Działki nie będzie!

polregion.pl 4 dni temu

Nigdy nie będzie żadnego domku letniskowego!

Justyna dopiero włożyła klucz do zamka, gdy od razu poczuła – coś jest nie tak. Mieszkanie nie było puste. Z kuchni dobiegały głosy. Jeden – męski, drugi – kobiecy, starszy. Czyli teściowa zawitała w odwiedziny. Justyna skrzywiła się. Ich relacje były napięte: niby uprzejme, ale pełne wyrzutów i pouczeń. Nie miała ochoty stawać z nią twarzą w twarz. Postanowiła wyjść z domu, przejść się do sklepu – niech sobie siedzi i w końcu pójdzie.

Ale gdy zrobiła krok w stronę korytarza, zamarła. Usłyszała rozmowę męża z matką. Coś w ich tonie ją zaniepokoiło. Wytężyła słuch – i to, co usłyszała, sparaliżowało ją.

– Nic nie szkodzi, niedługo Justynka zgodzi się na domek – spokojnie mówił Damian.

– Najważniejsze, żeby był na ciebie – dodała teściowa. Justyna mimowolnie uniosła brwi. Serio?

– Nie wiem, jak ją przekonać, ale pomyślę. A choćby jeżeli się nie uda – i tak kupimy w małżeństwie, będziemy się dzielić. A jej mieszkanie po rozwodzie zostanie jej – to niesprawiedliwe. Już dwa lata mieszkamy u mnie, ja też coś powinienem dostać.

Justynie krew ścięła się w żyłach. Jaki rozwód?

– Oczywiście, ja też tak uważam. Wtedy ty i Marysia będziecie mogli wziąć coś większego. Jak tam u was?

Jaka jeszcze Marysia?

– Spoko. Ona oczywiście chce, żebym się gwałtownie rozwiódł, ale tłumaczę jej – trzeba poczekać. Jak kupimy domek – od razu złożę papiery. Justynie powiem, iż pieniądze na moim koncie są bezpieczniejsze, przekonam ją, żeby przelała wszystko tam. Ona taka ufna.

Justyna wpiła się paznokciami w ścianę. W uszach dzwoniło. Przed oczami przewinęło się wszystko – od pierwszego spotkania po niedawną wizytę w agencji, gdzie chciała zrobić „niespodziankę” – wystawić swoje mieszkanie, by kupić domek. A tort, który kupiła po drodze, wciąż stał w reklamówce.

Miała rację mama. Nie sprzedawać. Mieszkanie to jej ochrona.

Justyna w milczeniu przeszła do sypialni. Wyciągnęła walizkę, zaczęła cicho pakować rzeczy. Po chwili w drzwiach stanął Damian.

– Justyna? Już jesteś? Co robisz?

– Co robię? – jej głos drżał. – Chcieliście moje mieszkanie? Chcieliście, żeby było na ciebie, tak? To chociaż wiedzcie – figa z makiem! Remont robiłam za swoje – mam wszystkie faktury! I wszystko, co kupiliśmy, podzielimy. Uważaj, iż prezent się skończył.

Teściowa, usłyszawszy jej ton, natychmiast się ulotniła. Damian zaczął się wykręcać, bełkotać, zaprzeczać. Ale było za późno.

I wtedy Justyna przypomniała sobie wszystko od początku.

Gdy skończyła dwadzieścia lat, rodzice podarowali jej kawalerkę. „To twoja podpora – mówiła mama. – Nigdy jej nie sprzedawaj. Niech zawsze masz dokąd wrócić”. Wtedy wydawało jej się to przesadą, ale teraz… Teraz każde słowo brzmiało jak proroctwo.

Z Damianem poznała się rok po studiach. Zakochała się. Zamieszkali razem. Nalegał, by przeprowadziła się do niego – „mężczyzna powinien wprowadzać kobietę do swojego domu”. Justyna wynajęła swoje mieszkanie, a pieniądze dzieliła: część na wspólne wydatki, część na oszczędności.

Potem – ślub. Pieniądze od gości poszły na remont w mieszkaniu Damiana. Mama znowu się niepokoiła – po co inwestować w nie swoje? Ale Justyna machnęła ręką: „Przecież tu mieszkam”.

Nastąpił spadek. Damian stał się chłodniejszy, drażliwy, zatrzymywał się poza domem. A potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znów był czuły i troskliwy. Kwiaty, komplementy. I rozmowy o domku – świeżym powietrzu, grillowaniu, dzieciach. Delikatnie naciskał: „Twoja kawalerka to za mało. Później kupimy coś większego, a teraz potrzebny jest domek”.

Justyna była już prawie przekonana. Chciała go ucieszyć. Poszła choćby w weekend do agenta nieruchomości i kupiła tort. Ale wróciła i usłyszała wszystko.

Mąż i jego matka już dzielili jej majątek. Planowali, jak zostawić ją z niczym. Jak wciągnąć jej pieniądze w transakcję, by potem – rozwód.

Łzy nie nadchodziły. Był tylko chłód. Chłód zdrady.

Tej samej nocy Justyna spakowała rzeczy i wyszła. Rodzice ją wsparli. Mama przytuliła, nic nie mówiąc – po prostu była przy niej.

Justyna wróciła do swojej kawalerki. Przeszła się po pokoju, dotknęła ścian, spojrzała przez okno. Potem usiadła na parapecie i szepnęła:

– Z tobą na pewno się nie rozwiodę. Jesteś jedyną pewną rzeczą, jaką mam. A w tym świecie pewność jest na wagę złota.

Bo już tylko słowom mamy i tym ścianom potrafiła zaufać.

Idź do oryginalnego materiału