Po dziesięciu latach małżeństwa przypadkiem dowiedziałam się, iż mój mąż ma inną kobietę. Nigdy w stu procentach mu nie ufałam – jest przystojny, zawsze wzbudzał zainteresowanie. Dlatego od czasu do czasu zaglądałam mu do telefonu. Żyjemy w takich czasach, iż zaufanie bywa luksusem.
Mamy syna – chodzi do pierwszej klasy. Mieszkamy sami, bez rodziców, oboje pracujemy – ja jako ekonomistka, on informatyk w serwisie komputerowym. Na pozór wszystko było w porządku. Zdarzały się kłótnie, ale nic dramatycznego. Normalne, codzienne życie.
Może to nieładnie, ale tak – kontrolowałam go. Dla świętego spokoju. I wtedy – rozmowy z Zofią. Najpierw chciałam zrobić awanturę, zostawić go, ale coś mnie powstrzymało. Zaczęłam obserwować. I zauważyłam, iż to ona pisze pierwsza. On – odpisuje, ale nie inicjuje kontaktu. Przez moment miałam choćby ochotę do niej napisać, wygarnąć. Ale zrezygnowałam. Na jej profilu było napisane, iż jest mężatką.
Mieszkamy w małym miasteczku. Popytałam znajomych, może ktoś coś wie. I szczęście się do mnie uśmiechnęło – jedna z koleżanek znała męża tej Zofii, jeszcze z dawnych lat. Nazwiska małżonków były różne, więc nie było to oczywiste. Wysłałam mu screena rozmowy, gdzie jego żona obsypywała komplementami mojego męża.
Nie odpisał. Po prostu zniknął z mediów społecznościowych. Tydzień później dowiedziałam się, iż Zofia wyprowadziła się z dziećmi do swojej matki. Byłam w szoku – dwoje dzieci, a takie zachowanie?
W tym czasie mój mąż chodził przygaszony, ale nic nie mówił. Udawałam, iż wszystko jest po staremu. Tyle iż telefon nagle stał się jego nieodłącznym towarzyszem. Nie zostawiał go już na stole czy kanapie jak wcześniej.
Chciałam wierzyć, iż Zofia dostała nauczkę i iż nasze życie wróci do normy. Ale się myliłam. Wczoraj wrócił późno, a dziś oznajmił, iż chce rozwodu. Że kocha inną. Że Zofia to jego dawna miłość z czasów studiów, która kiedyś go zostawiła, a teraz znów się pojawiła. I iż chcą być razem.
Czyli… to ja nieświadomie popchnęłam go w jej ramiona. To ja wysłałam screen jej mężowi. Gdyby nie ja, może wszystko by ucichło. Życie toczyłoby się dalej, a ja miałabym pełną rodzinę.
A teraz? Nie wiem, co robić. I nie umiem sobie tego wyobrazić.