Jest taki głośny i kontrowersyjny eksperyment Calhouna, który udowodnił, że tworząc myszom idealny świat, w dość krótkiej perspektywie czasowej doprowadzamy mysią społeczność do zagłady. Początkowo w eksperymencie wszystko szło zgodnie z przewidywaniami. Myszy mające doskonałe warunki do wzrostu i rozmnażania, rozwijały się, ich populacja rosła, ale w pewnym momencie wszystko się odwróciło. Zwierzęta straciły zainteresowanie kopulacją, rozmnażaniem się i zajęły się przede wszystkim jedzeniem i czyszczeniem futra. Z czasem cala mysia populacja wymarła.
Niektórzy podnoszą śmiałą tezę, iż z ludźmi będzie podobnie. Dowodem na to ma być wzrost liczby singli i coraz mniejszy wskaźnik urodzeń. Mamy być jak myszy, którym żyło się za dobrze, zabrano im wszelkich naturalnych przeciwników, dlatego skupiły się na sobie. Nie w głowie im budowanie relacji, a duża populacja, która pojawiła się w pewnym momencie mysiego eksperymentu sprawiła, iż zwierzęta straciły motywację do rozmnażania, dlatego zajęły się sobą. Później zaczęły, ku zaskoczeniu badaczy, zwalczać się i żyć w pojedynkę. Czeka nas podobny los?

Singielka dla świętego spokoju
Dzisiaj mamy wybór, a kiedyś nie miałyśmy go. Jeszcze nie tak dawno temu jako kobiety byłyśmy skazane na małżeństwo lub na pomoc męskiej części rodziny, w przeciwnym wypadku zwyczajnie nie miałybyśmy szansy na przetrwanie. w tej chwili kobiety, zwłaszcza te, które poznały nieco historii, są wdzięczne swoim przodkom, zwłaszcza dzielnym kobietom, które stworzyły dla nas czasy obecne, kiedy po prostu… mamy wybór. Nie jesteśmy skazane na związku z przypadku, nie musimy rodzić dzieci, nie musimy żyć dla innych.
Nawet nie musimy się z nikim spotykać. Do nikogo dostosowywać, nikomu usługiwać.
Wielu z nas to odpowiada. Jesteśmy już zmęczone ciągłymi dramami, nieuczciwością ludzi, ich gierkami, walką o uwagę, dogadzaniem innym, zaskakiwaniem, stawaniu na wysokości zadania, bycia idealną w domu, w pracy, dla dzieci i męża.
Ludzie dzisiaj coraz częściej wybierają święty spokój, życie po swojemu i brak jakichkolwiek ograniczeń.
Zbyt duże wymagania
Istnieje wiele teorii, dlaczego liczba singli w tej chwili ciągle rośnie, tak jak w sławetnym eksperymencie o mysiej utopii zwiększała się liczba osobników niezainteresowanych budową „rodziny”. Być może powodem są za wysokie wymagania, wykreowane w telewizji, mediach społecznościowych i serialach nowy wzór na spełnienie. Może jest tak, iż ludzie sądzą, iż w związku można mieć wszystko, iż zawsze jest wspaniale i nie ma kryzysów ani momentów zwątpienia. Mówi się, iż lepiej być samą niż samotną w związku, iż lepszy spokój niż udawanie, iż jest w porządku. Na pewno tak jest, ale zawsze w takich momentach rodzi się pytanie, czy nie oczekujemy za dużo, czy nasze wymagania nie są zbyt wydumane? Czy rzeczywiście wiemy, co robimy i jakie będą tego konsekwencje?
Aż połowa dorosłych Polaków doświadcza przewlekłej samotności
Egoizm i materializm
Niektórzy mówią, iż singielstwo to efekt egoizmu i materializmu. Ludziom przestało się chcieć myśleć o innych. Z niechęcią patrzymy na potrzebę dzielenia się, działania na rzecz innych. Pragniemy, żeby to nam inni dogadzali, ale nie dajemy za wiele sami od siebie.
Kobiety po latach usługiwania, rozczarowały się. Czują się niedocenione. Mężczyźni nierzadko nie są przyzwyczajeni, żeby dawać od siebie, żeby się angażować i wykazywać.
Wyniki badań to przecież potwierdziły, z punktu widzenia psychologii małżeństwo bardziej opłaca się mężczyźnie. Kobiety w związkach są bardziej zestresowane, obciążone i czują się mniej szczęśliwe…U panów z kolei poziom stresu spada. Kobieta martwi się nie tylko o siebie, ale o męża i dzieci. Z kolei, jak pokazują badania, mężczyźni przeżywający problem w pracy, otrzymają wsparcie od kobiety i to im wystarcza, bo nic innego nie zaprząta im tak bardzo głowy, jak własne kłopoty….To również panowie (statystycznie) gorzej radzą sobie po rozwodzie niż kobiety, które najczęściej po rozstaniu całkiem dobrze funkcjonują w pojedynkę.
Brak zaufania i rozczarowania
Bycie w związku wymaga zaufania…A to przecież ryzyko, zwłaszcza w świecie licznych pokus i przyzwolenia na zdrady. Dzisiaj nikt nikomu nie ufa, każdy z dystansem podchodzi do rzeczywistości, nic dziwnego, iż w takim układzie naprawdę trudno budować coś trwałego.
Poza tym każdy może być samowystarczalny. Wszelkie dobra są dzisiaj na wyciągnięcie ręki, stąd dawny powód zawierania małżeństw przestał istnieć. Mamy internet, a w nim powierzchowne relacje, uzależnienie, które utrudnia nam wyjście z domu, sprawia, iż wolimy siedzieć na własnej kanapie i…tyle.
Nie chce się…
Po nieudanym małżeństwie czy długoletnim związku ludzie przestają się łudzić. Zwyczajnie nie chce się im czegokolwiek zmieniać. Są szczęśliwi w układzie, w jakim funkcjonują i to im wystarczy, wychodzą z założenia, iż nie ma co sobie życia komplikować.
Dzisiaj mówi się nam, iż rodzina to zaszłość. Liczy się kariera i zabawa, to ma znaczenie, a to, co dawniej było celem samym w sobie przestało mieć uzasadnienie.
Do czego nas to wszystko zaprowadzi? Czy liczba singli stanowiąca w tej chwili około 22% populacji zatrzyma się na tym poziomie? A może będzie gwałtownie rosnąć, jak dotychczas? Naukowcy z Politechniki Warszawskiej prognozują, iż do 2030 roku, czyli w przeciągu następnych 5 lat, statystyki będą jeszcze bardziej „zaawansowane” – 36% Polaków ma być do tego czasu singlami. Już dzisiaj w dużych miastach co druga osoba dorosła deklaruje, iż nie ma partnera/partnerki. Jednocześnie pytani, mówimy, iż jesteśmy szczęśliwi. Jednak na jak długo? Czy coś się zmieni, gdy zaczniemy się starzeć?
Być może, żeby nie skończyć w takim ponurym tonie oddamy głos Marii Czubaszek: „Uważam, tak samo jak mój ukochany Woody Allen, iż świat zmierza do katastrofy, a życie jest jak nogi. Niezależnie od tego, czy są krótkie, czy długie, zawsze są do dupy”.