„You are not Steve Rogers” – mówi Harrison Ford do Sama Wilsona. W punkt podsumował film „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat”.
Gdyby Marvel był pizzerią, to by zbankrutował, bo coraz częściej nie dowozi? Teraz dostarczył produkt odgrzewany, trochę suchy i to bez niektórych najlepszych składników. Niby szału nie ma, narzekamy, ale nie oszukujmy się – wszyscy lubimy napchać się takim fast foodem w piątkowy wieczór. „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” to same puste kalorie, po których wiesz, iż będzie ci ciężko, będzie ci się odbijało, ale i tak stwierdzisz „warto było”. I już myślisz o ponownym zamówieniu.

Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na
Facebooka i
Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat – w cieniu Hulka
O czym jest „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat”? Fabuła to tylko pretekst. Ktoś próbuje zabić prezydenta (świetny Harrison Ford), ktoś zostaje wrobiony i trzeba go ratować. Tajemniczy geniusz chce zniszczyć świat, ktoś chce się zemścić, wojna światowa wisi w powietrzu. Dobra, odhaczone, możemy postrzelać i posłać armię żołdaków na ortopedię.
Twórcy nowego „Kapitana Ameryki” napinają się jak mogą, by wykrzesać dramaturgię i poczucie wysokiej stawki. Próbują nas przekonać, iż to co się dzieje jest naprawdę ważne. I po co? Dawajcie już tego czerwonego Hulka, niech coś rozwali.

Reżyser Julius Onah próbuje bezpiecznie podążać tropem filmu „Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz”. Zbyt bezpiecznie. Historia przyziemna, o facecie bez żadnych mocy w świecie potężnych bohaterów, dawała pole do popisu. To jednak nie Marvel sprzed kilkunastu lat, który ryzykował, zaskakiwał, próbował wyznaczyć nowe kierunki w kinie super hero. Nie czuć jak wiele Sam Wilson musi poświęcić i jak ciężka to dla niego przeprawa. Do tego dziury w fabule próbuje się załatać niepotrzebnym cameo. Dobra, dawaj pan już tego Red Hulka, niech się grzmocą!
„Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” – to film potrzebny w chronologii MCU, do budowania uniwersum i wprowadzenia kolejnych postaci. Ale to film niekoniecznie potrzebny widzom. Poza tym, Sam Wilson to nie Steve Rogers. Anthony Mackie to nie Chris Evans. W sumie, gdyby ten film od razu trafił na streaming, wiele osób pewnie przewijałoby do sceny, w której pojawia się Red Hulk.

Szkoda, iż Marvel tak bardzo zachłysnął się nanotechnologią robioną w CGI. Powinien wrócić do prawdziwych kostiumów, zdejmowanych hełmów i niszczących się strojów. I nie chodzi tylko o to, iż ładniej wyglądają. To kolejny film bez fizycznego ciężaru. Cyfrowe kostiumy przeszkadzają w immersji. Ciosy, choć efektowne, nie mają fizycznych konsekwencji. Choć to komiksowe science fiction, staje się odrealnione i niewiarygodne. Obejrzyjcie sobie znowu pierwszego „Iron Mana”. Niebo i ziemia. Ale Red Hulk wygląda świetnie.
To dobry film w lidze średniaków. Jeśli dla kogoś intryga polityczno-szpiegowska jest tylko dodatkiem do strzelania, wybuchów i fikuśnych kopniaków, będzie zadowolony. jeżeli komuś nie przeszkadzają drewniane aktorstwo i dialogi rąbane od siekier- będzie się rewelacyjnie bawił. Bo przecież o to w takim kinie chodzi! Dwie godziny bez myślenia o kredycie, drogim maśle i premierze obierającym ziemniaki. Biją się, latają, strzelają, tylko niech już przestaną gadać i niech Hulk zacznie demolkę.

Niestety, „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” to kolejny film Marvela, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Pamiętacie promocję filmu „Ant-Man i Osa”? prawdopodobnie nie. Zwiastuny zostały zmiecione z planszy, bo wszyscy czekaliśmy na „Avengers: Ininity War”. „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” został zepchnięty na boczny tor, bo wszyscy dyskutują o zwiastunie „Fantastycznej Czwórki”, oglądają zwiastun „Thunderbolts” i czekają na chrzęst łamanych kości w „Daredevil: Born Again”.
Idźcie na ten film jak do McDonald’s albo na kebaba. Jak na tani i satysfakcjonujący fast food. Bez wielkich oczekiwań i zastanawiania co jest w składzie. Bez słuchania narzekania i sprawdzania opinii w Google. Dobra zabawa gwarantowana.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na
Facebooka i