**Dziennik, 12 maja 2024**
Jadwiga przyjechała do innego miasta – do córki. Katarzyna przywitała matkę grzecznie, jak należy, ale bez szczególnej czułości. Jadwiga, zmęczona samotnością i napięciami w relacjach z rodzicami, postanowiła zostać na kilka dni. Wieczorem, przy kolacji, córka nagle zapytała:
– Mamo, kiedy planujesz wracać do domu?
– Chciałam zostać jeszcze kilka dni – odparła Jadwiga niepewnie.
– Myślę, iż już czas – powiedziała stanowczo Katarzyna.
– No proszę, choćby własna matka już przeszkadza… – mruknęła Jadwiga ze złością.
– Mamo, po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię widzieć – rzuciła niespodziewanie Katarzyna.
– Co? Co takiego zrobiłam? – Jadwiga zastygła, nie rozumiejąc.
Ale Katarzyna pamiętała wszystko.
Miała zaledwie siedem lat, gdy rodzice się rozwiedli. Od tamtej pory mieszkała z babcią i dziadkiem, którzy stali się jej prawdziwą rodziną. A matka… Matka wybrała inne życie – mężczyzn, adoratorów, nowe miłości. Dziewczynka dorastała z poczuciem winy za rozwód, za to, iż dziadek pracował do późnej starości, a babcia wiecznie stała przy kuchni. Gdy Jadwidze układało się dobrze, mogła zadzwonić, a choćby przynieść ciasto. Ale gdy pojawiały się problemy – zamykała się w pokoju, wyładowywała na wszystkich i znikała.
Mężczyzn było wielu, ale jeden – Marek – stał się kroplą, która przelała czarę. Pewny siebie, śliski, nieprzyjemny. Gdy Jadwiga próbowała wprowadzić go do mieszkania rodziców, postawili córce ultimatum: albo on, albo rodzina. Wybrała jego.
– Twoja mama mieszka teraz na drugim końcu miasta – powiedziała wtedy sucho babcia trzynastoletniej Katarzynie.
– A ja?
– Ty zostajesz z nami. Wszystko będzie dobrze, kochanie, damy radę.
Ale Katarzyna wiedziała – mama ją zdradziła.
Na początku Jadwiga w ogóle się nie pojawiała. Potem wpadała do kuchni, zabierała słoiki z przetworami i znikała. Dziewczyna dorastała, a nie miała z kim porozmawiać. Pierwsza miłość, pierwsze łzy – babcia nie zrozumie, dziadek milczy. A matka? Żyła nowym życiem, dopóki nie rzucił jej Marek. Wróciła złamana, żałosna, i zamiast przytulić córkę, znów płakała w pokoju. choćby gdy znalazła nowego mężczyznę – Piotra – wszystko się powtórzyło. Okazał się nudny, bezwartościowy i bezczelny. Wprowadził się do mieszkania rodziców, odmawiał pomocy, choćby unikał dziadka, który dźwigał na sobie cały dom.
Katarzyna coraz bardziej się oddalała. Poszła na studia w innym mieście, rzadko odwiedzała rodzinę. Matka wciąż zmieniała mężczyzn, opowiadała o nowym życiu i snuła plany za plecami córki. Aż w końcu Katarzyna dowiedziała się: babcia i dziadek ze strony ojca zostawili jej mieszkanie. To był przełom. Przejęła je bez wahania i wyprowadziła się.
Jadwiga dowiedziała się o tym przypadkiem. Natychmiast oznajmiła:
– Świetnie! Przeprowadzam się do ciebie, pomogę z remontem, znajdę dobrą pracę w dużym mieście.
– Ale nie pytałaś mnie o zgodę – spokojnie odpowiedziała Katarzyna. – Nie zamierzam z tobą mieszkać.
– To niewdzięczność! Beze mnie w ogóle by cię nie było! – warknęła Jadwiga.
Ale Katarzyna milczała. Przypomniała sobie siebie jako małą, samotną, porzuconą. Matka odeszła wtedy – i teraz już jej nie potrzebowała.
Jadwiga obraziła się, ale nie zrezygnowała. Dzwoniła, przyjeżdżała „tylko na jeden dzień”, zostawała na tydzień. Katarzyna znosiła to, aż w końcu powiedziała:
– Mamo, czas wracać do domu. Mam swoje życie. Lepiej pomóż babci i dziadkowi.
– Przeszkadzam ci? – odcięła się Jadwiga. – Oczywiście. Gdy byłaś dzieckiem, byłam ci potrzebna, a teraz już tylko zawadzam.
– Nie, mamo. Ty dokonałaś wyboru, gdy odej– Nie, mamo. Ty dokonałaś wyboru, gdy odeszłaś do tego mężczyzny, zostawiając mnie – i teraz ja dokonuję swojego.