Gra roku? Recenzujemy "Metaphor: ReFantazio"

filmweb.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: plakat


Jeśli, podobnie jak ja, jesteście zmęczeni mieleniem w nieskończoność gier związanych ze światem "Persony 5", to pewnie z wielką ekscytacją zareagowaliście na zeszłoroczną zapowiedź "Metaphor: ReFantazio". Opowieść wykreowana przez Studio Zero, najmłodsze studio Atlusa, miała stać się ucieleśnieniem marzeń Katsuhiry Hashino, który wraz z Shigenori Soejimą popuścił wodze fantazji tak, iż materiały promocyjne gry pozostawiły wielu fanów zdezorientowanych. Trudno się temu dziwić, skoro pierwsze, co się w nich pojawia, to kreatury z najpopularniejszych dzieł Hieronima Boscha.

  • Sega


"Metaphor: ReFantazio" od pierwszych minut daje wyraźny sygnał, iż fabuła, z którą będziemy się mierzyć, nie będzie należała do najlżejszych i najprzyjemniejszych. Zakończony sukcesem zamach na starego króla w każdej innej rzeczywistości najpewniej eskalowałby w nieskończoność, by krwawym przewrotem usankcjonować nowego władcę. I wtedy cała na biało wkracza do akcji starożytna królewska magia, obwieszczająca wolę zmarłego króla. Na tronie zasiądzie ten, kto po odbyciu szeregu prób ujmie swoją postawą lud całego królestwa. Szkopuł tkwi w tym, iż za większość sznurków pociąga kościół, a w tle widać sylwetkę łudząco podobnego do Griffitha z "Berserka" Louisa. Czy protagonista należący do wyklętego plemienia Elda będzie w stanie przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę? To już zależy od tego, jak poprowadzimy go przez snutą historię.

  • Sega


Jakiekolwiek głębsze dywagowanie o fabule może być potraktowane jako potencjalny spojler, więc ograniczę się do podstawowych faktów, widocznych na pierwszy rzut oka. Najnowsza produkcja Atlusa kontynuuje trudne i miejscami niewygodne tematy. Osiem funkcjonujących w grze plemion z nienawiścią spogląda w stronę dziewiątej rasy, nie szczędząc jej przedstawicielom przemocy i dyskryminacji. Kościół dąży do eksterminacji pogan i nie zawaha się przed niczym, by roztoczyć swoje macki po całym Zjednoczonym Królestwie Uchronii (United Kingdom of Euchronia), łącznie z sięgnięciem po władzę. Całość wydarzeń rozgrywa się natomiast w świecie zadziwiająco zbliżonym swoją konstrukcją do tego wykreowanego przez Tomasza Morusa w "Utopii". Dorzućmy do tego fakt, iż protagonista dysponuje książką przedstawiającą alternatywną rzeczywistość, która kusi spokojem, równością i idyllicznością. Nie będę zdradzać wszystkich niespodzianek, ale całość powoduje, iż poważyłabym się na stwierdzenie, iż jest to najdojrzalsze narracyjnie dzieło Atlusa z ostatnich kilkunastu lat.

  • Sega


Fascynujące również jest zainteresowanie Japończyków Hieronimem Boschem. I nie mówimy tu o zwykłej inspiracji, ale bezpośrednim inkorporowaniu elementów jego dzieł do świata cyfrowego. Bestie, z którymi mamy do czynienia, pochodzą chociażby z "Ogrodu rozkoszy ziemskich", "Świętego Jana na wyspie Patmos" czy "Sądu Ostatecznego". Co zadziwiające, maszkary te nazywane są w grze ludźmi. Tak, żadna z obecnych w grze ras nie jest człowiekiem w naszym rozumieniu tego słowa. To właśnie ludzie stanowią największe zagrożenie dla spokojnego bytowania Uchronii i odpowiedzialni są za zagładę setek istnień. Ich pochodzenie pozostaje tajemnicą, a wyplenienie zdaje się misją niemożliwą do zrealizowania.

  • Sega


Już pierwsze starcie z przeciwnikami udowadnia naszym bohaterom, iż tak naprawdę są oni zaledwie pyłkiem w oku wyższych istot i stawanie z nimi w szranki przy obecnym poziomie siły na kilka się zda. Po zderzeniu się ze śmiercią każdy z członków naszej drużyny doświadcza objawienia. To przypominające przebudzenie Person odblokowuje w ekipie możliwość korzystania z Archetypów. Co zaskakujące, nie są one przypisane na stałe do postaci, ale możemy nimi swobodnie żonglować, dostosowując skład drużyny do indywidualnych preferencji. Oprócz standardowego maga, kleryka czy wojownika, skorzystamy również z Archetypu strzelca, pięściarza oraz kupca. Gra otwiera przed nami multum możliwości, dokładając kolejne elementy na planie przypominającym człowieka witruwiańskiego Da Vinciego. Nad procesem tym pieczę trzyma More, odpowiednik Igora z Velvet Roomu. Intencje mieszkańca tajemniczej Akademei nie są do końca jasne, ale tylko on zdaje się mieć pojęcie, jak zmaksymalizować nasz potencjał.

  • Sega


Twórcy znaleźli złoty środek między potrzebą grindowania (bo poziom trudności potrafi momentami mocno dać w kość) a poczuciem marnowania czasu w powyższe. Po zadaniu ciosu słabsi przeciwnicy zostają zniszczeni w czasie realnym. Mocniejszych natomiast osłabimy, by przejść następnie do klasycznej, turowej walki. W niej błyszczy, znany z odłamu "Shin Megami Tensei" bądź "Digital Devil Saga", tryb press turn. Różni się on odrobinę od zwykłego uderzania w słabości przeciwników, ale zamysł jest identyczny – żonglowanie atakami w ten sposób, by wycisnąć ze swojej tury jak najwięcej korzyści.

  • Sega


Nie będzie pewnie wielkim zaskoczeniem, gdy napiszę, iż "Metaphor: Refantazio" nie wymyśla koła na nowo i z rozmysłem korzysta z mechanik przyjętych w grach z serii "Persona". Mowa tu przede wszystkim o zarządzaniu czasem i relacjach społecznych. Podobnie jak w pozostałych grach, liczba czynności, które będziemy mogli wykonać w ciągu jednego dnia, będzie ograniczona. Do nas należy decyzja, czy zajmiemy się zacieśnianiem przyjaźni z napotkanymi bohaterami, podbijaniem umiejętności interpersonalnych czy realizacją zadań pobocznych. Dzięki nowym postaciom pobocznym poznamy nowe Archetypy, a co za tym idzie, rozwiniemy swój potencjał bojowy. Odniosłam wrażenie, iż wbijanie kolejnych poziomów interakcji odbywa się w przystępniejszy sposób niż w "Personach". Terminarz nie jest tak sztywny i daje więcej miejsca na ewentualne pomyłki. Poznawane historie są pełne smutku, emocji i tworzą spójną całość z resztą wykreowanego świata. Ani przez chwilę nie czułam, iż którakolwiek z nich jest wsadzona do gry na siłę.

  • Sega


Nowa produkcja Atlusa to kolejny muzyczny popis Shojiego Meguro. Z oczywistych względów musiał on odejść od popu towarzyszącego przygodom młodzieży szkolnej. Zamiast tego otrzymaliśmy większy nacisk na udział orkiestry i epickość typową dla high fantasy. Kompozytor w wywiadach podkreślał, iż chciał stworzyć swoją wersję muzyki religijnej, mieszając mrok muzyki średniowiecznej ze współczesnymi, lekko upbeatowymi sekwencjami.

  • Sega


Graniu w "Metaphor: ReFantazio" towarzyszy mnóstwo pytań. Na część z nich z pewnością znajdziecie odpowiedź podczas samodzielnego ogrywania, część pozostawi prawdopodobnie duże pole do interpretacji. Dyskusji nie podlega fakt, iż Atlus po raz kolejny zmiótł konkurencję z planszy. Jest to bezsprzecznie najlepszy jrpg tego roku i choć czerpie on garściami z mechanik obecnych w serii "Persona", to nadaje im delikatnego sznytu i sprawia, iż nie sposób się od niego oderwać. Fanów raczej nie muszę przekonywać, niezdecydowanych natomiast mocno zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł.
Idź do oryginalnego materiału