Zdjęcie: Piotr Litwic
Twórców nowego serialu Netflixa „Projekt UFO” zainspirowało najsłynniejsze polskie spotkanie z przybyszami z kosmosu. Nasza narodowa historia jest jednak pod tym względem bardziej obfita.
Z głębin jeziora bije w niebo jaskrawy zielony promień. Dla Zbigniewa Sokolika (Mateusz Kościukiewicz), mieszkańca warmińskiej wsi i ufologa amatora, to dowód, iż obcy goszczą na Ziemi. Na dodatek wbrew powszechnej opinii nie pochodzą z innych planet, ale są przedstawicielami cywilizacji żyjącej w morskich głębinach. A rzekome Niezidentyfikowane Obiekty Latające – jak nazywano po polsku pojazdy UFO – powinny być raczej określane jako Niezidentyfikowane Obiekty Podwodne. Swoim odkryciem próbuje zainteresować Jana Polgara (Piotr Adamczyk), badacza UFO prowadzącego w telewizji popularny program o niewyjaśnionych zjawiskach. Choć Sokolik zostaje publicznie skompromitowany, niedługo musi podjąć z Polgarem współpracę w celu wyjaśnienia tajemnicy lądowania kosmitów we wsi Truskasy. Zwłaszcza iż kontaktem z obcymi wydaje się również zainteresowana władza.
Choć Kasper Bajon osadził fabułę serialu we wczesnych latach 80. – w tle fantastycznej akcji trwa karnawał Solidarności, a władze szykują się już do wprowadzenia stanu wojennego – główną inspiracją było zdarzenie w Emilcinie z 1978 r. Najsłynniejsze, przynajmniej na terytorium Polski, bliskie spotkanie trzeciego stopnia (czyli takie, w którym człowiek miał fizyczny kontakt z obcymi istotami).
Leżący ok. 40 km na zachód od Lublina Emilcin stał się sławny, gdy rolnik Jan Wolski zdał relację ze swojego kontaktu z obcymi istotami. Wiosennym wieczorem spotkał najpierw dwie niewysokie, ubrane w czarne kombinezony istoty o zielonych twarzach i palcach połączonych „cienkimi płetewkami”. Obie wsiadły na jego furmankę i rozmawiały „drobnym głosem”. Gdy wyjechali z olszynowego lasu, Wolski zobaczył biały, unoszący się w powietrzu pojazd. „To był kształt autobusu, krótszego” – relacjonował później ekipie telewizyjnej, która na miejscu zdarzenia nakręciła reportaż.