Okładka książki. „Życzliwość”, Zysk i S-ka 2024
„Życzliwość” (oryg. „Vänligheten”, ang. „The Kindness”) to czwarta wydana w Polsce powieść szwedzkiej gwiazdy literatury grozy (wcześniej ukazały się „Wpuść mnie”, „Powroty zmarłych” i „Ludzka przystań”), której największą muzą jest angielski piosenkarz i autorów tekstów Steven Patrick Morrissey, frontman zespołu The Smiths działającego w latach 1982-1987, który następnie zrobił karierę solową. Światowa premiera opowieści o przeklętym kontenerze przypadła na rok 2021, a pierwsze polskie wydanie pojawiło się w roku 2024 w ofercie wydawnictwa Zysk i S-ka: edycja w twardej oprawie (projekt graficzny okładki: Barbara i Przemysław Kida) w tłumaczeniu Elżbiety Frątczak-Nowotny. Długa (ponad siedemset stron) fikcyjna historia osadzona w autentycznej szwedzkiej miejscowości, niewielkim mieście Norrtälje w hrabstwie/regionie terytorialnym (tj. län) Sztokholm, w nieadministracyjnym regionie Roslagen, która raz czy dwa przypomniała mi „Kolor z przestworzy” Howarda Phillipsa Lovecrafta i uwolnione parę miesięcy po omawianej powieści „Niewiniątka” Eskila Vogta i Fabuła główna rozgrywa się w drugiej połowie 2018 roku, a obrazu dopełniają retrospekcje - przeszłość bohatera zbiorowego, dodatki z upiornego miejsca – bardzo rzadkie wycieczki do personifikacji pospolitego zjawiska meteorologicznego i krótkie raporty w sprawie, jak czytamy we wstępie do „Życzliwości” Johna Ajvide Lindqvista, „naszej [pękającej] tarczy przeciwko rozpadowi”. W prologu przyglądamy się akcji ratunkowej przeprowadzonej przez trzynastoletnią Siw Waern w jej rodzinnym Norrtälje i śmiertelnie niebezpiecznej przygodzie nieznanych jej chłopców w innej części miasta. Nielegalna wspinaczka Maxa Bergwalla i Johana Anderssona – początek przyjaźni Szwedów z rodowitym Bośniakiem nazwiskiem Marko Kovać. Szesnaście lat później poznajemy Siw jako samotną matkę wspaniałej siedmiolatki, zasadniczej Alvy - obok Marii Kovać, młodszej siostry Marko, mojej ulubionej postaci „Życzliwości” Johna Ajvide Lindqvista – i najlepszą przyjaciółkę Anny Olofsson. Dwie puszyste kobiety diametralnie różniące się charakterem, które od niedawna wspólnie pracują nad poprawą swojego wyglądu. Ale żadna z nich tak naprawdę nie wierzy, że pozbędzie się zbędnych kilogramów tylko dzięki regularnym wizytom na siłowni. Spokojna, nieśmiała, bojąca się wyjść ze swojej strefy (dys)komfortu zapalona graczka w Pokémon GO, traktuje to poważniej od swojej bezpośredniej przyjaciółki; w przeciwieństwie do Siw, nadużywającej wulgaryzmów, niestroniącej od wyzywających strojów i przesadnego makijażu, dziewczyny z niedobrego domu. Córki gangstera, która z miejsca znielubi Johana Anderssona, chłopaka z niedobrego domu, czy raczej domu rozpaczliwie wołającego o pomoc. Dziecko swego czasu mieszkające z chorą psychicznie matką (schizofrenia paranoidalna?) w ciasnym, cuchnącym lokalu w zwyczajnym bloku. Istne wysypisko śmieci (syllogomania?), na które nikt nie zwracał uwagi. Niewidzialne miejsce w tak zwanym cywilizowanym świecie. Jedno z wielu. Mieszkanie ostro kontrastujące z wystawnym gniazdem rodzinnym Maxa Bergwalla, pierwszego prawdziwego przyjaciela Johana, człowieka potwornie skrzywdzonego przez bezdusznych urzędników. Pracownika kręgielni w Norrtälje, pewnego, iż nigdy nie zrealizuje swojego najskrytszego marzenia. Wie, iż „jest mnóstwo pisarzy, którzy odnieśli sukces, mimo że wiele razy odrzucano ich książki”, jak „na przykład ten autor książek o wampirach” - tak, słyszał o „Pozwól mi wejść”, ale oczywiście nie wie, iż rozmawia o swoim stwórcy (sprytne pomieszanie rzeczywistości z fikcją, efektowna sztuczka stylistyczna) – trwa jednak w przekonaniu, iż psychicznie nie udźwignąłby choćby jednej odmowy od wydawcy. Za duże ryzyko, jak dla niego. Mężczyzny udzielającego się na internetowym forum obleganym przez rasistów i ksenofobów. Mężczyzny dolewającego oliwy do antyimigracyjnego ognia.
Okładka książki. „Vänligheten”, Ordfront förlag 2021
W „Życzliwości” Johna Ajvide Lindqvista warstwa społeczno-obyczajowa subtelnie przenika przez zasłonę nadnaturalną. Proza życia, w której gatunkowy horror bardzo nieśmiało zaznacza swoją obecność. Powieść egzystencjalna z elementami paranormalnymi. Utwór alegoryczny – elementy fantastyczne po części pełnią rolę symboliczną; bezsprzecznie przynależą do świata przedstawionego, ale jednocześnie są metaforą naszej rzeczywistości, wrzących nastrój społecznych, rosnącej radykalizacji postaw, pandemii dehumanizacji: broni masowego rażenia. Żółty kontener jest sumą wszystkich strachów współczesnego społeczeństwa europejskiego, „niewidocznym potworem” - jak go nazwie pewna bystra dziewczynka - mniej lub bardziej wyimaginowanym wrogiem, antybohaterem opowieści z cyklu „syndrom oblężonej twierdzy” i nagrobkiem dla życzliwości, miłosierdzia, człowieczeństwa. „Dlaczego wszyscy wszystkich tak nienawidzą?”, bo „to jakby ostatnia deska ratunku. Kiedy wszystko inne zawiodło, kiedy jest się nikim, kiedy niczego się już nie ma. Wtedy pozostaje przynajmniej nienawiść”. Tylko takie wyjaśnienie przychodzi do głowy kobiecie, która przez chwilę poczuła się jak mścicielka z kultowego filmu Meira Zarchiego, ewentualnie jego remake'u (na co wskazywałaby akcja z pistoletem) w reżyserii Stevena R. Monroe'a. Mam jednak czelność twierdzić, iż najbliższy rozwiązania tej zagadki jest „chłopiec, który nienawidzi gminy”, a przynajmniej bez namysłu mógłby wskazać większe ogniska zarazy zwanej nienawiścią. Zgnilizny toczącej ludzkość. Johan Andersson nie ma szóstego zmysłu, jak jego najlepszy przyjaciel i „ta grubaska”, która wpadła mu w oko, ale jego pierwszego dopadnie przerażająca myśl o zepsuciu przetaczającym się przez jego rodzinne miasto. Obezwładniające poczucie, iż Norrtälje (Szwecja, Europa, Ziemia) znajduje się na skraju upadku. Siw Waern i Max Bergwall, sybilla i jasnowidz prawdopodobnie cierpiący na zespół stresu pourazowego, spodziewali się, iż po otwarciu tajemniczego kontenera sytuacja w mieście zmieni się na gorsze, wyczuwali jakąś mroczną obecność w tym metalowym pojemniku, którą notabene wyrzuciło morze/rzeka – zwyczajowa złowroga siła w twórczości Johna Ajvide Lindqvista, co może mieć związek ze śmiercią jego ojca – ale ich wyjątkowe talenty, dary i przekleństwa zarazem, wówczas ograniczyły się do tych niejasnych podpowiedzi. Więcej sygnałów alarmowych dostaną po otwarciu puszki Pandory. Kamyczki nieuprzejmości uruchamiające lawinę przemocy. Błyskawicznie pogłębiające się podziały w dotąd zintegrowanym społeczeństwie, drastyczna polaryzacja, nastawianie sąsiadów przeciwko sobie, zupełnie, jak w wojennej zawierusze, z której udało się uciec czteroosobowej rodzinie Kovać. Rodzinie, która wlała trochę światła w mroczny żywot młodego Szweda. Cichy bohater, jego gościnna małżonka, ich zabójczo przystojny pierworodny i jego kłopotliwa młodsza siostrzyczka dla Johana stali się czymś w rodzaju rodziny zastępczej. Wyrósł na przeciwnika multikulti, stosującego podwójne standardy, zdającego sobie sprawę ze swojej hipokryzji, ale w ogóle się tym nieprzejmującego. Rodzina z Bośni ma szczególne względy u Johana... i nic tego nie zmieni? Długoletnia rywalizacja Marko z dużo lepiej sytuowanym przyjacielem skończyła się niekwestionowanym zwycięstwem tego pierwszego, ale jemu to nie wystarczy. Misja opętanego przez złego boga - powrót do rodzinnego miasta w pozornie szczytnym celu, ale to tylko wygodna wymówka, wmawianie sobie, iż to nie ma nic wspólnego z paskudnym pragnieniem pognębienia „odwiecznego konkurenta”. Jedno dziecko szaleńczo goni za mamoną, drugie próżność (czyżby?) zawiodła w szpony destrukcyjnych nałogów – bohater wojenny ze smutkiem patrzy na swoich potomków, trwa w poczuciu osobistej porażki, z rezygnacją przygląda się dorosłym latoroślom, które wbrew jego staraniom obrały szatańskie ścieżki.
„Życzliwość” Johna Ajvide Lindqvista to dzieło odznaczające się wysoką inteligencją emocjonalną, mocno uduchowiona, poruszająca opowieść o samotności, zagubieniu, gniewie, desperacji, nienawiści, wierze, nadziei i miłości. Wielowątkowa historia skłaniająca do refleksji, wprawiająca w melancholijny nastrój, w grobową zadumę nad światem, w którym wszyscy żyjemy. Światem nieustannie odzieranym z empatii. Przeraźliwy krzyk rozpaczy szwedzkiego pisarza, któremu zależy na człowieku.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu