Globalizacja kina napędzana stypendiami na czołowych uczelniach dla obiecujących zagranicznych filmowców oraz hojnymi programami mniejszościowych koprodukcji owocuje uniwersalizacją języka i powstawaniem przystępnych dla szerokiej publiki dzieł w najdalszych zakątkach globu. Świetnym przykładem tego zjawiska są podbijające światowe festiwale dzieła młodych reżyserek z Indii – "Wszystkie odcienie światła" Payal Kapadii oraz "Girls Will Be Girls" Shuchi Talati.
Podobnie jak debiutujący pisarze, podczas pracy nad pierwszym dziełem początkujący filmowcy często sięgają po własne wspomnienia, przeżycia i przemyślenia. Osobiste doświadczenie otwiera artystę na większą pewność opinii, rzeczywistości i symboli. Takim właśnie tokiem myślenia kieruje się w swojej twórczości Talati. Pierwszy krótki metraż, "Mae and Ash", reżyserka poświęciła uczuciu zazdrości i niepewności związanej ze spotkaniem swojego chłopaka z jego byłą partnerką. Następnie w "A Period Piece" konfrontowała się z tabuizacją menstruacji w kulturze Indii. W "Girls Will Be Girls" powraca pamięcią do czasów szkolnych, gdy w latach dziewięćdziesiątych uczęszczała do prestiżowego konserwatywnego liceum z internatem. Tak jak w poprzednich produkcjach, uwagę poświęca cielesnej stronie kobiecości, potrzebie zrozumienia samej siebie w narzucającym niezliczone ograniczenia świecie.
W filmie towarzyszymy szesnastoletniej Mirze, perfekcyjnej uczennicy położonej u podnóża Himalajów szkoły. Niedawno – jako pierwsza dziewczyna w historii – została wybrana główną prefektą i przez pedagogów wskazywana jest jako wzorcowa nastolatka. Pod tą warstwą wyciszonego i ściśle wpasowanego w reguły ideału kotłują się jednak frustracje, poczucie bezsensu, bezsilność wobec uprzywilejowanego traktowania chłopaków i wybaczania im przez grono pedagogiczne podglądania dziewczyn, a w końcu niezrozumienie dla zachowań jej matki, wszędobylskiej, ciekawskiej i nadopiekuńczej. Zbliża się koniec lat dziewięćdziesiątych, Indie zalewa amerykańska popkultura, a ulice Mumbaju zaczyna rozdzierać kultowa wojna między wyuzdaną amerykanizacją a ograniczającą tradycją. Świat się zmienia dla wszystkich Indusów, ale dla nikogo tak mocno jak dla nastolatek.
Każda rewolucja wymaga iskry, impulsu przemieniającego wzburzone fale w tsunami przemian. W przypadku Miry jest nią pojawienie się przystojnego Sriego, zafascynowanego astronomią nowego ucznia. gwałtownie znajduje on drogę do jej serca dzięki polityce no bullshit, która w życiu bohaterki jest jak świeża bryza, całkiem odmienna od ograniczającego reżimu zasad i obyczajów. Sri nie robi jednak pozytywnego wrażenia tylko na dziewczynie, ale także na jej matce, trzydziestoparoletniej kobiecie na co dzień otoczonej w swoim wielkim domu przede wszystkim ciszą samotności. Tworzy się dynamika swoistego emocjonalno-hormonalnego trójkąta, który z dnia na dzień coraz bardziej przepełnia myśli i potrzeby Miry.
Chociaż "Girls Will Be Girls" jest filmem stanowczo zbyt długim, a także cierpiącym na rwane tempo przerzucające widzów od ciągnących się spokojnych scen spoglądania w dal do nagłych przyspieszeń i pościgów między szkolnymi budynkami, to nie traci przez to swojej emocjonalnej siły oraz zaskakującej uniwersalności. Poszukiwanie kluczy, zarówno tych prawdziwych, otwierających pożądane pomieszczenia, jak i metaforycznych, umożliwiających dostęp do innych ludzi, staje się tu drugim obok dziewczyńskości tematem przewodnim. Wszyscy byliśmy kiedyś manipulowani, wszyscy w większych lub mniejszych sprawach próbowaliśmy kogoś zmanipulować. Odkrycie, iż ludzie mogą chcieć na ciebie wpłynąć nie tylko poprzez ordynarną szpicrutę, ale także wypowiadanie słów, które chcesz usłyszeć, stanowi element każdego wchodzenia w dorosłość i może doprowadzić do przestawienia mentalnych klocków na całkiem nowe pozycje.
Film nie mógłby się udać bez świetnego aktorstwa. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza kreacja Kani Kusruti wcielającej się w matkę Miry. Jej Anila, jednocześnie zaangażowana i skapitulowana, kochająca i niedostępna, energetyczna i rozczarowana, stanowi dojrzały kontrapunkt dla bohaterki, pokazując, iż czas nie jest lekiem samym w sobie. Jednocześnie jej postać stanowi interesujący kontrast dla, również granej przez Kusruti, buntującej się pielęgniarki Prabhy ze "Wszystkich odcieni światła". W budowie atmosfery całości niebagatelną rolę odgrywają także przepełnione ciepłymi kolorami zdjęcia tajwańskiej operatorki Jih-E Peng oraz kreacja odciętej od świata szkoły sprzed trzech dekad dokonana przez scenografkę Avyaktę Kapur (nagrodzony w Wenecji "Hotel Wyzwolenie").
"Girls Will Be Girls" rozkochało w sobie publikę Sundance, która przyznała filmowi swoją nagrodę. Kolejne miesiące, głośne premiery i marketingowe akcje innych produkcji przyćmi ten skromny debiut, warto jednak dać mu szansę i na dwie godziny udać się na wycieczkę w miejsce odległe, czasy inne, a emocje i przemyślenia tak bliskie.
Podobnie jak debiutujący pisarze, podczas pracy nad pierwszym dziełem początkujący filmowcy często sięgają po własne wspomnienia, przeżycia i przemyślenia. Osobiste doświadczenie otwiera artystę na większą pewność opinii, rzeczywistości i symboli. Takim właśnie tokiem myślenia kieruje się w swojej twórczości Talati. Pierwszy krótki metraż, "Mae and Ash", reżyserka poświęciła uczuciu zazdrości i niepewności związanej ze spotkaniem swojego chłopaka z jego byłą partnerką. Następnie w "A Period Piece" konfrontowała się z tabuizacją menstruacji w kulturze Indii. W "Girls Will Be Girls" powraca pamięcią do czasów szkolnych, gdy w latach dziewięćdziesiątych uczęszczała do prestiżowego konserwatywnego liceum z internatem. Tak jak w poprzednich produkcjach, uwagę poświęca cielesnej stronie kobiecości, potrzebie zrozumienia samej siebie w narzucającym niezliczone ograniczenia świecie.
W filmie towarzyszymy szesnastoletniej Mirze, perfekcyjnej uczennicy położonej u podnóża Himalajów szkoły. Niedawno – jako pierwsza dziewczyna w historii – została wybrana główną prefektą i przez pedagogów wskazywana jest jako wzorcowa nastolatka. Pod tą warstwą wyciszonego i ściśle wpasowanego w reguły ideału kotłują się jednak frustracje, poczucie bezsensu, bezsilność wobec uprzywilejowanego traktowania chłopaków i wybaczania im przez grono pedagogiczne podglądania dziewczyn, a w końcu niezrozumienie dla zachowań jej matki, wszędobylskiej, ciekawskiej i nadopiekuńczej. Zbliża się koniec lat dziewięćdziesiątych, Indie zalewa amerykańska popkultura, a ulice Mumbaju zaczyna rozdzierać kultowa wojna między wyuzdaną amerykanizacją a ograniczającą tradycją. Świat się zmienia dla wszystkich Indusów, ale dla nikogo tak mocno jak dla nastolatek.
Każda rewolucja wymaga iskry, impulsu przemieniającego wzburzone fale w tsunami przemian. W przypadku Miry jest nią pojawienie się przystojnego Sriego, zafascynowanego astronomią nowego ucznia. gwałtownie znajduje on drogę do jej serca dzięki polityce no bullshit, która w życiu bohaterki jest jak świeża bryza, całkiem odmienna od ograniczającego reżimu zasad i obyczajów. Sri nie robi jednak pozytywnego wrażenia tylko na dziewczynie, ale także na jej matce, trzydziestoparoletniej kobiecie na co dzień otoczonej w swoim wielkim domu przede wszystkim ciszą samotności. Tworzy się dynamika swoistego emocjonalno-hormonalnego trójkąta, który z dnia na dzień coraz bardziej przepełnia myśli i potrzeby Miry.
Chociaż "Girls Will Be Girls" jest filmem stanowczo zbyt długim, a także cierpiącym na rwane tempo przerzucające widzów od ciągnących się spokojnych scen spoglądania w dal do nagłych przyspieszeń i pościgów między szkolnymi budynkami, to nie traci przez to swojej emocjonalnej siły oraz zaskakującej uniwersalności. Poszukiwanie kluczy, zarówno tych prawdziwych, otwierających pożądane pomieszczenia, jak i metaforycznych, umożliwiających dostęp do innych ludzi, staje się tu drugim obok dziewczyńskości tematem przewodnim. Wszyscy byliśmy kiedyś manipulowani, wszyscy w większych lub mniejszych sprawach próbowaliśmy kogoś zmanipulować. Odkrycie, iż ludzie mogą chcieć na ciebie wpłynąć nie tylko poprzez ordynarną szpicrutę, ale także wypowiadanie słów, które chcesz usłyszeć, stanowi element każdego wchodzenia w dorosłość i może doprowadzić do przestawienia mentalnych klocków na całkiem nowe pozycje.
Film nie mógłby się udać bez świetnego aktorstwa. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza kreacja Kani Kusruti wcielającej się w matkę Miry. Jej Anila, jednocześnie zaangażowana i skapitulowana, kochająca i niedostępna, energetyczna i rozczarowana, stanowi dojrzały kontrapunkt dla bohaterki, pokazując, iż czas nie jest lekiem samym w sobie. Jednocześnie jej postać stanowi interesujący kontrast dla, również granej przez Kusruti, buntującej się pielęgniarki Prabhy ze "Wszystkich odcieni światła". W budowie atmosfery całości niebagatelną rolę odgrywają także przepełnione ciepłymi kolorami zdjęcia tajwańskiej operatorki Jih-E Peng oraz kreacja odciętej od świata szkoły sprzed trzech dekad dokonana przez scenografkę Avyaktę Kapur (nagrodzony w Wenecji "Hotel Wyzwolenie").
"Girls Will Be Girls" rozkochało w sobie publikę Sundance, która przyznała filmowi swoją nagrodę. Kolejne miesiące, głośne premiery i marketingowe akcje innych produkcji przyćmi ten skromny debiut, warto jednak dać mu szansę i na dwie godziny udać się na wycieczkę w miejsce odległe, czasy inne, a emocje i przemyślenia tak bliskie.