od razu, jak mu ktoś ją powie, jest to, iż rzeczywistość, to, kim jesteś, jest tylko i wyłącznie zależne od ciebie. Bo choćby jak się dzieje coś, na co nie masz wpływu, to masz gigantyczny wpływ na to, w jaki sposób możesz to odebrać. Takie myślenie kompletnie zmienia podejście do rzeczywistości. Dlatego te filozofie były tak niebezpieczne, bo one bardzo mocno podważały status quo i miejsce ludzi w świecie.
Pomyśleć, iż coś, co kiedyś było wiedzą tajemną, niedostępną i mającą głębokie konsekwencje dla czyjegoś życia, teraz jest na wyciągnięcie ręki.
I staje się choćby jednym z wątków nauk psychologiczno-socjologicznych, relacji międzyludzkich, współpracy, tym podobnych rzeczy. Inna absolutnie fascynująca sprawa to sama zabawa w odkrywanie tego, co ukryte. Okultyzm cechował się hermetyzmem, stąd te wszystkie dziwne symbole przeznaczone dla wtajemniczonych. Jak ktoś zatem lubi wyzwania intelektualne i filozoficzne, to może mieć z tego ogromną frajdę!
Tworzenie komiksów i inne projekty artystyczne to dla ciebie pasja i dodatkowe zajęcie. A czym zajmujesz się na co dzień?
W swojej codziennej pracy zawodowej zajmuję się medycyną, najnowszymi badaniami naukowymi i najnowocześniejszymi rozwiązaniami dla pacjentów. Ta moja otwartość na nowe idee w filozofii pociąga za sobą dużą otwartość w interpretowaniu danych badawczych i poszukiwaniu nowych rozwiązań, które mogą się przyczynić do rozwoju samej medycyny.
Czy ta praca zawodowa na etacie w jakiś sposób stanowi inspirację dla twojej twórczości?
Z wykształcenia jestem biologiem i mam doktorat z immunologii. Dużo czasu spędziłem na uniwersytecie, a uniwersytet w swej istocie wspiera zainteresowania, iż tak powiem, niedostępnymi ideami [śmiech]. Teraz pracuję w dużych firmach i ku mojemu zaskoczeniu są one takim miejscem, gdzie można eksplorować nowe, fascynujące filozofie. Są tak zwanymi "early adopters", co oznacza, iż szybciej adoptują różnego rodzaju nowe rozwiązania, nowe myśli i nowe podejścia. I to jest dla mnie bardzo inspirujące.
Nad czym w tej chwili pracujesz jako twórca komiksów?
Nazwa kodowa, a więc jeszcze nie tytuł, mojego najnowszego projektu komiksowego to "Łaźnia". Skręcam nim w kierunku komiksów superbohaterskich, ale z moją narzuconą interpretacją gatunku superhero, czyli bardzo dziwni superbohaterowie i nieoczywiste moce. Na przykład jeden z bohaterów zamienia się w... rafę koralową, a drugi powiela się w miejscach, w których już był.
Jakich klimatów możemy się spodziewać po tym komiksie?
„Body horror”, bo ci bohaterowie skądś pochodzą, czego nie chcę teraz zdradzać, i ta tajemnica będzie schodziła coraz głębiej i głębiej, będzie tam bardzo dużo wątków. Całość raczej w klimacie "Zardzewiałego Tankowca", więc jeżeli ktoś nie lubi klasycznych historii superhero, to uspokajam co do treści komiksu.
Akcja rozgrywa się w polskich realiach?
Na razie w niezidentyfikowanym mieście, jeszcze nie podjąłem decyzji, ale pewnie będzie to Polska, bo ja znam mój kraj i wolę trzymać się tego, co znam. Tak na marginesie, chyba jedną z największych i zaskakujących interpretacji "Zardzewiałego Tankowca" było to, iż "Absolut spotyka Polskę B". Nie lubię tego drugiego określenia, ale bardzo mnie rozśmieszył mnie ten kontrast.
A długo jeszcze będziesz nad nim pracował?
Już mam gotowych ponad 150 stron i wygląda to naprawdę nieźle, więc jest na co czekać. Zastanawiam się tylko jeszcze, czy ma być to seria np. 3-4 odcinkowa, po 100 stron na jeden tom. jeżeli tak, to będzie dosyć szybko, czyli pod koniec tego roku. jeżeli się jednak zdecyduję, żeby był to album zamknięty, to prace jeszcze trochę potrwają. Ale ja gwałtownie rysuję komiksy, więc myślę, iż przyszły rok na pewno wchodzi w grę.
Gdzie w najbliższym czasie będzie można ciebie zobaczyć albo spotkać, aby bliżej przyjrzeć się uprawianej przez ciebie sztuce i być może porozmawiać o jej korzeniach?
We wrześniu odbędzie się Międzynarodowy Festiwal Komiksów i Gier w Łodzi i tam na pewno będę albo z ramienia Best Comics, który wydał mój najnowszy komiks, albo sam z własnym stoiskiem, więc tak czy siak, zapraszam. Generalnie, jeżeli dzieje się coś komiksowego, to jest 80 proc. szansy, iż ja tam będę!