Kocha? Nie kocha?… A może tylko siebie?

twojacena.pl 1 tydzień temu

Kocha? Nie kocha?.. A może tylko siebie?

– Jak to nie możesz wybrać? – Patrycja wpatrywała się w szkolną przyjaciółkę z takim oburzeniem, jakby ta wyznała zbrodnię. – jeżeli wahasz się między dwoma mężczyznami, to znaczy, iż żadnego nie kochasz. To jasne jak słońce.

– Tobie może i jasne, ale mi już nie – westchnęła ciężko Zosia. – Obaj mi się podobają. Na swój sposób. I każdy z nich jest dobry.

– Po prostu kochasz siebie bardziej niż ich, dlatego ciągniesz obu za sobą – naciskała Patrycja. – Kto kocha naprawdę, nie bawi się cudzymi uczuciami. To nieuczciwe. Podłe.

– Łatwo ci oceniać – odwróciła się Zosia. – Nie wszyscy są tacy idealni jak ty. Ja dopiero się uczę kochać. Nie mam doświadczenia. W poniedziałek wydaje mi się, iż ten pierwszy. We wtorek – na pewno ten drugi. W środę znów pierwszy. Nie potrafię się zdecydować. To w niema żartów. Obaj dobrzy. Obaj bliscy.

– Rzuć monetą, skoro nie umiesz wybrać – burknęła Patrycja. – Lepiej to niż męczyć się między młotem a kowadłem. I sumienie czystsze.

– Dziękuję za radę. Idź sobie swoje monety do fontanny wrzucać, może przyniosą ci szczęście. I pamiętaj, iż ty może nigdy nie miałaś wyboru. Albo nie było z kim go mieć?

– Ja bym nigdy nie potrafiła tak długo kłamać! – rzuciła wyzywająco Patrycja. – Mam Bartka. On mnie kocha. A ja jego. I wszystko u nas dobrze.

– No tak. Szczęśliwych sto lat – uśmiechnęła się kwaśno Zosia.

Minęły trzy lata. Patrycja siedziała sama w półpustym barze i szlochała. Przed nią stała szklanka z ciepłym już winem. W głowie kołatała się tamta dawna rozmowa.

*„Nigdy nie mów nigdy”* – kto by pomyślał, iż ona znajdzie się w takiej samej sytuacji. Tylko teraz to ona męczyła się, nie mogąc wybrać między dwoma mężczyznami… Ona. Ta sama Patrycja, która kiedyś rozdawała rady na prawo i lewo.

Z Jackiem była już ponad rok. Wszystko wydawało się idealne. On – solidny, mądry, troskliwy. Sam ideał. I tak, z poważnymi zareczynowymi planami.

Ale nagle w jej życiu znów pojawił się Bartek. Tak, ten sam. Były. Ten, z którym kiedyś była. Który odszedł, bo zaczął się rzec, podejrzewać, irytować z byle powodu.

Rozstali się, gdy stało się jasne – nie patrzy już na nią jak na ukochaną. Patrycja stała się dla niego niewidzialna. Wszystko było „nie tak”: nie to powiedziała, nie to założyła, nie tam spojrzała… A potem – cisza. Rozstanie. Ból. Miesiące samotności.

I nagle – telefon. *„Cześć, jak się masz? Nie mam z kim porozmawiać. Spotkajmy się…”*

Poszła. Tylko z przyzwyczajenia. Tylko po to, by upewnić się, iż to już przeszłość.

A tam – zagubiony Bartek. Sam, zgnębiony. Bez pracy, z chorą matką, nie znalazł nikogo. I mówił. Mówił bez przerwy. A ona słuchała. I żałowała go.

Nie powiedziała, iż ma kogoś innego. Że może jest szczęśliwa. Że ktoś na nią czeka.

Bartek zaczął pisać. Dzwonić. Zapraszać. Spotykali się coraz częściej. Niewinnie. Ale coraz więcej.

Z Jackiem wszystko było jak dawniej. Był blisko. Dbał o nią. Obdarowywał. Delikatnie dotykał dłoni. Patrzył… tym spojrzeniem. Ciepłym, pełnym miłości. Zawsze.

Ale Bartek… To było jak powrót do przeszłości. Imprezy, wspólni znajomi, wieczorne rozmowy, koncerty, wyjazdy. Z nim – jakby znów była młodszą. Jacek tego nie rozumiał. On – poważny. Zapracowany. Introwertyk.

Patrycja rozdarła się w środku. Serce pękało. Jacek – ten, z którym można budować przyszłość. Bartek – ten, któremu wciąż było żal. I może… może kochała?

W kółko rozważała w myślach: jak powiedzieć prawdę? Jak wybrać?

Pewnego wieczoru, gdy nie mogła już znieść napięcia, wybrała numer tej samej Zosi. By przeprosić. Prosić o wybaczenie za tamte słowa.

– Wybacz mi tamtą rozmowę… teraz rozumiem, co wtedy czułaś.

– Za co mam wybaczać? – szczerze zdziwiła się Zosia. – choćby nie pamiętam, kogo wybierałam. To było tak dawno.

– A teraz ja jestem na twoim miejscu. Pomiędzy dwoma. Boję się wybierać. Bardzo.

– Czy naprawdę myślisz, iż gdy kochasz, może być „pomiędzy dwoma”? Po prostu nie kochasz żadnego. Ale siebie – tak, bardzo. A gdyby ktoś tak robił z tobą? Chodził z dwiema osobami, które kochasz – kogo byś wybrała?

– Nikogo – szepnęła Patrycja.

– Właśnie. Nikogo. Bo tak postępują ci, którzy kochają tylko siebie. Patrycja, jeżeli jeden z nich naprawdę jest ci bliski – spójrz na niego. Wyobraź sobie, iż go nie ma. Że odchodzi. Że nigdy więcej nie zobaczysz jego uśmiechu, nie poczujesz jego dłoni…

– Jacek – wyrwało się Patrycji.

Poczuła dreszcz. Wyobraziła to. Bez tych oczu, bez tego ciepła. Bez jego cierpliwości. Bez jego miłości.

I wtedy zrozumiała – wie, kogo kocha.

*P.S. Czasem, by usłyszeć własne serce, trzeba przestać oszukiwać samą siebie.*

Idź do oryginalnego materiału