Fasada i inne produkty. „Bunkier. Historia aktywna” w Bunkrze Sztuki

magazynszum.pl 3 dni temu

W wydanej w 2024 roku książce O krytyce Magda Ujma zapowiedziała koniec krytyki artystycznej – rozumianej jako władza sądzenia – i rozpłynięcie się tej dyscypliny w szeroko rozumianej krytyce instytucjonalnej. Nie jestem zwolenniczką tego konceptu, ale przyznać trzeba, iż krytyczne spojrzenie na działalność instytucji jest potrzebne, a jeżeli jest ono robione od wewnątrz, to tym lepiej. Udanym przykładem takiego działania może być wystawa Jak działa Muzeum w Muzeum Sztuki w Łodzi, która oddała głos swoim pracowniczkom i pracownikom; przyjrzeć się sobie próbuje też Bunkier Sztuki, gdzie z okazji 60-lecia galerii Ujma przygotowała wystawę poświęconą historii tej instytucji. Jest to dobra okazja, by zapytać, jak udaje się instytucjonalna autorefleksja w wydaniu krakowskim.

1
Krytyka 21.11.2025

Co robią ludzie w Muzeum Sztuki i co można o nich powiedzieć. „Jak działa muzeum” w Muzeum Sztuki w Łodzi

Piotr Puldzian Płucienniczak

Bunkier. Historia aktywna nie jest pierwszą próbą opowiedzenia historii galerii przy Plantach; prawie dekadę temu z dziedzictwem dawnego BWA Kraków próbowała zmierzyć się jego ówczesna dyrektorka Magdalena Ziółkowska, która we współpracy z całym zespołem kuratorskim przygotowała wystawę Z mojego okna widać wszystkie kopce. Przypominała ona głównie PRL-owską historię galerii i skupiała się na modernistycznym budynku zaprojektowanym przez Krystynę Tołłoczko-Różyską, ale ambicją wystawy było również przemyślenie przeszłej i aktualnej ekonomii sztuki i towarzyszącego jej języka. W przestrzeniach wystawy, pomiędzy materiałami archiwalnymi i interwencjami artystycznymi – umieszczone zostały pojęcia „ze współczesnego języka sztuki”, takie jak „dyskurs”, „deadline”, „kreatywna”, „kontekst” czy „projekt”. W efektownym geście odsłonięcia galeryjnych okien, który wykonano w ramach wystawy, kryła się nie tylko melancholijna tęsknota za modernizmem; wystawę można było czytać jako obietnicę, iż Bunkier wyjdzie poza logikę neoliberalnego pudła-korporacji, w którym artysta to producent, wystawa to produkt, zwiedzający jest klientem, a na zewnątrz straszy cringe’owa kampania reklamowa.

Widok wystawy „Bunkier. Historia aktywna”, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, fot. Rafał Sosin
Widok wystawy „Bunkier. Historia aktywna”, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, fot. Rafał Sosin

Jak wiemy, ta obietnica nie została spełniona. W 2018 roku miasto zerwało umowę z Ziółkowską pod pretekstem braku kompetencji do przeprowadzenia konieczniej przebudowy galerii. Na jej miejsce bez konkursu weszła Maria Anna Potocka, dyrektorka MOCAK-u. Modernizacja galerii się udała, jednak gorzej poszło – jak to zwykle bywa – z remontem mentalnym. Potocka to wszak specjalistka od kreowania wystaw-produktów pod gusta turystów, zarządzająca instytucjami w sposób feudalny, o ego wielkości Wawelu. Następczyni i uczennica Potockiej, Delfina Jałowik, także nie wydaje się mieć takich ambicji – na pewno nie komunikuje jej rocznicowa wystawa o Bunkrze, oddelegowana w ręce kuratorki, która w tej chwili nie jest częścią zespołu galerii.

Wystawę Z mojego okna widać wszystkie kopce można było czytać jako obietnicę, iż Bunkier wyjdzie poza logikę neoliberalnego pudła-korporacji, w którym artysta to producent, wystawa to produkt, zwiedzający jest klientem, a na zewnątrz straszy cringe’owa kampania reklamowa.

Oczywiście Ujma nie jest osobą przypadkową – przepracowała w Bunkrze kilkanaście lat na różnych stanowiskach, zatrudnił ją jeszcze Jarosław Suchan i dopiero od 2018 roku pracuje w Cricotece. Kawał czasu, o którym można by opowiedzieć wiele. Choć jednak Ujma niewątpliwie te historie zna, to nie chce (nie może?) ich przedstawić. Tytułowa „historia aktywna” Bunkra jest niezwykle lapidarna – zamyka się w sześciu częściach opisujących poszczególne odsłony życia galerii i mieści się w jednej sali pierwszego piętra. Wystawa nie przytłacza nadmiarem materiałów czy obiektów: jest trochę dokumentacji fotograficznej i wideo, są plakaty, prace artystyczne – raptem dwie.

Narracja kuratorki zaczyna się od momentu powstania brutalistycznego budynku przy Plantach, kiedy Krakowski Oddział CBWA zyskuje własny gmach (wcześniej dzielił siedzibę i program z Towarzystwem Przyjaciół Sztuk Pięknych i Związkiem Polskich Artystów Plastyków). Historia pierwszych lat BWA Kraków opowiadana jest przez pryzmat architektury: mamy tu kilka archiwalnych zdjęć budynku, wycinki z gazet, stare szyldy z nazwą galerii i księgę wydatków z lat 1958–1962, zamkniętą w gablocie. Podobnie syntetyczne są kolejne rozdziały, poświęcone Spotkaniom Krakowskim (tutaj możemy pooglądać stare katalogi i archiwalną dokumentację zaprezentowaną w formie fototapety) oraz konkursowi Rzeźba Roku (trochę zdjęć archiwalnych powieszonych na stalowej kracie i konkursowa rzeźba). I tyle – to Bunkier w PRL-u.

Widok wystawy „Bunkier. Historia aktywna”, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, fot. Rafał Sosin

Potransformacyjne czasy to wystawy World Press Photo, POPelita, Festiwal Młodej Sztuki Novart.pl i projekt Transkultura – na wystawie zobaczymy kilka plakatów z tych wystaw i filmową rejestrację POPelity. Najciekawszym momentem wystawy jest sekcja czwarta, poświęcona transformacji BWA w galerię miejską: w 1995 roku galeria zmienia nazwę, a dwa lata wcześniej – na fali prywatyzacyjnej gorączki – wyprzedaje na aukcji swoją kolekcję. Aukcja, współorganizowana przez galerię Andrzeja Starmacha, wywołała niemałe emocje – odbywały się protesty, a sprawę na bieżąco komentowała prasa. Na wystawie możemy zapoznać się z petycjami i artykułami o sensacyjnych nagłówkach, jest także dokumentacja wideo aukcji.

1
Krytyka 01.12.2023

Delfina Jałowik dyrektorką Bunkra Sztuki, czyli w Krakowie bez zmian. Komentarz redakcji

Redakcja

Historia aukcji, bez wątpienia ciekawa, była już przywoływana na wystawie Z mojego okna… Na Historii aktywnej ten wątek nie został jednak rozbudowany, a badania nad nim w jakikolwiek sposób pogłębione. W narracji wystawy to raczej symbol potrzeby zmian, którą symbolizuje również obraz Rafała Bujnowskiego, przedstawiający odnowioną fasadę galerii. Obraz jest jednak z 2001 roku, pojawia się więc pytanie, czy sygnalizuje ten sam moment w historii instytucji, wówczas już od kilku lat będącej Bunkrem i od dwóch lat prowadzonej przez Jarosława Suchana. Chyba jednak nie.

Nawiązanie do nowej tożsamości Bunkra znajdziemy jeszcze w rozdziale piątym, przypominającym działalność Klubu Bunkra Sztuki i jego młodzieżowego odpowiednika, Małego Klubu Bunkra. Zobaczymy tu między innymi rejestrację wykładu Piotra Piotrowskiego o wystawiennictwie w Europie Środkowej i Wschodniej w okresie potransformacyjnym. Wystawa sugeruje, iż miała to być teoretyczna podstawa działań Bunkra po 1989 roku. Brzmi to intrygująco, ale znów – z wystawy nie dowiadujemy się za bardzo, co to oznaczało w praktyce; chyba nic. Mogłyby to wyjaśnić kolejne rozdziały, tych jednak nie ma – historia Bunkra kończy się na rozdziałach o Klubie i wystawach z lat 2000. Przez przypadek jest to także epoka dyrektury Marii Anny Potockiej (2002–2010). Nie dowiadujemy się o niej nic – a szkoda, bo z pewnością jest to moment, który domaga się już uhistorycznienia.

Widok wystawy „Bunkier. Historia aktywna”, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, fot. Rafał Sosin

Zamiast narracji o kolejnej dekadzie galerii widz skonfrontowany zostaje z tablicą z hasłem „Aktywuj się”, gdzie może sobie tą historię ewentualnie napisać sam. Oddanie głosu publiczności jest na swój sposób ciekawym pomysłem, jeżeli nie perwersyjną zachętą, by aktywować tę część pamięci, która na wystawie w Bunkrze nie została przypomniana. Tego pomysłu trudno jednak nie czytać jako rodzaju asekuracji – wszak im dalej w las, tym przemiany Bunkra dotykają coraz bardziej aktualnych tematów – i postaci. Bunkier po 2010 to czasy Piotra Cypryańskiego, kiedy galeria stała się polem działań lokalnego środowiska, następnie skróconej kadencji Magdaleny Ziółkowskiej i wreszcie, lata remontu i „betonizacji” tej instytucji przez Maszę Potocką. Braków jest znacznie więcej. Na wystawie o „przemianach” Bunkra powinien pojawić się Zbiornik Kultury, wystawy w ramach Queerowego Maja, protesty w sprawie utrzymania niezależności galerii (którą miasto chciało połączyć z MOCAK-iem) czy głośna sprawa mobbingu Lidii Krawczyk przez multidyrektorkę Potocką, w końcu – kontrowersje wokół konkursu wygranego przez najsłabszą kandydatkę, czyli Delfinę Jałowik (w Krakowie wszyscy chyba przeszli już nad tym werdyktem do porządku dziennego). Mogłaby także pojawić się kwestia kolekcji Bunkra, nie tylko tej wyprzedanej, ale także tego, co w swoich magazynach instytucja ma teraz. W pierwszym projekcie przebudowy Bunkra Robert Konieczny planował dobudowanie dodatkowego piętra dla kolekcji, z czego zrezygnowano (dobudowano za to daszek nad kawiarnią, do złudzenia przypominający rytm dachu MOCAK-u). W ciągu ostatnich dwóch lat zbiory Bunkra prezentowane były na ekspozycjach czasowych, przygotowywanych jednak w dużej mierze przez doktorantów krakowskiej ASP, którzy dobierali prace pod kątem własnych zainteresowań. W opowieści o kolekcji Bunkra przydałaby się więc synteza, podsumowanie jej profilu i źródeł, takich jak dary Andrzeja Starmacha, który trzydzieści lat wcześniej przewodził aukcji starych zbiorów Bunkra.

Widok wystawy „Bunkier. Historia aktywna”, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, fot. Rafał Sosin
Widok wystawy „Bunkier. Historia aktywna”, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, fot. Rafał Sosin

Wspomnienie tych historii uzmysławia jeszcze jeden uderzający na wystawie brak – brak ludzi. Historia aktywna przypomina wystawy, projekty i wydarzenia, ale nie wiadomo, czyim są dziełem, kto w tej galerii pracował i ją animował (Ujma nie wspomina nawet, iż projekt Transkultura współkuratorowała ona sama). Stoi to w sprzeczności z intencjami wyrażonymi w tekście wprowadzającym, w którym kuratorka akcentuje wagę zespołu i „konstelacji ludzi związanych z galerią”. W Krakowie nie brak osób, które z pewnością chętnie opowiedziałyby o swojej relacji z Bunkrem i ich głos na pewno byłby bardziej sugestywny niż plakaty, zdjęcia czy ustawiona na środku abstrakcyjna rzeźba z brązu. Ale także trudniejszy, bo w końcu historia Bunkra nie sprowadza się do opowieści o udanych projektach: to historia o politycznych układach, środowiskowych walkach, porażkach i przemocy. Zamiast tego, podczas oglądania wystawy możemy wysłuchać audioprzewodnika przygotowanego przez Dominikę Słowik, gdzie głównym bohaterem znów jest budynek i historia jego powstania. Słowik jest literatką, jeżeli więc wspomina o środowisku kulturalnym, to własnym, gromadzącym się w Krakowie wokół wydawnictwa Ha!art, które przez długie lata miało w Bunkrze własną siedzibę.

1
Krytyka 22.08.2025

Co zrobił Polsce komiks. „W szerokim kadrze. Komiks polski po transformacji” w Bunkrze Sztuki

Aleksy Wójtowicz

Jednym z wątków, który porusza w swojej opowieści Słowik, jest fasada galerii. Fasada jest metaforą, która świetnie opisuje też projekt Bunkier. Historia aktywną, służący nie tyle instytucjonalnej autorefleksji, co budowaniu dobrego wrażenia – wystawa jest ładnie zaaranżowana i bezpieczna, a niewygodne kwestie pomija. Nie zadaje też pytania, jaką galerią Bunkier Sztuki jest dzisiaj, po remoncie, przetasowaniach personalnych i z nową dyrektorką u sterów. Sale galerii błyszczą, ale jaka myśl je wypełnia? Delfina Jałowik nigdy ambitnego pomysłu na Bunkier nie miała, a jej propozycja programowa pełna była ogólników o Bunkrze jako miejscu spotkań. Przez ostatnie dwa lata w programie galerii dominowały wystawy kolekcji i prezentacje lokalnych artystek i artystów. Czasem w repertuarze pojawia się jakaś przekrojowa wystawa, niektóre są choćby niezłe – jak ta poświęcona polskiemu komiksowi w transformacji – ale nie wydają się one wynikać z żadnego przyjętego klucza. Z dawnego zespołu kuratorskiego, który przygotowywał wystawę Z mojego okna…, nikogo już nie ma, po 2018 roku kuratorki i kuratorzy uciekli do innych instytucji. Wystawy przygotowują teraz w dużej mierze osoby zewnętrzne, zatrudniane – no właśnie – do stworzenia produktu. W Bunkrze brakuje osobowości, które mogłyby zbudować nową tożsamość miejsca. Jak widać, nie ma też woli, by szczególnie pochylać się nad jego przeszłością. Historia aktywna pokazuje, iż do walki o Bunkier pary nie mają już niestety byłe pracowniczki, które grzecznościowo odfajkowują temat i w geście kuratorskiej kapitulacji oddają go publice. A ta częstuje nas przewidywalną głębią przemyśleń, na ściance do aktywizacji pisząc: „Kocham Igę”, „Tylko Winiary”, „No more war”, „Free Azow” lub też złośliwe „Większego szajsu nie widziałam”. Oto krytyka instytucjonalna na miarę krakowskich możliwości.

Idź do oryginalnego materiału