Gdy trzy lata temu Dennis Lehane i Taron Egerton stworzyli wspólnie miniserial "Czarny ptak", powstało coś więcej niż kolejna kryminalna opowieść oparta na faktach. To był majstersztyk – gęsty psychologicznie, duszny od napięcia, z perfekcyjnymi rolami Egertona i Paula Waltera Hausera (jeśli jeszcze nie oglądaliście – koniecznie włączajcie!).
Dziś ten duet wraca w "Dymie" ("Smoke"), najnowszym serialu Apple TV+ i znowu sięga po prawdziwą historię oraz tematy mrocznej psychologii, traumy i zakłamanego heroizmu. Tym razem jednak nie chodzi o morderstwa, tylko (albo aż) o podpalenia.
O czym jest "Dym"? To serial o seryjnym podpalaczu
Już sam punkt wyjścia sprawia, iż robi się gorąco – dosłownie. Dym jest luźno inspirowany historią jednego z najsłynniejszych podpalaczy w historii USA (nie spoileruję, ale historia jest do wygooglowania), co samo w sobie jest fascynujące.
Zamiast śledztwa w sprawie seryjnego zabójcy dostajemy więc dochodzenie w sprawie seryjnych pożarów – i to takich, które niszczą nie tylko mienie, ale też psychikę mieszkańców fikcyjnego miasta Umberland. Zresztą już sama klimatyczna Północno-Zachodnia Ameryka (czytaj: kanadyjski Vancouver udający Seattle) dodaje tej historii surowości i tajemnicy.
Egerton (również producent "Dymu") wciela się w Dave'a Gudsena – byłego strażaka, który po traumatycznej akcji został śledczym od podpaleń. Towarzyszy mu detektywka Michelle Calderon (Jurnee Smollett), zdegradowana po nieudanym romansie z przełożonym i z bagażem traumy sięgającej dzieciństwa. Ich duet to serce tej historii – klasyczne dla kryminałów partnerstwo z zadrą, zderzenie dwóch temperamentów i ludzie, którzy mają ze sobą więcej wspólnego, niż chcieliby przyznać.
Po dwóch dostępnych odcinkach trudno jeszcze wyrokować o całości, ale jedno jest pewne: "Dym" wciąga. Ma swój rytm, mroczny klimat, nastrojowe zdjęcia (reżyseruje m.in. Kari Skogland z "Opowieści podręcznej"), zaskakująco dużo czarnego humoru i świetne role. Znakomity Egerton (wciąż niedoceniany) błyszczy jako mężczyzna pełen sprzeczności – niby bohater, a jednak coś w nim zgrzyta. Świetna Jurnee Smollett wnosi siłę i delikatność; to postać z pazurem, ale i raną.
Na osobne wyróżnienie zasługuje Ntare Guma Mbaho Mwine jako Freddy – introwertyczny pracownik fast foodu z niepokojącym spojrzeniem i własną historią. Na razie dostaje mniej czasu niż główni bohaterowie, ale jego postać ma w sobie coś hipnotycznego. jeżeli scenarzyści dobrze to rozegrają, może powtórzyć aktorski sukces Hausera z "Czarnego ptaka". A w obsadzie zachwycają też tak znane nazwiska, jak Rafe Spall, Greg Kinnear i John Leguizamo.
Czy warto obejrzeć Dym na Apple TV+? Przebrnijcie przez początek, sami sobie potem podziękujecie
Nie wszystko jednak działa od razu. Początek jest nieco nierówny – momentami ton bywa niespójny, a wątek pisarskiej pasji Dave'a (tak, pisze powieść o... samym sobie) balansuje na granicy pretensjonalności. Są też chwile, w których dialogi ocierają się o klisze, a postaci drugoplanowe (jak rodzina Michelle) pojawiają się tylko po to, by podkreślić jej traumy.
Ale... warto wytrzymać. To serial, który z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej fascynujący – a zakończenie drugiego epizodu to jak otwarcie drzwi do zupełnie innej historii.
Nieprzypadkowo "Dym" nosi znamiona thrillera psychologicznego, ale jednocześnie nie boi się pulpowej energii i groteski. Czuć tu klimat najlepszych historii true crime, ale przepuszczony przez soczewkę krytyki toksycznej męskości i amerykańskiego kultu bohaterów. Czasem robi się wręcz absurdalnie – ale to część tej gry. Jakby serial sam pytał: "A ty, kim byłbyś w ogniu?".
Na razie obejrzałam dwa odcinki i wciągnęłam się błyskawicznie. Żałuję, iż nie mogę odpalić od razu całego sezonu – zwłaszcza iż recenzje krytyków, którzy widzieli całość, zapowiadają, iż robi się tylko lepiej, odważniej i ciekawiej (nic dziwnego, bo prawdziwa historia jest dość zaskakująca).
Kolejne odcinki będą pojawiać się co piątek na Apple TV+ – i sądząc po tym, jak wysoko podskoczyła temperatura w finale drugiego epizodu, warto trzymać się blisko gaśnicy.