Jak chcesz, to sam się tym zajmij!

newskey24.com 5 dni temu

Sama se tym zajmij, skoro cię to obchodzi! Mamo, urodziłaś dla siebie, a nie dla mnie, więc niech ty i tata zajmujecie się swoim Bartkiem. Ja muszę się wyspać przed zajęciami.

Krzysiu, nie proszę cię tak często. Tylko raz, żebyś odprowadził go do szkoły. Wszyscy będą z rodzicami, to przecież pierwszy września…

Właśnie, z rodzicami przerwał jej syn. A gdzie byli moi, gdy ja miałem akademie? Zawsze z malcem. Niech teraz sam idzie, nie rozpadnie się.

Nie zawsze… Tylko parę razy tak wyszło. Nie robiliśmy tego specjalnie…

No to teraz też tak wyszło, iż pójdzie sam odparł spokojnie Krzysztof, popijając herbatę.

Magdalena była zaskoczona. Nie spodziewała się takiego oporu. Przecież oni go utrzymują, a on nie chce mieć żadnego udziału w życiu rodziny.

Słuchaj… zaczęła, marszcząc czoło. Żyjesz w rodzinie, Krzysiu. A w rodzinie wszyscy powinni sobie pomagać. My pomagamy tobie dajemy kieszonkowe, gotujemy, sprzątamy, choćby w twoim pokoju. Odwdzięcz się.

Nie prosiłem, żebyście sprzątali mój pokój. I bez kieszonkowych też dam radę. Mam osiemnaście lat, nie jestem dzieckiem ani niańką. Moje zdanie też się liczy.

Po tych słowach Krzysztof wziął kubek i poszedł do swojego pokoju. A Magdalena została sama. Z ciężarem na sercu, nierozwiązanym problemem i co gorsza z myślą, iż jej syn to egoista.

Kiedy zdążył takim się stać?

Jej pierwsze małżeństwo nie wypaliło. Ojciec Krzysztofa nigdy nie dorósł wolał wylegiwać się na kanapie, grać w gry i przeglądać telefon, zamiast budować rodzinę. Czasem pracował, ale zarabiał grosze, które nie starczały choćby na niego. W końcu Magdalena przestała czekać wzięła rozwód i wróciła do matki.

Gdy wyszła za mąż po raz drugi, Krzysztof miał pięć lat. Wiek, w którym dziecko jeszcze akceptuje nowego członka rodziny. Andrzej gwałtownie nawiązał z nim kontakt i niedługo stał się tatą.

A gdy Krzysztof miał dziesięć lat, urodził się Bartek. Pewnie od tego momentu wszystko zaczęło się psuć, choć Magdalena tego nie widziała.

Wtedy Krzysztof pierwszy raz poszedł na rozpoczęcie roku sam. Magdalena po porodzie była w takim stanie, iż szkoła była ostatnią rzeczą, o której myślała. Andrzej pracował, dziadkowie mieszkali za daleko jedni w innym mieście, drudzy na działce.

Krzysiu, tak wyszło… Dasz radę sam, prawda? zapytała przepraszająco. Wiesz, iż bardzo chciałabym pójść z tobą, ale widzisz…

Widzę westchnął. Nic nie szkodzi. Już nie jestem mały.

W ciągu następnych lat sytuacja powtarzała się. Bartek często chorował, a Krzysztof w końcu zaczął się buntować. Najpierw unikał pomocy, potem otwarcie odmawiał.

Dlaczego mam sprzątać salon, skoro tam choćby nie bywam? To wasza przestrzeń, więc wy to róbcie.

Ale jadasz w kuchni odparła Magdalena. A sprzątać tam muszę ja. I gotować też.

Wycierasz każdą kroplę wody. Gdybym żył sam, nie przejmowałbym się takimi rzeczami. Tobie to potrzebne więc ty to rób.

Teraz znów był problem nikt nie mógł odprowadzić Bartka do szkoły. Dziadkowie za daleko, Andrzej w delegacji, a Magdalenę nie zwolniono z pracy. Krzysztof po raz pierwszy stanowczo odmówił, choć miał wolny dzień.

Co teraz?

Najpierw zadzwoniła do męża.

Aha. Więc chce dorosłości? Dobrze, wrócę, porozmawiamy. Skoro chce, niech spróbuje burknął Andrzej.

Andrzeju, bez radykalnych kroków… zlękła się. Już go tracimy. A tak to zupełnie odejdzie.

Niech idzie. Zobaczymy, jak będzie żył bez tato, podwieź i mamo, odbierz mi paczkę. My mu nie odmawiamy.

Magdalena westchnęła. Miał rację, ale bała się. Andrzej był uparty i mógł postawić twarde ultimatum.

Problem z Bartkiem rozwiązał się dzięki przyjaciółce, Oldze, która zabrała go do szkoły i na spacer.

Ola, dziękuję, uratowałaś mnie powiedziała Magdalena, gdy odebrała syna. Chodź, napijemy się herbaty.

Spokojnie. Ty też pomagałaś mojemu. Matki muszą trzymać się razem.

Olga, młodsza od Magdaleny, zrozumiała Krzysztofa.

Zbyt go naciskasz. Dla niego sprzątanie to nie obowiązek, a twój kaprys. I Bartka urodziliście dla siebie… Ale i ciebie rozumiem. To przecież rodzina.

Chcę tylko, żeby obowiązki były sprawiedliwe.

Albo przestańcie mu pomagać, gotujcie tylko dla siebie, albo… wynajmij mu mieszkanie. Niech sam zobaczy, jak to jest.

A jeżeli rzuci studia? Albo zniknie?

jeżeli zechce, i tak ucieknie. Ja wyszłam za mąż młodo, byle tylko uciec od rodziców.

Gdy Andrzej wrócił, postanowili wynająć Krzysztofowi kawalerkę. Na dwa miesiące, w sąsiednim bloku.

Aha. Wyrzucacie mnie mruknął Krzysztof, ale klucze wziął. Wiesz, iż sam nie dam rady.

Nie wyrzucamy odparł Andrzej. Jesteś naszym synem. Ale skoro nie chcesz żyć z nami, witamy cię tylko jako gościa.

Kto powiedział, iż nie chcę?

Wspólne życie to nie tylko prawa, ale obowiązki. Płacimy za mieszkanie, dajemy jedzenie. Ale dalej radź sobie sam. Albo wzajemność, albo samodzielność.

Krzysztof burczał, ale się wyprowadził. Przez miesiąc nie odzywał się. Potem zaczął dzwonić pytał, jak wyczyścić płytę, co kupić do prania. W końcu zapytał, jak ugotować zupę.

Tęsknimy za tobą powiedziała mu na pożegnanie.

Nie odpowiedział. Tylko mocno ją przytulił.

Po trzech miesiącach oznajmił, iż chce wrócić.

Tylko żeby było sprawiedliwie. Bartek wasza sprawa, nie moja.

To twój brat warknął Andrzej.

Stop! przerwała Magdalena. Bartek to nasz syn. Krzysztof ma rację. Nie chce pomagać nie musi. Ale sprzątać będzie.

Ustalili obowiązki. Krzysztof miał myć łazienkę raz w tygodniu, korytar

Idź do oryginalnego materiału