«Dzieci nie pozwalają mi wyjść za mąż…» Opowieść o wyzwaniach kobiety między przeszłością a przyszłością

newsempire24.com 1 dzień temu

„Moi dzieci zabraniają mi wychodzić za mąż…” Opowieść o trudnym losie kobiety między przeszłością a przyszłością

Nazywam się Ewa, mam 44 lata. Jeszcze niedawno nie przypuszczałam, iż znajdę się w takiej emocjonalnej pułapce. Przez większość życia byłam z jednym mężczyzną – moim mężem, ojcem moich dzieci, moim towarzyszem, moją podporą. Przeżyliśmy razem ponad dwadzieścia lat. A rok temu odszedł nagle. Serce. Zostawił po sobie pustkę w domu i lodowatą ranę w duszy.

Mam dwoje dzieci. Syn studiuje na trzecim roku, już dorosły, rozsądny. Córka w tym roku skończyła szkołę, dostała się na uniwersytet – młoda, wrażliwa. Jestem z nich dumna, to cały mój świat. Ale… nie widzą we mnie kobiety. Tylko matkę. Tylko wdowę.

Dwa miesiące temu pojawił się Jan. Poznaliśmy się przypadkiem na wystawie, na którą poszłam, by nie oszaleć z samotności. Okazał się dobrym, czułym mężczyzną. Nie naciskał, nie żądał, po prostu był. Zaczęliśmy się spotykać – najpierw spacery, potem kolacje, rozmowy do późna. W jego oczach znów poczułam się kobietą. Żywą. Potrzebną. Kochaną.

Niedawno oświadczył się. Zwyczajnie, szczerze: „Ewo, zostanij moją żoną. Zacznijmy od nowa. Razem”. Rozpłakałam się. Nie ze smutku – ze strachu. Wiedziałam, co na to powiedzą moje dzieci.

Zebrałam się w sobie i postanowiłam im powiedzieć. Usiadłam z nimi przy stole, tak jak kiedyś, gdy mówiłam, iż ich oczekuję, jak uczyłam wiązać sznurowadła, jak odprowadzałam do szkoły. Tylko tym razem było inaczej.

— Spotykam się z kimś… — szepnęłam. — Nazywa się Jan. Oświadczył mi się.

To, co nastąpiło, nie było krzykiem, ale burzą. Gniew, żal, niedowierzanie.

— Już zapomniałaś o tacie?! — załkała córka, a w jej oczach błyszczały łzy.

— Chcesz wpuścić obcego faceta do naszego domu?! — rzucił syn. — Zdradziłaś ojca!

Patrzyli na mnie jak na obcą. Próbowałam tłumaczyć: nie zapomniałam. Pamiętam każdą zmarszczkę na jego twarzy, głos, śmiech, zapach po goleniu. Ale odszedł, moje dzieci. Nie wskrzeszę go, choćbym bardzo chciała. Ja żyję. Oddycham. I chcę być z kimś, kto znów sprawia, iż moje serce bije szybciej.

Lecz oni mnie nie usłyszeli.

Teraz wiszę w próżni. Nie wiem, co robić. jeżeli wyjdę za Jana – stracę dzieci. Odejdą, przestaną się odzywać. jeżeli odmówię – zostanę sama. Dzieci nie są na zawsze. Dziś są ze mną, jutro założą własne rodziny, własne domy. A ja? Będę tylko „matką, co siedzi sama w mieszkaniu”.

Powiedziałam Janowi: „Daj mi czas. Może zrozumieją”. Pokiwał głową. Przytulił. Obiecał czekać. Tylko czy starczy mu cierpliwości? Ma do tego prawo. On nie nosi moich wspomnień, mojego bólu. Po prostu chce być blisko. To nie zbrodnia.

Boli, iż moje dzieci nie widzą we mnie człowieka. Żyłam uczciwie. Byłam wierną żoną, oddaną matką. Nie zdradziłam, nie porzuciłam. Dlaczego teraz, gdy chcę być szczęśliwa, muszę się za to tłumaczyć?

Nie obwiniam ich. Rozumiem: boją się. Że Jan wymaże ojca z pamięci. Że zapomnę przeszłość. Ale to niemożliwe. On zawsze będzie z nami. W zdjęciach, opowieściach, sercach. Ale ja – jestem tu. Żywa.

Czasem wieczorami siadam przy oknie, patrzę na miasto, gdzie za każdą szybą ktoś kocha się, żeni, rodzi dzieci. Albo po prostu… żyje. I ja też chcę żyć. Nie wegetować. Nie przetrwać. Żyć.

Nie wiem, jaką decyzję ostatecznie podejmę. Ale wiem jedno: nie jestem winna. Jestem kobietą. I mam prawo do szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału