To nie lament nad zmarnowanymi szansami, ale głód tworzenia
Najpierw wypatrzył ją Jerzy Markuszewski i zaprosił do Studenckiego Teatru Satyryków. Po studiach znalazła się w zespole warszawskiego Teatru Dramatycznego, który zdobywał sławę pierwszej polskiej sceny.
Potem Stanisław Bareja odkrył ją dla filmu. Stała się gwiazdą komedii, grała film za filmem. Po „Giuseppe w Warszawie” (1964) nazywano ją „Cybulskim w spódnicy”. Po brawurowo zagranej roli w sztuce Arthura Millera „Po upadku” (1965) – na premierze gratulacje składał jej sam autor – okrzyknięto ją polską Marilyn Monroe. Kiedy 13 czerwca 1965 r. odbierała Złotą Maskę i tego samego dnia brała ślub z amerykańskim dziennikarzem Davidem Halberstamem, korespondentem „New York Timesa”, była u szczytu kariery. Miało się okazać, iż był to także dzień zapowiadający długi zmierzch amerykańskiego snu.
Ten dzień nazwała najszczęśliwszym Magdalena Małecka-Wippich w tytule monodramu o dramatycznych losach Elżbiety Czyżewskiej.
To inteligentnie napisany scenariusz, z energią zagrany przez utalentowaną Barbarę Garstkę, obdarzoną łatwością nawiązywania kontaktu z widownią, przygotowaną warsztatowo, aby przez ponad godzinę skupiać na sobie uwagę.
Już to, aby punktem wyjścia monodramu uczynić wyobrażony protest bohaterki na samą myśl, iż ktoś miałby napisać o niej sztukę, buduje autoironiczny dystans do opowiadanej historii, zaciekawia, co z tego wyniknie i jak sobie autorka i aktorka poradzą z kaprysami gwiazdy. Dobry był też pomysł, aby w centrum opowieści ulokować ów „najszczęśliwszy dzień” w życiu Elżbiety Czyżewskiej, kiedy otrzymała przyznaną jej przez czytelników „Expressu Wieczornego” Złotą Maskę i gdy wybrała już swojego życiowego partnera, z którym niedługo wyjedzie do Ameryki. Wtedy nie wiedziała, iż ten związek przyniesie jej wiele cierpień, iż zostanie oskarżona o brak uczuć patriotycznych i popieranie syjonistów, iż w Ameryce furory nie zrobi, a jej małżeństwo legnie w gruzach. Nie wiedziała, iż wyzwiska i pogróżki zastąpią listy od pełnych entuzjazmu i podziwu dla jej talentu wielbicieli. Że zacznie być obiektem szykan i inwigilacji. Przekona się, jak kilka dzieli sławę i niesławę. Ale wtedy wszystko zapowiadało się dobrze albo jeszcze lepiej.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 16/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty
„Najszczęśliwszy dzień”, tekst i reżyseria Magdalena Małecka-Wippich, kierownictwo muzyczne Urszula Borkowska, premiera na scenie Teatru Kamienica, 5 kwietnia 2024
Fot. Michał Woźniak/East News