Aktor i komik Eddie Murphy był głównym faworytem do Oscara dla najlepszego aktora drugoplanowego za występ w "Dreamgirls" (2006). Film, jak i jego występ, zebrał wiele pochlebnych recenzji, które miały przełożyć się na statuetkę.
Eddie Murphy: Oscar przeszedł mu koło nosa. Wszystko przez jedną rolę
Niestety, niedługo po ogłoszeniu nominacji na ekranach kin pojawił się "Norbit" Briana Robbinsa, w którym gwiazdor zagrał kilka ról, w tym tytułową. Aktor do dziś jest przekonany, iż występ w filmie przekreślił jego szanse na zdobycie nagrody. Sam jednak nie patrzy na tę produkcję aż tak surowo, jak większość widzów.Reklama
"Uwielbiam 'Norbita'. Film jednak zadebiutował w kinach zaraz po tym, jak otrzymałem nominację do Oscara. Od razu więc pojawiły się artykuły typu: 'Jak może dostać Oscara, skoro zagrał w takiej produkcji?'. A przecież to są zupełnie dwa różne tytuły"- mówił w rozmowie z magazynem "Complex".
Podczas wywiadu gwiazdor starał się bronić produkcji. przez cały czas uważa ją za zabawną i świetnie się bawił przy jej realizacji:
"Napisałem scenariusz do filmu wraz z moim bratem Charliem i oboje uważamy, iż 'Norbit' jest zabawny. Problem z produkcją polega na tym, iż po premierze przyznano mi Złote Maliny dla najgorszej aktorki [w produkcji wcielił się w aż trzy postacie, w tym w kobietę o imieniu Rasputia - przyp. red.], najgorszego aktora i najgorszego aktora dekady. A ja na to: 'Dajcie spokój, przecież to nie jest aż tak złe'".
Ostatecznie statuetka dla najlepszego aktora drugoplanowego powędrowała do Alana Arkina za kreację dziadka w filmie "Mała Miss". Rola w "Dreamgirls" do dziś pozostaje jedyną, za którą Murphy otrzymał nominację do Oscara.
Zobacz też:
Legenda polskiego kina żegna się z aktorstwem. "Czas kończyć"