Dwie minuty do piekła – recenzja filmu

popkulturowcy.pl 10 miesięcy temu

Masz pomysł na biznes! Twoja oferta to dwuminutowa rozmowa ze zmarłymi bliskimi. Wszystko dzięki tajemniczej istocie, mieszkającej w piwnicy baru odziedziczonego po twoim ojcu. Co może pójść nie tak? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie właśnie w filmie Dwie minuty do piekła.

Fabuła skupia się na postaci Iris (w tej roli Freya Allan), młodej kobiety znajdującej się w trudnej sytuacji finansowej. Gdy pewnego dnia dziewczyna dowiaduje się o śmierci ojca, i tym samym dziedziczy po nim bar, odkrywa, iż w budynku mieszka tajemnicza kobieta, posiadająca zdolność przyzywania zmarłych. Pomimo ostrzeżeń oraz rozsądnych rad przyjaciółki, bohaterka postanawia skorzystać z wyjątkowych umiejętności wiedźmy w celu podreperowania swojego budżetu. Zasady są dość proste: rozmowa musi trwać dokładnie dwie minuty. W praktyce okazuje się jednak, iż reguły są stosunkowo płynne.

Atutem produkcji jest wiarygodne przedstawienie motywacji Iris. W horrorach często decyzje postaci bywają niezrozumiałe. W przypadku Dwóch minut do piekła jest inaczej. Brak środków do życia skłania bohaterkę do podjęcia ryzyka, co w pewnym sensie można porównać do hazardu. W takich okolicznościach często pragnienie zmiany naszej sytuacji staje się decydującym czynnikiem, zwłaszcza gdy kobieta otrzymuje przedsmak potencjalnych korzyści płynących z tego nietypowego „biznesu”.

Jednakże w miarę rozwoju fabuły liczne luki i głupotki fabularne zaczynają dominować, przez co momentami trudno powstrzymać śmiech zażenowania. Ponadto pomimo próby wzbogacenia historii poprzez nawiązanie do problemu patriarchatu, zarówno ten wątek, jak i cała historia, pozostają niedostatecznie rozwinięte. Szczególnie żałuję, iż twórcy nie wykorzystali potencjału drzemiącego w historii głównej antagonistki.

kadr z filmu

Nie brak również typowych chwytów charakterystycznych dla tanich horrorów, których celem jest jedynie przestraszyć widza. Najbardziej w pamięci utknął mi jeden bardzo losowy jump scare. Jego pojawienie się przypomina mi popularne niegdyś strony internetowe, których używało się do straszenia znajomych. Zadaniem było przejść przez labirynt tak, by nie dotknąć ścianek, ale po chwili na ekranie z upiornym wrzaskiem pojawiał się obrazek jakiegoś straszydła. Wspomniana wyżej scena była idealnym odwzorowaniem tamtych stron, co wcale nie świadczy dobrze o jakości produkcji.

O ile niektóre elementy były jeszcze dość zabawne, o tyle film ma jeden zasadniczy mankament: jest nim aspekt wizualny, który pozostaje daleko w tyle za współczesnymi standardami. Efekty specjalne są niezwykle słabe i nierzeczywiste. Idealnym przykładem jest jedna z początkowych scen, przedstawiająca płonącą postać. Przynajmniej taki był zamiar, bo efekt końcowy to aktor tarzający się po ziemi z komputerowo nałożonymi płomieniami. Ponadto fotografie, na które produkcja niejednokrotnie zwraca naszą uwagę, są bardzo źle wyedytowane. Najbardziej frustrujący jest zaś fakt, iż jedno ze zdjęć jest na tyle istotne dla fabuły, iż pojawia się na ekranie niemalże co kilka minut, rażąc swoją słabą jakością. Dodatkowo dziwne efekty dźwiękowe pogłębiają wrażenie tandety i kiczu.

Dwie minuty do piekła to film, który zmarnował swój potencjał. Choć może dostarczyć chwilowej rozrywki, nie spodziewajcie się po nim głębszych refleksji czy zaangażowania. Brak staranności w realizacji sprawia, iż mimo śmiechu seans dla wielu może być męczącym doświadczeniem.

Obrazek wyróżniający: kadr z filmu


Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę
Idź do oryginalnego materiału