
"Średnia z różnych badań statystycznych mówi, iż około 74% osób palących tytoń chciałoby skończyć z nałogiem".
Falauke w swoim autobiograficznym zinie opowiada o swoim nałogu. Mini nałogu. w tej chwili nie pali papierosów, jedynie podpala iquosy, góra trzy dziennie. I opowiada o swoich perypetiach związanych z życiem z nikotynowym dymkiem. Więc można oczekiwać dość sztampowej opowieści jak to się podpalało w szkole, ile pieniędzy straciło na szlugi, jak siadła kondycja od wieloletniego zaciągania się tytoniem oraz o wypracowanych formułkach na przeżycie kolejnego dnia. Nie, to zdecydowanie ciekawsza opowieść, miejscami skręcająca w nieoczekiwane rejony.
Sama opowieść zaczyna się momentem, w którym autorka czyta newsa o tym, iż Nowa Zelandia wycofuje się ze swojej ostrej polityki antynikotynowej. Co Falauke bardziej... zasmuca, niż cieszy. W końcu palaczy powinno obchodzić, czy paczka będzie kosztować 20 zł czy 40, prawda? Co stoi za ową rezygnacją, moment później autorka obrazowo wyłuszcza. Po czym sprzedaje dość "czarną" medyczną ciekawostkę a następnie cofa się w czasie i przypomina sobie jak wyglądały jej papierosowe początki. Ale najciekawsze zaczyna się dwie strony dalej, gdy dziewczyna zaczyna opowiadać o roli papierosa w popkulturze i w jaki sposób koncerny tytoniowe podpięły zaciąganie się dymkiem do tworzenia wizerunku silnej, niezależnej kobiety.
To najlepsza część komiksu. Zdawkowa (zin jest zbyt krótki na szersze poruszenie tematu), ale przedstawiona z inteligentnym pazurem fabularnym. Co w nim uderza najbardziej? Smutna konstatacja. Oddaję znów głos Falauke. "Dlaczego zdając sobie sprawę z tych wszystkich czynników mojego uzależnienia nie jestem w stanie przestać palić?" Autorka podaje odpowiedź, wkładając ją w usta pani psycholog. Po czym, gdy drzwi gabinetu się zamykają, czas na powrót do domu. A po drodze mózg zaczyna odtwarzać ulubioną piosenkę, ręce same sięgają do kieszeni po papierosa, który sprawia, iż włącza się tryb "obserwacji rzeczywistości" - czas, w którym płuca nabierają kolejne porcje dymu to również czas, w którym oczy ślizgają się po budynkach, ludziach i drobnych sytuacjach wypełniając głową filmowy vibem. Jak więc tu rzucić palenie?
Kawusia i papieroski siekły mnie też dlatego, iż sam określam się jako ten, co podpala, nie pali. Rzucałem nałóg wiele razy. Zawsze wracałem, bo to, bo tamto. Jak tylko skończę tekst, pewnie też wyjdę przed blok po swoje dwie minuty stanu zen. Szkoda tylko, iż w komiksie tak mało o kawusi; jest zaledwie wspomniana...
I mam nadzieję, iż uzbrojony o nową wiedzę, którą wyniosłem z tego tytułu, kiedyś zapalę po raz ostatni. Dzięki, Falauke!


