Zdaje się, iż zatoczyliśmy pełne koło i ponownie po wielu latach gry na filmowej licencji nie muszą kojarzyć się z katastrofalnymi kupsztalami. Wprawdzie Indiana Jones i Wielki Krąg nie został oparty na żadnym z filmów, stanowiąc kompletnie nowy rozdział w kronikach Indy’ego, ale wciąż kinowy rodowód wywoływał we mnie spazmy zgorszenia. Te na szczęście okazały się kompletnie niepotrzebne, bo stojące za tą produkcją Machinegames nie tylko dostarczyło spóźnionego pretendenta do tytułu gry roku (wszak nagrody już rozdano), ale też najlepszą opowieść o doktorze Jonesie od lat.
Spis Treści
- Fabuła
- Bohaterowie
- Łamigłówki
- Walka
- Świat gry
- Oprawa
- Podsumowanie
Kup Indiana Jones i Wielki Krąg (XSX)
Filmowe doznania
Co prawda poprzeczka nie była zawieszona zbyt wysoko, bo „Królestwo Kryształowej Czaszki” bynajmniej nie zachwycało, a zeszłoroczny „Artefakt przeznaczenia” okazał się wyjątkowym paździerzem, ale trzeba oddać carowi co carskie – Wielki Krąg spokojnie można by uznać za zbudowany na kanwie scenariusza zaginionego filmu z lat 80. Naprawdę dawno nie spotkałem się z licencjonowaną produkcją, która tak dobrze byłaby w stanie oddać klimat pierwowzoru (spora w tym zasługa genialnej muzyki autorstwa Gordy’ego Haaba), a tymczasem proszę, magikowi z Machinegames w postaci Tommy’ego Tordsona Björka udało się to w zasadzie bezbłędnie.
Historię osadzono między pierwszym a drugim filmem. Jones po rozstaniu z Marion wraca do pracy na Uniwersytecie Marshalla. Jak można się spodziewać, nie zagrzewa tam zbyt długo miejsca. Do uniwersyteckiego muzeum włamuje się recytujący łacinę olbrzym, kradnie mumię kota, nieco turbuje próbującego zapobiec kradzieży Indianę, a potem rozpływa się w mrokach nocy. Cóż więc innego począć, jak nie założyć na głowę kapelusza, chwycić bicz i wyruszyć w długą, pełną przygód podróż po całym świecie, na czele z Watykanem?
Plejada awanturników
Indiana Jones i Wielki Krąg to u podstaw klasyczna, awanturnicza przygoda, co rusz zarzucająca nas masą charakternych, świetnie napisanych (i genialnie zagranych, na czele z niemalże bezbłędnie imitującym manieryzmy Harrisona Forda Troyem Bakerem) bohaterów i faszystów (zarówno niemieckiej, jak i włoskiej narodowości) do obicia. Scenarzyści odwalili kawał świetnej roboty, o czym świadczy chociażby fakt, iż wywodów Emmericha Vossa, głównego złego tej opowieści, słuchać można by w nieskończoność, a do towarzyszącej nam Giny Lombardi, poszukującej swojej siostry reporterki, trudno nie zapałać uczuciem. To właśnie bohaterowie stanowią trzon tej historii, bo choć sam główny wątek wypada zadowalająco, ponownie nurzając się w zahaczających o tematykę paranormalną teorii spiskowych, to skłamałbym, mówiąc, iż jest on jakkolwiek głęboki. Ot, poziom oryginalnej trylogii, ni mniej, ni więcej.
Podróże i łamigłówki
Trudno to zatem uznać za minus, bo przecież Indiana Jones właśnie taki ma być. Zamiast nurzać się w filozoficznej pretensjonalności, jego perypetie mają stanowić wymówkę, by pojeździć po świecie w poszukiwaniu przygód, a tych znajdziecie tu mnóstwo. Wielki Krąg to przede wszystkim gra przygodowa, a dopiero potem gra akcji, toteż rdzeniem rozgrywki jest zręcznościowa eksploracja i rozwiązywanie zagadek (w ich trakcie kamera płynnie przeskakuje z trybu pierwszoosobowego na trzecioosobowy). Te pierwsze wprawdzie wypadają mało finezyjnie, choćby jeżeli bujanie się na biczu sprawia sporo frajdy.
Te drugie natomiast cieszą kreatywnością twórców, a przy okazji nie straszą dłużyznami. O ile w Tomb Raiderach zdarzało mi się westchnąć niekiedy na myśl, iż właśnie znowu czeka mnie kilkanaście minut rozkminiana jakiejś dziwnej, starożytnej łamigłówki, o tyle tutaj to uczucie nie pojawiło się w moich trzewiach ani razu. Rozwiązanie zawsze jest w zasięgu ręki, a same zagadki rzadko kiedy obejmują więcej niż kilka pomieszczeń. Co ważne, poziom ich trudności ustalić można niezależnie od walki, więc o ile chcecie po prostu sprać kilku Niemców, kilka przy tym myśląc, droga wolna. Tak samo w drugą stronę, fani główkowania mogą przesunąć suwak na najtrudniejszy poziom.
Zawsze o włos od tragedii
Nie polecam natomiast ogłupiania samych przeciwników, bo walka jest całkiem przystępna, a przy tym (wbrew temu, co napisałem wcześniej) naprawdę miodna. Od razu powiem, iż fani Wolfensteinów od tego samego studia będą mogli chwycić za broń palną, ale srogo się zawiodą, bo ta jest tutaj fatalna i po prostu nieefektywna. Kule zaledwie miziają naszych oponentów, pozwalając im na wytrzymanie do trzech trafień w czerep. Odrzućcie więc militarny postęp i uwolnijcie swoją zwierzęcą naturę, piorąc wrogów po gębach poprzez całkiem przyjemny system walki na gołe pięści, lub chwytając leżącą akurat gdzieś obok patelnię lub szczotkę do kibla. „Broń biała” wprawdzie może posłużyć do cichego eliminowania przeciwników, ale stawiając na rozgrywkę skradanką, podobnie jak w Star Wars: Outlaws na własne życzenie odrzecie grę z miodności.
Wielki Krąg perfekcyjnie oddaje tę nieprzewidywalność i pewną slapstickowość scen akcji z filmów. Każda broń ma bowiem swoją wytrzymałość, więc co rusz trzeba miotać się w kontrolowanych chaosie starcia w poszukiwaniu czegoś, co da nam przewagę nad oponentami. Nic nie stoi przy okazji, by gwałtownie strzelić im z bicza w tyłek bądź inną część ciała. Grzmotnięcie ich w twarz pozwoli na ich chwilową mobilizację, z kolei uderzenie w dłoń zmusi ich do upuszczenia dzierżonej broni, którą możemy „zarekwirować” i obrócić przeciwko jej dotychczasowemu właścicielowi. Warto jednak pamiętać, iż na późniejszych etapach przeciwnicy znacznie chętniej będą korzystać z broni palnej, więc wbiegnięcie do wrogiego przyczółku z patelnią w ręce może okazać się niezbyt dobrym pomysłem.
Nieonieśmielająca swoboda
Przy posterunkach będąc, warto wspomnieć nieco o strukturze samej rozgrywki, bo i pod tym względem Wielki Krąg potrafi zaskoczyć. Większość z odwiedzanych lokacji przyjmuje otwartą strukturę, ale spokojnie, nie jest to otwarty świat na modłę tych od Ubisoftu. Mapy są stosunkowo niewielkie, ale jednocześnie na tyle duże, by twórcy mogli w nich upchnąć trochę zadań pobocznych, zarówno tych fabularnych, świetnie wtapiających się w główny wątek, jak i pomniejszych łamigłówek czy znajdziek do zebrania. Eksplorować warto, bo w świecie gry znaleźć można też podręczniki, pozwalające na odblokowanie nowych umiejętności (o ile posiadamy odpowiednią liczbę punktów, zdobywaną za zaliczanie zadań i robienie zdjęć konkretnym miejscom). Twórcy uznali przy tym, iż co za dużo, to i gracz nie ogra, więc większe lokacje przepleciono mniejszymi, zamkniętymi miejscówkami. Pozwala to odetchnąć od otwartego świata, przy okazji zapewniając odpowiednie tempo przygody.
Techniczny majstersztyk
Indiana Jones i Wielki Krąg to również majstersztyk pod względem technicznym. Przede wszystkim wygląda on obłędnie choćby na konsoli. Oko cieszą przede wszystkim szczegółowe modele bohaterów, na których ubraniach można dostrzec choćby zagniecenia po potyczkach. Kapitalnie prezentują się również same lokacje o bogatej i różnorodnej architekturze, aczkolwiek tutaj na dalszym planie zaczynają razić mniej szczegółowe elementy otoczenia czy zubożone oświetlenie, a i pop-up obiektów potrafi niekiedy przestraszyć. Na osłodę natomiast dostajemy niezachwiane 60 FPS bez żadnych trybów jakości i wydajności. Wielki Krąg po prostu wygląda świetnie i działa świetnie, tak jak powinno być zawsze. Pewną łyżką dziegciu są drobne błędy techniczne, które ujawniają się w późniejszych etapach przygody, ale na szczęście tyczy się to wyłącznie wykrzaczających się czasem animacji.
Uncharted dla turystów
Życzę sobie (i Wam zresztą też) więcej takich gier. Indiana Jones i Wielki Krąg to świetna odtrutka po tych wszystkich atrakcjach, które na premierę raz za razem dostarczają nam kolejne tytuły. Mamy tu do czynienia z dobrze przemyślaną i świetnie zrealizowaną produkcją, która świetnie oddaje klimat kinowego pierwowzoru, a przy tym nie zapewnia doświadczenie, które bawiłoby choćby w odseparowaniu. Absolutnym skandalem jest to, iż premiera Wielkiego Kręgu przypadła tuż po gali The Game Awards, więc na swoją szansę na statuetkę tytuł ten czekać będzie musiał kolejny rok, a wtedy prawdopodobnie nikt z organizatorów już o nim pamiętać nie będzie. Szkoda, bo to jedna z najlepszych produkcji ostatnich kilku miesięcy.
Indiana Jones i Wielki Krąg – recenzja (XSX). Fortuna i chwała
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Bethesda Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.