Jest potencjał na Oscara, ale... pierwsza część lepsza niż druga

film.interia.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Ci z widzów, którzy spodziewali się cukierkowego klimatu i lekkiej atmosfery z części pierwszej mogą się nieco zdziwić. Co prawda wciąż możemy upajać się świetnym wokalem Cynthi Erivo, podziwiać niezaprzeczalny aktorski talent Ariany Grande i rozkoszować się bogatą scenografią czy kostiumami, jednak domknięcie musicalowego dyptyku jest zdecydowanie mroczniejsze oraz bardziej rozpolitykowane niż pierwsza część. Przekazowi "Wicked: Na dobre" znacznie bliżej tym samym do George’a Orwella niż słodkiej, kolorowej baśni dla dzieci.


"Wicked: Na dobre" - kto nie jest z nami, jest przeciwko nam


W nowym filmie Jona M. Chu śledzimy losy bohaterów, których poznaliśmy przed rokiem w "Wicked". Zmienia się jedynie rozkład sił, a wahadło, przynajmniej na starcie, przesuwa się w stronę tych "złych", którzy - jak to zwykle bywa - uznają się za tych "dobrych". Szmaragdowe Miasto rządzone jest zatem przez Czarodzieja (Jeff Goldblum), ale przede wszystkim Madame Morrible (Michelle Yeoh), szarej eminencji i najbardziej sprawczej postaci w "Na dobre". To ona stoi za większością intryg, wokół których zbudowana jest fabuła filmu.Reklama
Szybko dostrzegamy również naczelną konformistkę krainy Oz, czyli Glindę (Ariana Grande), trapionego coraz większymi wątpliwościami Fijero (Jonathan Bailey) oraz skorą do popadania w skrajności gubernatorkę Munchkinlandu Nessę (Marissa Bode). W myśl zasady: "Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam" po drugiej stronie barykady, i to nie na własne życzenie, znaleźli się żyjąca w odosobnieniu Elfaba (Cynthia Erivo), Boq (Ethan Slater) oraz zmuszone do pracy i pozbawione głosu zwierzęta, które decydują się na ucieczkę ze Szmaragdowego Miasta.


Zobacz zwiastun filmu "Wicked: Na dobre"


"Wicked: Na dobre" - przekombinowany scenariusz


Nie jest to już zatem tylko opowieść o odmienności, ale również o budowaniu określonych narracji, sterowaniu przekazem oraz mocy propagandy. Ta, która w tej chwili obowiązuje w krainie Oz największego wroga czyni z Elfaby. Madame Morrible urządza mieszkańcom Szmaragdowego Miasta coś na kształt prania mózgu, a najmniejsze oznaki sprzeciwu stara się zdusić w zarodku. Konsekwentnie buduje wizerunek Elfaby jako Złej Czarownicy, skazując tym samym bohaterkę na życie w izolacji. Boq zostaje ukarany w imię prywatnej zemsty, a świat zwierząt metaforyzuje ucisk i podejście do mniejszości.


Droga do sprawiedliwości w krainie Oz, o jakiej opowiada Jon M. Chu, wydaje się dość kręta. Choć to uniwersalne tematy, obecne w klasycznym broadwayowskim musicalu, który stanął u podstaw dwóch filmowych części "Wicked", trudno oprzeć się wrażeniu, iż trafiły one na swój czas.
Sam pomysł, by ująć to w musicalową formę wydaje się interesujący. Problem w tym, iż scenariusz autorstwa Winnie Holzman oraz Dany Fox jest przekombinowany, zupełnie jakby twórczynie chciały złapać zbyt wiele srok za ogon. Mimo poważnej tematyki brakuje w nim emocjonalnej głębi, a niektórym wątkom rozwinięcia. Myślę przede wszystkim o pojawieniu się postaci Cynowego Drwala i Tchórzliwego Lwa, które będą tak istotne dla kontynuacji tej historii, jaką jest "Czarnoksiężnik z krainy Oz".
"Wicked" lepiej sprawdza się w formule rozrywkowej niż zaangażowanej i interwencyjnej. Stąd, moim zdaniem, pierwsza część przewyższa drugą. Niezależnie od treści wciąż natomiast pozostają nam aktorskie popisy Erivo i Grande oraz wizualna i muzyczna uczta z wisienką na torcie w postaci piosenek, mających potencjał oscarowy.
6/10
"Wicked: Na dobre" (Wicked: For Good), reż. Jon M. Chu, USA 2025, dystrybutor: UIP, reż. premiera kinowa: 21 listopada 2025 roku.
Idź do oryginalnego materiału