Dagmar Overbye, zwana Fabrykantką Aniołków, jest jedną z najbardziej znanych duńskich morderczyń. Kobieta zabijała małe dzieci, dusząc je, topiąc w ściekach lub paląc w piecu. Jej sprawa do dzisiaj wzbudza w Danii wiele kontrowersji, a proces przysłużył się do zmiany przepisów dotyczących opieki nad dziećmi. Od historii morderczyni wyszedł Magnus von Horn w swoim najnowszym filmie Dziewczyna z igłą.
Karoline (Vic Carmen Sonne) to młoda i biedna kobieta. Na samym początku filmu traci dach nad głową i zmuszona jest zamieszkać w obskurnym pokoju. Pracuje w fabryce, gdzie szyje mundury dla żołnierzy. Od miesięcy nie ma kontaktu ze swoim mężem Peterem (Besir Zeciri), który zaginął na froncie. Z powodu problemów finansowych udaje się do właściciela fabryki – przystojnego i bogatego Jørgena (Joachim Fjelstrup) z prośbą o pomoc dla wdów. gwałtownie nawiązują romans, Karoline zachodzi w ciążę – na horyzoncie pojawia się Peter z zniekształconą twarzą po wojnie, a Jørgen, pod wpływem matki, odcina się od dziewczyny. Załamana tytułowa dziewczyna z igłą postanawia pozbyć się dziecka, jednak w ostatniej chwili powstrzymuje ją przed tym Dagmar (Trine Dyrholm) i oferuje pomoc…
W wielu materiałach promocyjnych Dziewczyna z igłą przedstawiana jest jako mroczna baśń. I ciężko się z tym nie zgodzić. Karoline uosabia ubogą dziewczynę, Peter to bestia, Jørgen – książę, a Dagmar to zło wcielone, prawdziwa wiedźma. Duńczycy specjalizują się w makabrycznych opowieściach, co udowodnił już Hans Christian Andersen. Jego baśniom daleko było od cukierkowej bajkowości, za to na porządku dziennym było zło drzemiące w ludziach. Magnus von Horn historię o seryjnej morderczyni wplótł w perypetie młodej Karoline. Dzięki temu poznajemy nie tylko kulisy okropnych zbrodni, ale przede wszystkim sytuację w Danii ówczesnych czasów. Kraj zmagał się z konsekwencjami wojny, mężczyźni ruszyli na front, a kobiety musiały ruszyć do pracy, aby jakkolwiek dać sobie radę. I chociaż główna bohaterka doświadcza cierpienia niemal z każdej strony, to wydźwięk produkcji jest feministyczny – to Karoline próbuje być panią swojego losu i radzi sobie bez pomocy mężczyzn.
Dziewczyna z igłą to nie tylko historia Karoline czy Dagmar, ale przede wszystkim świadectwo ukazujące jak wyglądało życie w Danii na początku XX wieku. Wszechstronna bieda, ubóstwo i brud są tutaj na porządku dziennym. Kobiety widziały w Dagmar wybawczynię, która im pomaga. Same nie były w stanie wychować swoich dzieci z różnych powodów – najczęściej z braku środków do życia. Zaś Overbye obiecywała znalezienie nowej, kochającej rodziny dla ich pociech. Ciężko powiedzieć, czy kobiety nie domyślały się, co się naprawdę dzieje – może po prostu to wypierały. W filmie jest to fantastycznie ukazane w scenie, w której Dagmar staje przed sądem. Przyznaje się do wszystkiego, uśmiecha się i z satysfakcją wygłasza mowę, iż nikogo tak naprawdę te dzieci nie obchodziły i nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby uwierzyć w bajki o znalezieniu dla nich dobrych domów. Przynajmniej nie w tych czasach.
W Dziewczynie z igłą mężczyźni są pobocznym elementem. To przede wszystkim historia o kobietach i chociaż męskich bohaterów nie brakuje, to twórcy zgrabnie operują fabułą, nie dając im choćby na chwilę sprawczości w swoich działaniach. Oczywiście losy Karoline zmieniają się przez decyzje mężczyzn (właściciel mieszkania, który ją wyrzuca, mąż, powracający z frontu czy ukochany, odtrącający jej uczucia), jednak finalnie to ona sama decyduje o swoim życiu. Po każdej porażce podnosi się i mierzy się z problemami i przeciwnościami. Pewnie właśnie przez to jak wiele razy zawiodła się na mężczyznach, tak dobrze początkowo czuje się pod skrzydłami Dagmar. Zdecydowano się ukazać w filmie właśnie kobiety, które przez wojnę musiały zacząć radzić sobie same.
Aktorsko Dziewczyna z igłą jest na bardzo wysokim poziomie. Każdy z aktorów wydawał się idealny w swojej roli. Hipnotyzująca Vic Carmen Sonne stworzyła pełen napięcia duet z Trine Dyrholm. Między kobietami czuć było gęstą atmosferę, przeplataną rywalizacją, a także nieuchwytną – często tylko naszkicowaną – miłością czy pożądaniem. Jednak to Trine Dyrholm zdecydowanie olśniewa w produkcji. Jest to jedna z moich ulubionych duńskich aktorek (znana przede wszystkim z kontrowersyjnej Królowej Kier z 2019, Wesela w Sorrento z 2012 czy Festen z 1998), która dodatkowo jest piękną i pełną klasy kobietą. Tym bardziej zaskoczył mnie jej wygląd w Dziewczynie z igłą. Charakteryzacja zakasała rękawy i zamieniła ją w zmęczoną, starą czarownicę, która momentami wręcz ciska iskrami z oczu.
W kontekście filmu Dziewczyna z igłą nie można nie wspomnieć o rewelacyjnych zdjęciach. Ich autorem jest polski operator Michał Dymek. Artysta współpracował już wcześniej z Magnusem von Hornem przy okazji filmu Sweat z 2020 roku. Ma na swoim koncie również takie docenione produkcje jak IO Jerzego Skolimowskiego z 2022 roku czy Prawdziwy ból Jesse’ego Eisenberga z 2024 roku. Jak dla mnie, Dymek swoją szczytową formę zaprezentował właśnie w Dziewczynie z igłą. Piękne ujęcia miasta kłócą się z brudem i zepsuciem, które trawi ulice. Vic Carmen Sonne jest obrazowana z niezwykłą czułością i delikatnością. Emanuje od niej wdzięk oraz ma w sobie niesamowity magnetyzm. Tak naprawdę wystarczyłoby w losowym momencie produkcji zrobić stopklatkę, a mielibyśmy przed oczami piękny obrazek. Widać, iż operator dopracował zdjęcia do perfekcji. Stworzył tym samym baśniową aurę, która uderza w widza już na samym początku, kiedy na ekranie przenikają przez siebie twarze bohaterów, wywołując surrealistyczne i oniryczne skojarzenia z twórczością Luisa Buñuela.
Film Magnusa von Horna hipnotyzuje, łapię w zasadzkę i nie bierze jeńców. Oglądając Dziewczynę z igłą, nie potrafiłam oderwać wzorku od ekranu. Wszystko, co dostawałam jako widzka, tworzyło magnetyczną całość: wciągająca fabuła, mroczne elementy i przepiękne zdjęcia. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy Karoline, co rusz zmieniając swoje nastawienie do pojawiających się na jej drodze bohaterów. Podziwiałam upór i odwagę kobiety oraz kibicowałam jej z całego serca. Rozumiałam jej sytuację, pobudki oraz szanowałam decyzję, które podejmowała. Często łapałam się na tym, co sama bym zrobiła w danej sytuacji. I chociaż nie jest to postać krystaliczna – wręcz przeciwnie, jest bardzo ludzka – to bardzo gwałtownie zapałałam do niej ogromną sympatią.
Dziewczyna z igłą jest duńsko-polsko-szwedzką koprodukcją, która bierze udział w oscarowym wyścigu, reprezentując Danię. Mówiąc szczerze, niesamowicie temu filmowi kibicuję. Dawno nie dostałam w kinie tak mocno obuchem w głowę. Produkcja bywa brutalna i okrutna, ale jest zarazem świadectwem czasów, w których kiedyś przyszło ludziom żyć. Dodatkowo twórcy, bawiąc się konwencją baśni, potrafią gładko przechodzi z narracji romansu do makabreski. Ja całkowicie odpłynęłam i zakochałam się w tej historii – jakkolwiek makabrycznie może to brzmieć, biorąc pod uwagę tematykę. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak mocno trzymać kciuki za Dziewczynę z igłą.
Fot. główna: kadr z filmu Dziewczyna z igłą