Im dalej w LAS, tym więcej koncertów

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Las


Piotr Tkacz-Bielewicz: Jak to się stało, iż zacząłeś organizować koncerty?

Krystian Piotr: W 2012 roku razem z moim przyjacielem Tomkiem wynajęliśmy na Wawrzyniaka przestrzeń na trzecim piętrze byłych Poznańskich Zakładów Graficznych. Początkowo była to sala prób / studio dla nas i kilku naszych znajomych. Po około roku, przy okazji moich 30. urodzin stwierdziłem, iż warto zrobić w tym miejscu publiczne wydarzenie (wcześniej pod nazwą LAS zorganizowaliśmy z Tomkiem kilka otwartych domówek z DJ). Zaplanowaliśmy dwudniowy event (13–14 grudnia 2013). Zainteresowanie tym wydarzeniem było tak duże, iż drugi dzień został oficjalnie odwołany i odbył się jedynie w gronie znajomych. Pierwszy koncert zaproponował nasz znajomy ze studia Bartek Rogalewicz – ROGI. Zagrał w najmniejszej sali (the black lodge) dla 30 osób solo na perkusji i gitarze. Koncert rozpoczął się dokładnie o 21.37. Pamiętam, iż ktoś się spóźnił parę minut i go nie wpuściliśmy. Takie mieliśmy wtedy poważne zasady (śmiech).

Wieść o tym miejscu gwałtownie się rozniosła i w bardzo krótkim czasie zaczęły do mnie spływać propozycje koncertowe. Nie mieliśmy początkowo planów, aby cyklicznie organizować wydarzenia, ale zainteresowanie zarówno po stronie publiczności – myślę, iż też podsycane aurą miejsca niedostępnego, bo do LAS-u na Wawrzyniaka nie można było się dostać z ulicy; należało wiedzieć, gdzie wejść w bramę, potem przejść przez podwórko, potem kolejne drzwi i na trzecie piętro częściowo opuszczonego budynku – jak i po stronie artystów było tak duże, iż nie mogliśmy tego tak po prostu zignorować.

fot. Las

Oczywiście wiele godzin spędziliśmy na rozmowach o miejscach w mieście, miejscach aktywnych, które nie są jedynie barem czy knajpą, ale po prostu tworzą jakąś społeczność, wpływają na miasto, na jego charakter, na to jak ludzie mogą się w nim odnaleźć. Był to okres, kiedy dość często wyjeżdżaliśmy na koncerty do Berlina, do Szwajcarii, odwiedzaliśmy squaty i miejsca koncertowe Kopenhagi i na pewno te podróże, te rozmowy i doświadczenia ukształtowały wyobrażenie, które z czasem zaczęliśmy realizować.

W pierwszej lokalizacji wystąpili m.in. Jean-Philippe Gross / David Chiesa / Xavier Querel, Ryan Jordan, Bruital Orgasme, Micromelancolie, We Will Fail, Jimmy Trash i inni.

Niestety nasza działalność zakończyła się w kwietniu 2014 roku przez donosy jednego starszego sąsiada, który przy każdym evencie wzywał policję. Pamiętam jedną zabawną sytuację, kiedy podczas noise’owego koncertu Ryana Jordana policjanci zapukali do drzwi i gdy zobaczyli salę wypełnioną dymem z hazera, światłem stroboskopowym i ogromnym ciśnieniem akustycznym, ich miny były bezcenne. Dłuższą chwilę im zajęło skonstruowanie pytania „co się tutaj dzieje?”.

PTB: Po takim cliffhangerze nie mogę nie zapytać: jak sobie dalej poradziliście?

KP: Ostatni koncert na Wawrzyniaka odbył się 4 kwietnia, już 12 kwietnia zorganizowaliśmy kolejne dwudniowe wydarzenie na squacie Od:zysk przy Starym Rynku, później w maju w Słodowni Starego Browaru i już we wrześniu tego samego roku odbył się pierwszy koncert w nowym i w zasadzie najważniejszym miejscu – przy Małych Garbarach.

Zostaliśmy zmuszeni do otwarcia lokalu, który nie był w pełni gotowy, dlatego przez kolejny rok zachodziły zmiany wewnątrz. Ogólnie było to miejsce na 150 osób, stary budynek fabryczny z czerwonej cegły ze skośnym drewnianym dachem, z dobrymi adekwatnościami akustycznymi. Zdecydowana większość zorganizowanych przez LAS koncertów odbyła się właśnie pod tym adresem, a dokładnie od #17 do #284. Nie sposób wymienić wszystkich, którzy tam wystąpili; jest kilka nazwisk, które najbardziej zapamiętałem: Kevin Drumm, , Anika, Syny, VTSS, The Body, Phill Niblock, Man Forever, Nadja, Radian, Wrekmeister Harmonies, Jerusalem In My Heart, Konstrukt, Mirrors For Psychic Warfare, , BNNT, The Telescopes, Gordon Ashworth, Dave Phillips, Lotto, MoE, Woody Alien, Author & Punisher,

fot. Las

W sumie około 650 zespołów i artystów. Poza tym, a pewnie dla wielu osób przede wszystkim, LAS stał się miejscem imprez. Był np. stałym punktem cyklu Brutaż w Poznaniu. Sami też stworzyliśmy cykle DJ-skie / live-actowe i zaprosiliśmy zewnętrznych kuratorów. Kierowaliśmy się przy tym zasadą, aby nie były to zwykłe imprezy techno, a wieczory z muzyką różnorodną, otwarte na nowe i nieoczywiste.

Kilkutygodniowe wypowiedzenie umowy najmu dostaliśmy w czerwcu 2017 roku, czyli po prawie trzech latach.

Jesienią 2017 i wiosną 2018 zorganizowaliśmy cykl wydarzeń w Scenie Roboczej (były to zabukowane wcześniej koncerty, których zwyczajnie nie chcieliśmy odwołać).

Jednocześnie w styczniu 2018 udało się zorganizować pierwszy koncert w Pawilonie (Scott Kelly), gdzie LAS działa do dziś.

PTB: A co czujesz i/lub myślisz, mijając parcelę przy Małych Garbarach, która do dziś stoi niezagospodarowana?

KP: Zdarzyły się momenty optymistycznego spojrzenia na przyszłość. Czułem, iż mógłbym długo pracować w ten sposób, i pocieszałem się myślą, iż przecież są miejsca, które od kilkudziesięciu lat tak działają.

Jednak od początku wiedzieliśmy, iż ta sytuacja me termin ważności. Pierwotnie określony na około sześć lat, a faktycznie skończyło się po trzech.

Mieliśmy cały czas poczucie budowania tego miejsca, jego fizycznego ulepszania (w planie była chociażby wymiana okien, drewniana podłoga, zaczęły się rozmowy o przesunięciu baru poza salę koncertową itp.), ale także budowania programowego i jego społecznej roli w mieście.

fot. Las

Nie wszystko było łatwe, chociażby weekendowe imprezy do rana, które z jednej strony pozwalały na finansowe funkcjonowanie, ale z drugiej były bardzo męczące fizycznie. To wszystko zostało nagle przerwane i w jednej chwili plany przestały mieć znaczenie. Dzisiaj, mijając to puste miejsce, już chyba nic nie czuję, nie mam potrzeby zastanawiania się nad tym, co by było.

Częściej myślę o pierwszej lokalizacji na Wawrzyniaka, gdzie od naszej wyprowadzki nic się nie zmieniło i nic się tam nie dzieje od dziewięciu lat! Mieszkam zaraz obok i codziennie widzę okna tego miejsca, które jeszcze niedawno tak fascynowało czymś nowym i niepowtarzalnym, a teraz staje się ruiną (na potrzeby dewelopera). W momencie naszej eksmisji cały budynek Poznańskich Zakładów Graficznych razem z bardzo dużą działką kosztował 4 mln zł i wtedy był jeszcze w całkiem niezłym stanie. Myślę, iż gdyby np. miasto to kupiło i pozwoliło na dalszy najem funkcjonującym inicjatywom, to dzisiaj mielibyśmy coś, co mogłoby być ogromnym atutem nie tylko Jeżyc, ale całego Poznania.

Poza licznymi pracowniami artystycznymi, rzemieślniczymi, muzycznymi była tam palarnia kawy, „sala koncertowa”, duże agencje reklamowe, częste outdoorowe eventy; czuć było, iż to miejsce żyje i ma duży potencjał; szkoda, iż nikt tego nie zauważył.

PTB: Patrząc na to wszystko z szerszej perspektywy, nie tylko czasowej, jak myślisz, co można/należałoby zrobić, żeby takie sytuacje nie miały miejsca?

KP: Myślę, iż rdzeń problemów opisanych wyżej tkwi w tym, jaką pozycję zajmują takie działania w społeczeństwie. Jak wiemy, niestety marginalną, nie pamiętam dokładnych danych, ale chyba tylko jedna na dziesięć osób bywa raz na rok w muzeum/galerii, a większość nigdy nie była. Koncerty muzyki eksperymentalnej to nie jest rozrywka dla tłumu, to niestety przez cały czas wyzwanie dla szerszej publiczności.

Co należy zmienić? Myślę, iż edukacja ma znaczenie, wychowanie ma znaczenie.

Nie wiem, co akurat w moim przypadku spowodowało zainteresowanie tym tematem, bo ani jedno, ani drugie nie było obecne w moim dzieciństwie. Może częste spacery do lasu… może pewne znajomości z okresu dojrzewania…

Dodam, iż nie jestem fanem usilnego namawiania ludzi do uczestniczenia w eventach, które organizuję. Owszem, należy o nich informować, ale jeżeli jest ktoś w Poznaniu, kto interesuje się muzyką eksperymentalną i po 10 latach mojej działalności nie słyszał o niej albo nie trafił do LAS-u, to albo jednak się nie interesuje, albo jest arogancki do tego stopnia, iż chodzi tylko na własne koncerty.

PTB: Czym się kierujesz, zapraszając artystów?

KP: Staram się organizować koncerty artystów, którzy, ogólnie mówiąc, mają swój oryginalny język, przełamują schematy, poszukują, tworzą nową muzykę, którzy zaprzeczają tezie, iż w muzyce już się nic nie wydarzy. Nie kieruję się ich popularnością czy komercyjnym myśleniem o wydarzeniu. To niestety stanowi duże wyzwanie.

PTB: Jako iż rozmawiamy przed dziesiątymi urodzinami LAS-u, to chciałbym zapytać, jakie wydarzenia szczególnie wspominasz.

KP: Z okresu na Wawrzyniaka najbardziej zapamiętałem wspomniany już koncert Ryana Jordana, ale najwięcej odkryć wydarzyło się na Małych Garbarach.

Już drugi koncert, Stear / Poino był niezwykle dobrym zaskoczeniem. Niedługo później wystąpił szwedzko-berliński Batalj, potem Föllakzoid, Nadja, Author & Punisher, Scott Kelly / Sanford Parker, Julies Haircut, Anika, OvO, Radian, Moe, Convulsif, Gordon Ashworth, Avec Le Soleil Sortant De Sa Bouche, Billy Roisz, Robert Curgenven, Koichi Shimizu, Father Murphy, Muscle & Marrow, Cantenac Dagar, Jerusalem In My Heart, Konstrukt, Squadra Omega, Golden Oriole, Horacio Pollard, Wrekmeister Harmonies, Radian, Sun Worship, Jung An Tagen, Aluk Todolo, Common Eider King Eider, Man Forever, Mai Mai Mai, to te, które najwyraźniej pamiętam.

Cieszę się, iż mieliśmy przyjemność śledzić rozwój polskich artystów, takich jak Syny, Lotto, Gołębiewski / Piernikowski, VTSS, Resina, BNNT czy Antonia Nowacka, albo doświadczyć końca czy przerwy w działalności niektórych grup, np.: Woody Alien, Kirsten, Jesień.

Dużo ludzi wspomina pierwszy występ Kevina Drumma jako ten robiący duże wrażenie. Był weekend, kiedy gościliśmy The Body i Uniform, a dzień później Phila Niblocka.

Zorganizowaliśmy kilka edycji Noise Night, gdzie występowało 5–6 artystów wyłącznie noise’owych, albo LAS Week, gdzie w ramach jednego tygodnia codziennie odbywały się koncerty.

Później w krótkim cyklu w Scenie Roboczej wystąpili m.in. Of The Wand And The Moon, Mohammad, Jessica Moss, Jarboe, Trevor Dunn / Balazs Pandi, ZS.

No i z obecnego etapu w Pawilonie wymienię chociaż część: Lightning Bolt, Big Brave, Matt Elliot, Rashad Becker / Eli Keszler, Xiu Xiu, ZU, Jaye Jayle, Efrim Menuck, Robert Piotrowicz, Loscil, Puce Mary, Colin Stetson, Oren Ambarchi, DUMA, Hiro Kone, Maria W Horn, Oval, Unsane, Bohren & Der Club Of Gore, Prison Religion, Elvin Brandhi… Chciałbym wymienić wszystkich, ale to chyba mija się z celem.

Do tego prawie co roku organizuję specjalne wydarzenie z okazji rozpoczęcia działalności LAS-u. W tym roku już dziesiąte. W sumie do tej pory zorganizowałem występy około 650 artystów/zespołów z kilkudziesięciu różnych krajów.

PTB: A czego możemy się spodziewać na najbliższych urodzinach?

KP: Najbliższe urodziny będą okazją do wysłuchania dwóch premier: wystąpią Colin Stetson + Stian Westerhus + Erland Dahlen w nowym projekcie 10¹⁷ oraz Piernikowski z nowym materiałem.

W obu przypadkach nie słyszałem nowych nagrań, ale mam pełne zaufanie do tych artystów. I czekam z niecierpliwością na ich występy.

Do tego będą niespodzianki, które są z innych muzycznych światów, stawiam na różnorodność nowej muzyki, odkrywanie, zaskakiwanie i eksperymentowanie, czyli krótko mówiąc: LAS.

Idź do oryginalnego materiału