Kiedy matka staje się gościem: dlaczego już jej nie wpuszczam

twojacena.pl 1 tydzień temu

Była taka historia, którą długo nosiłam w pamięci. Gdynia, lata dziewięćdziesiąte. Jadwiga przyjechała do córki do Krakowa. Agnieszka przywitała matkę uprzejmie, jak każe obyczaj, ale bez czułości. Jadwiga, zmęczona samotnością i napiętą relacją z rodzicami, postanowiła zostać kilka dni. Przy kolacji córka nagle spytała:

„Mamo, kiedy wracasz do domu?”

„Chciałam jeszcze zostać parę dni” — odparła niepewnie Jadwiga.

„A ja myślę, iż już czas” — stanowczo oświadczyła Agnieszka.

„Patrzcie, choćby własna matka zawadza…” — mruknęła z goryczą Jadwiga.

„Mamo, po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię widzieć” — rzuciła niespodziewanie Agnieszka.

„Co? Co takiego zrobiłam?” — Jadwiga zastygła w bezruchu, nie rozumiejąc.

Ale Agnieszka pamiętała wszystko.

Miała zaledwie siedem lat, gdy rodzice się rozstali. Od tamtej pory mieszkała z babcią i dziadkiem, którzy stali się jej prawdziwą rodziną. A matka? Matka wybrała inne życie — mężczyzn, adoratorów, nowe miłości. Dziewczynka dorastała z poczuciem winy za rozpad małżeństwa, za to, iż dziadek harował do późnej starości, a babcia wiecznie stała przy garach. Gdy u Jadwigi wszystko układało się dobrze, mogła zadzwonić, a choćby przyjść z tortem. ale gdy zaczynały się problemy — zamykała się w swoim pokoju, wyżywała na wszystkich i znikała.

W jej życiu było wielu mężczyzn, ale jeden — Zbigniew — stał się kroplą, która przelała czarę. Chytry, zarozumiały, wstrętny. Gdy Jadwiga próbowała wprowadzić go do mieszkania rodziców, ci postawili córce ultimatum: on albo rodzina. Wybrała jego.

„Twoja matka mieszka teraz na drugim końcu miasta” — powiedziała sucho babcia do trzynastoletniej Agnieszki.

„A ja?”

„Ty zostajesz z nami. Wszystko będzie dobrze, kochanie, damy radę.”

Ale Agnieszka wiedziała — matka ją zdradziła.

Najpierw Jadwiga w ogóle się nie pokazywała. Potem wpadała do kuchni, zabierała słoiki z przetworami i znikała. Dziewczyna dorastała, a nie miała z kim porozmawiać. Pierwsza miłość, pierwsze łzy — babcia nie zrozumie, dziadek milczy. A matka? Żyła nowym życiem, dopóki nie rzucił jej Zbigniew. Wróciła złamana, żałosna, i zamiast przytulić córkę, znów płakała w swoim pokoju. choćby gdy znalazła nowego mężczyznę — Andrzeja — historia się powtórzyła. Okazał się nudziarzem, darmozjadem i bezczelnym. Wprowadził się do mieszkania rodziców, nie chciał pomagać, unikał choćby dziadka, który dźwigał cały dom na swoich barkach.

Agnieszka coraz bardziej się oddalała. Poszła na studia do Warszawy, rzadko odwiedzała rodzinę. Matka wciąż zmieniała mężczyzn, opowiadała o nowym życiu i knuła plany za plecami córki. Aż pewnego dnia Agnieszka dowiedziała się, iż babcia i dziadek ze strony ojca zapisali jej mieszkanie. Nie wahała się — od razu je przejęła i wyprowadziła.

Matka dowiedziała się przypadkiem. Natychmiast oświadczyła:

„Świetnie! Wyprowadzam się do ciebie, pomogę z remontem, znajdę dobrą pracę w dużym mieście.”

„A ty mnie choćby nie spytałaś o zdanie?” — spokojnie odparła Agnieszka. — „Nie zamierzam z tobą mieszkać.”

„To niewdzięczność! Beze mnie w ogóle by cię nie było!” — warknęła Jadwiga.

Lecz Agnieszka milczała. Przypomniała sobie małą, opuszczoną dziewczynkę. Matka odeszła wtedy — i teraz już jej nie potrzebowała.

Jadwiga obraziła się, ale nie rezygnowała. Dzwoniła, przyjeżdżała „tylko na jeden dzień”, zostawała na tydzień. Agnieszka znosiła to, aż w końcu powiedziała:

„Mamo, wracaj do siebie. Mam swoje życie. Lepiej pomóż babci i dziadkowi.”

„Przeszkadzam ci? — warknęła Jadwiga. — „Oczywiście. Gdy byłaś dzieckiem, byłam ci potrzebna, a teraz tylko zawadzam.”

„Nie, mamo. Ty dokonałaś wyboru, gdy zostawiłaś mnie dla mężczyzny. Wyrosłam. Dziękuję, iż nauczyłaś mnie niezależności.”

Jadwiga wyjechała. Poskarżyła się rodzicom, ci współczuli jej, ale rozumieli wnuczkę. To oni byli przy niej, gdy płakała po nocach. A matka? Sama się odsunęła. Znalazła nowego adoratora — Marka. Poważny, wydawał się porządny. Chciała przedstawić go córce.

„Przyjedźcie” — odparła Agnieszka.

Przywitała ich grzecznie. Porozmawiała z Markiem i zrozumiała — kolejny nic nie wart. Po czterech miesiącach ich związek się rozpadł. Matka znów zaczęła mówić o przeprowadzce. I znowu usłyszała „nie”.

„Nie poruszaj już tego tematu — powiedziała Agnieszka. — Nie ma dla ciebie miejsca. Ani w moim mieszkaniu, ani w moim życiu.”

I tak ich kontakt się urwał.

Agnieszka żyje w swoim mieszkaniu. Remontowała je z przyjaciółmi. Pracuje, buduje swoje życie. Bez histerii. Bez żalu. Bez matki.

Bo nie każdemu, kto dał ci życie, udaje się w nim pozostać.

Idź do oryginalnego materiału