Jak teściowa próbuje przywrócić mężowi jego byłą żonę

twojacena.pl 2 dni temu

„Marysiu — złotko, a ty kim jesteś?” Jak teściowa próbuje wrócić męża do byłej żony

Pięć lat temu mój mąż Krzysiek rozwiódł się z byłą żoną Marysią. Byli małżeństwem krótko — ich związek rozpadł się, gdy Marysia zdradziła go i niemal natychmiast wyszła za mąż po raz drugi. Dwa lata później pojawiłam się ja. Poznaliśmy się, pokochaliśmy i od trzech lat jesteśmy z Krzyśkiem mężem i żoną.

Wydawałoby się, iż sprawa jest prosta: ludzie się rozstali, każdy ma nowe życie. Ale nie wszyscy tak to widzą. Jego rodzice — zwłaszcza teściowa — jakby utknęli w przeszłości, wciąż wierząc, iż ich syn i Marysia to „idealna rodzina”. Wszystkie moje próby bycia uprzejmą, neutralną, pełną szacunku rozbijały się o głuchą ścianę — po prostu nie chcieli mnie zaakceptować. Powód? Marysia i Krzysztof mają córkę, więc według teściowej to oni są prawdziwą rodziną, a ja tylko „przejściowa podróżna”.

Gdy zaczynaliśmy się spotykać, Krzysiek był wolny, a Marysia od dawna ułożyła sobie życie. Od początku mówił szczerze o córce, którą kocha całym sercem i dla której zawsze ma czas. Marysia wtedy nie utrudniała im kontaktu — wręcz była wdzięczna, iż nie zniknął z życia dziewczynki, jak to często bywa. Kontaktowali się tylko w sprawach dziecka, chłodno i rzeczowo.

Ale właśnie to doprowadzało teściową do szału. Chciała za wszelką cenę przywrócić „tamtą” rodzinę. A ja? W jej oczach byłam tylko „młodą, ładną”, która jeszcze „zdąży znaleźć swojego”. Na naszym ślubie rzuciła:
— Po co ci to? On już ma rodzinę! Tam jest dziecko!

Próbowałam tłumaczyć, iż szanuję fakt, iż mój mąż ma córkę, iż jest świetnym ojcem, ale rodzina to coś więcej niż pieczątka w dowodzie i wspólna przeszłość. Teściowa mnie nie słuchała. Jej serce należało wyłącznie do Marysi.

Gdy była żona rozwiodła się z drugim mężem, teściowa uznała to za życiową szansę. „Teraz na pewno się złożą!”. Od razu zaczęła zapraszać Marysię na rodzinne uroczystości, jakby wciąż była „żoną syna”. Przy każdym stole słyszałam to samo:
— Marysia to była dobra żona… Ty oczywiście też jesteś niczego sobie, ale…

Marysię to chyba mało obchodziło. Zapraszali ją — przychodziła, uśmiechała się uprzejmie, kiwała głową. Żadnego ciepła, żadnej chęci powrotu — tylko lodowata obojętność, która, jak się okazało, zawsze działała na teściową jak czar. Nazywała ją „pokorną”, „niekłótliwą”, „kobiecą”. A ja byłam pewnie zbyt „żywa”.

Krzysiek widział to wszystko, próbował przemówić matce do rozsądku:
— Mamo, dość. Między mną a Marysią nic nie ma. Wychowujemy dziecko, jesteśmy rodzicami, ale nie parą. Dlaczego nie chcesz zaakceptować mojej żony?
Teściowa udawała, iż słucha, ale po dwóch dniach znów dzwoniła:
— Jesteś przy żonie? A może jesteś u Marysi?
— Idź, synku, odbierz od Marysi słoiki, a przy okazji sprawdź, jak tam sama z dzieckiem…

Jakby szyła haczyki zazdrości i rzucała je we mnie — tylko ja nie gryzę. Wiem, iż Krzysiek jest mi wierny. Robi wszystko dla córki — płaci, kupuje, wozi na zajęcia, czasem dziewczynka zostaje u nas na tydzień. Nie ma między mną a Marysią konfliktów. Wszystko jest jasne i spokojne. Tak właśnie powinni postępować dorośli po rozstaniu.

Ale teściowa żyje w jakimś wymyślonym świecie, gdzie tylko ona wie, co jest słuszne. Gdzie tylko „tamta rodzina” była prawdziwa, a ja jestem obca i tymczasowa. Nie czuję zazdrości ani upokorzenia — czuję złość. Jak długo można walczyć o uznanie, którego i tak nie zamierzają ci dać?

Ostatnio Krzysiek powiedział, iż wszystko się zmieni, gdy urodzę dziecko. Że wtedy matka odpuści, zrozumie, iż ma nową rodzinę. Ale wątpię. choćby nasze wspólne dziecko jej nie zatrzyma. Po prostu powie:
— No i co? Ma jeszcze jedno dziecko. A Marysia była lepszą matką…

Krzysiek nie jest ślepy. Widzi to wszystko i czuje. Stara się mnie bronić, być po mojej stronie. Ale matka to matka. Nie może jej po prostu wyłączyć. I ja to rozumiem. Ale zmęczyło mnie bycie między młotem a kowadłem. Nie proszę, by mnie pokochała. Nie żądam oklasków. Chcę tylko szacunku. I spokoju.

Powiedzcie, co robić? Czy dziecko zmieni jej stosunek do nas? Czy może jej serce na zawsze zostało w tamtej rodzinie, gdzie ja jestem intruzem?

Idź do oryginalnego materiału