Hannover 1832.

drzoanna2.wordpress.com 3 tygodni temu

Kiedy wpiszecie w okienko wyszukiwarki „Podróż Rudolfa po Europie„, ale lepiej oryginalne „Rudolph’s Reise durch Europa„, od razu wyświetlą się wam linki do e-booków, takich jak te:

https://www.digitale-sammlungen.de/en/search?filter=volumes%3A%22bsb10430026%2FBV023355982%22

Prowadzą one do ponad 700-stronicowego wydania (jeśli traficie na pełne, dwutomowe, górny link to jedynie druga część) książki Heinricha Wernbergera, (1802-1872) Rudolph’s Reise durch Europa: In getreuen Schildernungen der vorzüglichsten Städte, merkwürdigsten Naturansichten, Sitten u.s.w.; ein Panorama für die heranreifende Jugend beiderleid Geschelechts, czyli Podróż Rudolfa po Europie: W wiernych opisach najwspanialszych miast, najdziwniejszych widoków przyrodniczych, zwyczajów itp.; panorama dla dojrzewającej młodzieży obu płci.

Ten przydługawy tytuł daje nam sporo informacji o zawartości tej publikacji,
dziś prawdopodobnie nazwalibyśmy ją popularnonaukową dla młodzieży, a pobieżny zerk pozwala wysnuć wniosek, iż ma ona formę rozmów, jakie toczy rzeczony Rudolf z różnymi osobami. Najpierw sądziłam, iż chodzi o mieszkańców krajów, przez które wędruje, ale ponieważ personalia rozmówców się powtarzają przez całe 708 stron, doszłam do wniosku, iż może chodzi o jego współtowarzyszy, może o specjalistów z różnych dziedzin, którzy komentują zagadnienia ze swojego podwórka.
Przyznam, nie wnikałam – czytanie tego ozdobnego gotyku i to po niemiecku, w którym ogarniam jedynie „Hände hoch” albo „Du bist ein Scheiße großer Arsch” – okazało się wyczynem ponad moje siły.

Jak łatwo można doczytać na strony tytułowej – książka ukazała się w 1832 roku nakładem Wydawnictwa Bauer & Raspe, specjalistycznego w zakresie
heraldyki, z grupy wydawniczej Degener i najbardziej znanego z wydawania ksiąg herbowych Siebmacher, cokolwiek to znaczy. Zostało założone w 1743 roku przez norymberskiego księgarza Gabriela Nicolausa Raspe poprzez przekształcenie księgarni Johanna Steinsche z księgarni detalicznej w księgarnię wydawniczą i z tego co wiem działało jeszcze w 2019 roku.

Przyjrzyjmy się dokładnie stronom tytułowym – można się z nich dowiedzieć także, iż 1 tom zawierał 8, a drugi 25 ilustracji, w sumie było ich więc 33.
Żeby odszukać ich autora trzeba się już trochę bardziej wysilić 🙂
Ale ja się wysiliłam i mam 🙂
To Anton Paul Eisen (1777-1843) grafik z Norymbergii.


Ilustracje te wykonano techniką manualnie kolorowanego miedziorytu, o ile wierzyć opisom poniższych aukcji, ponieważ wysiliłam się jeszcze bardziej i odnalazłam same ilustracje również:

https://www.ebay.com/itm/196479704749 Berlin

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304373/london-ansicht-view Londyn

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304372/paris-france-vue-ansicht-view Paryż

https://www.ebay.com/itm/175980856601?chn=ps&mkevt=1&mkcid=28 Neapol

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304459/basel-bale-schweiz-suisse-switzerland-ansicht Bazylea

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304477/hamburg-gesamtansicht Hamburg

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304462/stockholm-sverige-sweden-schweden-ansicht-view Sztokholm

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304464/madrid-espana-spain-spanien-ansicht-view Madryt

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304468/muenchen-gesamtansicht-oberbayern-bayern-ansicht Monachium

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304470/stuttgart-gesamtansicht-baden-wuerttemberg Stuttgart

https://www.booklooker.de/B%C3%BCcher/Anton-Paul-1777-1843-und-Heinrich-Wernberger-Eisen+Mainz-Rheinland-Pfalz-Gesamtansicht-Ansicht-view/id/A02uT3kq01ZZF Moguncja

https://www.buchfreund.de/de/d/p/101304472/frankfurt-a-m-am-main-gesamtansicht-hessen Frankfurt nad Menem

Może wam uda się odnaleźć więcej, ja natrafiłam w necie jedynie na te 12 z 33, wystawione na różnych aukcjach różnych portali sprzedażowych.
Zauważyłam, iż 11 z nich posiada wymiary 21 na 11 cm, a jedna jest mniejsza, mierzy ok 15 na 10,5 cm.
Zauważyłam też, iż jeżeli choćby nazwa miasta w tytule się powtarza, to zawsze chodzi o tę samą grafikę, nie taką samą, a tę samą, choć wystawione są na innych aukcjach i portale sprzedażowe też są inne.
Wystarczy porównać jakieś drobne plamki czy niedoskonałości grafiki, plamki tłuszczu czy tuszu/farbki (?) na arkuszu itepe.

Weźmy przykładowo tę poniżej:

https://www.abebooks.co.uk/art-prints/Hamburg-Gesamtansicht-Eisen-Anton-Paul-1777-1843/30881382275/bd Hamburg

albo tę: https://www.ebay.co.uk/itm/355777574024?chn=ps&_ul=GB&mkevt=1&mkcid=28 Monachium

i porównajcie z tymi wyżej.
Identiko.
Ustaliłam też, iż wszystkie, na Ebay, Amazon, AbeBooks, ZVAB, Buchfreund itepe, sprzedaje Antiquariat Steffen Völkel, Seubersdorf, Niemcy.
Czy oznacza to, iż w obiegu sprzedażowym są dostępne tylko te, pojedyncze egzemplarze z tego jednego antykwariatu?
To, iż nie trafiłam na inne, nie daje absolutnej pewności, jednak biorąc pod uwagę, jak dokładnie neta przegrzebałam, jest to mocno prawdopodobne. Choć oczywiście mogą sobie spokojnie leżeć/wisieć na ścianach itp gdzieś w prywatnych kolekcjach czy muzeach, poza zasięgiem sieci i to w większym wyborze, niż te 12 z 33.
Tak jak cała publikacja o podróżach Rudolfa.
Skupmy się jednak na tych odnalezionych w sieci.

Każda z aukcji opatrzona jest adnotacją z wykrzyknikami: iż jest to oryginał, nie kopia ani dodruk, antykwariat działa od 25 lat, wygląda na bardzo solidną firmę i posiada świetne opinie w necie.
No i wystarczy przyjrzeć się rycinom – tak, wyglądają na te niemal 200 lat, reasumując: nie kwestionowałabym autentyczności.
Załóżmy jednak, iż mamy w ręku podobną rycinę w skromnym passe-partout, oprawioną w równie skromną ramkę.

Podpis – Hannover.

Jak łatwo sprawdzić – Hannover widnieje w spisie ilustracji 2 tomu publikacji, choć nie ma go wśród tych dostępnych 12 w necie:

Rycina wygląda „staro”, papier jest pożółły, styl graficzny i czcionka podpisu identiko, jak te z niemieckiego antykwariatu.
Zgadzają się też wymiary, circa 15 na 10,5 cm, tak jak te w rycinie podpisanej „Hamburg”.
No i pozostało coś, co moim zdaniem przesądza o autentyczności, spójrzmy na odwrotną stronę obrazka:

To strona tytułowa książki o podróżach Rudolfa, wydania 2tomowego.

Zapewne poprzedni właściciel (czy też jeden z nich, bo przez niemal 200 lat sporo mogło się wydarzyć) zadbał o to potwierdzenie autentyczności, przyklejając z tylnej strony obrazka stronę tytułową publikacji, z której pochodziła rycina.
Mnie to przekonuje, to oryginalna grafika z 1832 roku, można powiedzieć – trzynasta z tych, które odnalazłam w necie.
Jest jednak różnica – tę trzynastą trzymam w ręce, mam ją na własność, od niedawna 🙂 🙂 🙂
To moja rycina 🙂 🙂 🙂

To właśnie ten obrazek jako pierwszy zwrócił moję uwagę na coś, poza ceramiką, w postach sprzedażowych obserwowanych przeze mnie stronek.
Kury w złotej ramie były później 😛

Mój skarb wymagał jednak pewnego tuningu – należało zabezpieczyć jego odwrotną stronę; brzegi, a szczególnie rożki przyklejonej strony, tego „certyfikatu autentyczności” były przetarte i odwijały się na zewnątrz, narażając na dalsze uszkodzenia.

Miałam parę pomysłów i choćby chciałam włączyć w ich realizację Belitka, ale postanowiłam oddać sprawę w ręce fachowców, od tego przeca są.
Znałam choćby kogoś odpowiedniego, jak mi się wydawało, w pracowni bywałam, zewsząd pozytywne opinie, także od Matyldy, której prace oprawiał.
No i zaniosłam, choć na moje sugestie, jaki to antyk i skarb, Pan skomentował pobłażliwym tonem „żebym tylko wiedziała, jakie to skarby nie przechodziły przez jego pracownię, ho ho ho…” i powinno mnie było tknąć.
Jednak nie tknęło.
Jak debil tłumaczyłam, iż zależy mi na zabezpieczeniu tych przetartych brzegów, zawijających się rożków i Pan wymyślił, iż po prostu przymocuje od tyłu szybkę, ja na to przystałam nie dopytując o szczegóły, nie przypuszczałam bowiem, iż tę szybkę przyklei, zasłaniając paskami papieru po kilka centymetrów tej strony tytułowej z każdej strony.
Ledwo otworzyłam usta, żeby to skomentować usłyszałam, iż o co chodzi, przecież widać cały napis (w domu sprawdziłam dokładnie i nie, kurwa, nie cały, z lewej pod papierem zniknęło słowo „in„), a te rogi były takie brudne i poplamione
No kurde, tak, były brudne, poplamione i pozaginane, ale prosiłam o zabezpieczenie przed dalszym zniszczeniem, nie uczynienie niewidocznymi!
Opadły mi witki, odpuściłam dalszą dyskusję, a w domu, już na spokojnie, docięłam żyletką po centymetrze tego cholernego papieru, z lewej może choćby więcej.

Tak to teraz wygląda:


Zgadza się, super fachowo może to nie jest, ale odsłoniłam ile się dało, dalej klej trzyma mocno no i szybka pod naciskiem żyletki zaczęła już pękać.
Sprawdziłam też (nie pytajcie, jak) czy te brudne, przetarte i plamione brzegi nie zostały przez Pana przycięte, bo wtedy chyba wróciłabym i podpaliła tę jego pracownię, ale szczęśliwie nie, wygląda na to, iż pod szeroką papierową ramką kartka jest nietknięta.
Bo choć jest o 32 lata za młoda, żeby podpadać pod definicję starodruku, to i tak za takie bestialstwo to do piekła, do kotła z najgorętszą smołą!
A ja przez cały czas zastanawiam się, czemu nie użyto przezroczystego papieru… albo czegoś lżejszego od szkła, jakiejś plexi czy grubej folii nawet, wtedy łatwiej byłoby odsłonić całą stronę tytułową książki, z tymi zniszczonymi brzegami włącznie, ponieważ niezależnie od stanu stanowią jego integralną część i też należy je pokazać.
Ech.

Mam nadzieję jedynie, iż to niefortunne zasłonięcie brzegów „certyfikatu autentyczności” jedynie mnie wkurwia, a nie wpłynęło ani na historyczną ani na rynkową wartość przedmiotu.

Więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/odpaly-spis-tresci/

Idź do oryginalnego materiału