Graliśmy w "LEGO Horizon Adventures". Zabawa dla wszystkich?

filmweb.pl 5 dni temu
Zdjęcie: plakat


Gry z serii LEGO od dawna królują, łącząc znane marki, takie jak “Gwiezdne Wojny”, “Piraci z Karaibów” czy “Harry Potter”, oferując graczom nie tylko unikalny wgląd w te światy, ale także znakomitą grę w kooperacji oraz charakterystyczny, nietuzinkowy humor. Co jednak wyniknie z połączenia LEGO i "Horizon: Zero Dawn"? Mieliśmy okazję się o tym przekonać podczas specjalnego pokazu "LEGO Horizon Adventures" w siedzibie PlayStation Polska.

Historia w grze została tak dopasowana, aby idealnie wpisywała się w konwencję oraz trafiała do najmłodszych graczy – samo uprowadzenie mieszkańców wioski, którego jesteśmy świadkami na początku gry, przedstawiono w tak humorystyczny sposób, iż od razu widać, z jakim tytułem mamy do czynienia. Mechanika gry opiera się na tym, iż każdą misję rozpoczynamy z naszej wioski, będącej swoistym hubem, w którym możemy zmieniać stroje i budować kolejne domki dzięki zebranym na misjach złotym klockom. Budynki powstają automatycznie po zebraniu odpowiedniej liczby klocków, a jedyne, co możemy potem zrobić, to dostosować ich elementy do naszych upodobań.



Dla mnie seria gier LEGO jest jak “Shrek” – i nie mam tu na myśli warstw jak u cebuli, ale coś znacznie ważniejszego – humor. Jest on idealnie wyważony, dzięki czemu trafia zarówno do starszych, jak i młodszych fanów. Tutaj pojawia się jednak mój pierwszy zgrzyt z "LEGO Horizon Adventures". O ile niektóre sytuacyjne żarty, jak choćby o trudności liczenia na palcach w przypadku LEGO, były przekomiczne, o tyle inne wywoływały lekkie ciarki żenady. Po krótkim pokazie trudno jednak jednoznacznie ocenić, na ile ten balans przesunął się w stronę humoru wyłącznie dla najmłodszych.



Świat gry wygląda świetnie, choć muszę zaznaczyć, iż mieliśmy okazję zwiedzić tylko jeden biom. Otoczenie jest pełne życia i barw, a wszystkie jego elementy, w tym przeciwnicy, zostały wykonane z istniejących klocków LEGO. Idealnie wpisuje się to w świat oryginalnej gry, w którym strzały Aloy pozbawiały maszyny kluczowych części, osłabiając je. To świetnie uzupełnia immersję w klockowy świat, sprawiając, iż aż chce się odtworzyć wszystkie maszyny z gry w rzeczywistości. Może po premierze ktoś pokusi się o stworzenie instrukcji, albo LEGO wyda nowe zestawy z gry? Zobaczymy.

Jeśli chodzi o rozgrywkę, to sytuacja jest dość prosta. Aloy korzysta z łuku, którego używanie uproszczono tak tylko jak się dało. Postać sama celuje w najbliższy cel, a od nas zależy, czy naciągniemy cięciwę do końca (co zwiększa obrażenia), czy postawimy na szybsze, zadające mniej obrażeń strzały. Aloy napotka także na swojej drodze specjalne moce, takie jak jetpack, potrójny wystrzał, a nawet… gościa z budką z hot dogami, który atakuje wrogów ładunkami wybuchowymi. Na każdym kroku widać, iż uproszczenia i szalone pomysły kierowane są do najmłodszych graczy.



Uproszczenia dotknęły także innych aspektów gry. Chociaż na poziomach rozsiane są krzaki, w których bohaterka może się ukryć przed przeciwnikami, to ich rola na tym się kończy. jeżeli liczyliście na eliminację wrogów z ukrycia, możecie być rozczarowani. Tryb kooperacji pozbawiono również podziału ekranu, głównie ze względu na uproszczoną walkę i zmianę perspektywy kamery na bardziej izometryczną. Jest to jednak zmiana, która moim zdaniem idealnie pasuje do tego tytułu i zastosowanych w nim mechanik.

Podczas całej sesji, która trwała około półtorej godziny, towarzyszyło mi uczucie lekkiej obojętności. Nie potrafiłem wciągnąć się w historię, nie porwał mnie humor, a walka była tak prosta, jak tylko się da. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, iż może nie jestem docelowym odbiorcą tej gry – być może twórcy faktycznie stworzyli tytuł skierowany stricte do najmłodszych, którzy będą się wyśmienicie bawić z klockową Aloy. Ja w tym czasie zajmę się prawdziwymi zestawami LEGO.
Idź do oryginalnego materiału