Kilka lat temu, będąc na studiach, miałem trzech sąsiadów w moim wieku.

twojacena.pl 4 dni temu

Dawno temu, gdy jeszcze studiowałem, mieszkałem obok trójki chłopaków w moim wieku. Z czasem nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń. Pewnego dnia siostra jednego z nich, wraz z koleżankami, postanowiła pobawić się w wywoływanie duchów przy użyciu ouiji. W ten sposób przywołały chłopca, którego dla potrzeb tej historii nazwiemy Wojtkiem.

Jak opowiadał Wojtek, miał właśnie udać się do nieba, ale usłyszawszy ich wołanie, uznał, iż zostanie tu będzie ciekawsze. Potem wielokrotnie próbowały namówić go, by jednak odszedł, ale on za każdym razem odmawiał. Na początku słuchaliśmy jedynie relacji tych trzech dziewczyn i ich rzekomych spotkań z Wojtkiem. Nikt inny go nie widział ani nie słyszał, więc trudno nam było w to uwierzyć.

Moi przyjaciele mieli jednak dziwny zwyczaj. Za każdym razem, gdy ktoś ich odwiedzał, prosili Wojtka, by nikogo nie straszył. Obiecywali mu, iż gdy gość wyjdzie, pobawią się z nim. To był jakby rytuał, powtarzany przy każdych odwiedzinach.

Pewnego popołudnia, około godziny czwartej czy piątej, siedzieliśmy we czterech w salonie, rozmawiając, gdy nagle piłka potoczyła się powoli przez korytarz, zatrzymując się u stóp jednego z nich. Widziałem to, ale udałem, iż niczego nie zauważyłem. Myślałem, iż to przez przeciąg – przynajmniej tak chciałem wierzyć. Mój przyjaciel podniósł piłkę z uśmiechem i odrzucił ją delikatnie z powrotem w stronę korytarza.

Minęło może piętnaście, dwadzieścia minut, gdy piłka znów się potoczyła… prosto pod jego nogi. Tym razem wpatrywałem się w korytarz, chcąc sprawdzić, czy nie ma tam nikogo. Ale nikt nie był. Wtedy po raz pierwszy poczułem, iż może jednak coś w tych opowieściach jest…

Idź do oryginalnego materiału