Jesteś Alicją: od dzisiaj twoje życie to film

newsempire24.com 4 dni temu

Ewa już ponad godzinę woziła swoją córkę po wieczornym Wrocławiu. Wstąpiły do kilku sklepów — nie po to, by coś kupić, ale by poczuć się jak zwykła rodzina. Kupiły tylko lody i sok. Potem usiadły na ławce pod trzeszczącą topolą. Basia uwielbiała te spacery i wcale się nie spieszyła do domu — miała wrażenie, iż tu, pod otwartym niebem, jest trochę bliżej wolności.

Nagle pod blok podjechał samochód z napisem „FILM”. Wysiadł z niego wysoki mężczyzna, rozejrzał się po podziwu i z uśmiechem podszedł do nich. Stanął przed Basią:

— Ty jesteś Basia?

— Tak… — dziewczynka zmieszała się.

— Przyszedłem.

— Do mnie? — powtórzyła, a serce zaczęło bić szybciej.

— Chcesz zagrać w filmie?

Basia spojrzała na mamę, potem na nieznajomego, a w jej głosie pojawiła się uraza:

— Po co pan żartuje?

— Nie żartuję. Nazywam się Marek, jestem reżyserem. Szukamy głównej bohaterki. Jesteś idealna.

Ewa początkowo nie wierzyła, ale widząc, jak oczy córki zapłonął; prawdziwą nadzieją, po prostu skinęła głową:

— jeżeli to nie żart — spróbujmy.

Tak trafiły na plan filmowy. Basię wytoczono na środek sali, jaskrawe światła, kamery, pustka. Nagle pojawił się chłopak — wysoki, przystojny, z uśmiechem jak z ekranu:

— Cześć. Jestem Krzysiek. W filmie gram twojego partnera. A ty… jesteś Zosia.

Basia nic nie odpowiedziała. Nie mogła uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę. Nie byłą aktorką — tylko dziewczyną na wózku, którą nagle postanowiono uczynić częścią opowieści.

Rozpoczęły się zdjęcia. Uczono ją, tłumaczono, prowadzono. Najpierw sceny z rodzicami, potem — z Krzysztofem. Ujęcie po ujęciu, kwestia po kwestii, ale najważniejsze było to, iż Basia nie grała. Ona żyła. Płakała, gdy zostawiano ją w scenariuszu, śmiała się, gdy bohater żartował. A gdy Krzyśtek brał ją na ręce i patrzył w oczy — serce waliło jak oszalałe. To nie był zwykły film. To było jej życie, tylko w kadrze.

Marek, reżyser, nie posiadał się z zachwytu. Mówił:

— Jesteś prawdziwa. Jesteś moją Zosią. Nie udaję, tylko tym oddychasz.

Rosła jak kwiat. Każdy dzień miał sens. Pierwszy pocałunek — w filmie, ale wiedziała: dla niej był prawdziwy. choćby gdy w trudnych scenach zastępowała ją dublerka — trudy; skoki do wody, unoszenie — Basia się nie złościła. Bo jej dusza była na ekranie.

Minęły tygodnie. Zdjęcia się skończyły. Wszyscy rozjechali. Basia znów siedziała w swoim podwórku, pod tą samą topolą. Ale teraz miała swoje niej sprzed kawiarni. Doświadczenie. I serce pełne wrażeń.

Ewa mówiła z dumą:

— Wyobraź sobie, w dwa miesiące zarobiłaś okołó; 20 tysięcy złotych. Kupimy, co tylko zechcesz.

— Nie jestem księżniczką, mamo… — smutno spojrzała na swoje nogi Basia.

— Ale nią byłaś. I jeszcze będziesz.

I nagle znów samochód. Taksówka. Wysiadł z niej; Krzyśtek. Z bukietem. Prawdziwy. Bez kamer. Bez scenariusza.

— To dla mnie? — wyszeptała.

— Dla ciebie, Basia. Chcę być z tobą. Naprawdę. Bez filmu.

…A gdzieś w gabinecie znajomego lekarza Marek nalewał do kieliszków i mówił:

— Dziękuję ci za Basię. Zmieniła nie tylko film, ale i mnie.

— Cieszę się, iż mogłem pomóc — uśmiechnął się lekarz. — Po co przyszedłeś?

— W kontynuacji serialu Zosia musi wstać z wózka.

— Ile mam czasu?

— Dwa lata.

— Damy radę.

I w tej chwili los pisał nowy scenariusz — nie na papierze, ale w życiu Basi, która przestała być tylko dziewczyną na wózku, a stała się główną bohaterką własnego, niezwykłego filmu.

*Los piszeł dług; czasem niespodzianie, ale to my decydujemy, jaką rolę w nim odegramy.*

Idź do oryginalnego materiału