Małgorzata pędziła przez ruchliwe ulice Wrocławia w kierunku swojego drugiego mieszkania, zaciskając kierownicę tak mocno, iż aż bolały ją palce. Serce waliło jej z gniewu – sąsiedzi znów skarżyli się na szwagra, który zamienił jej spadek w melinę. Ale to, co odkryła po przekroczeniu progu, okazało się prawdziwym ciosem. Brat męża wyjawił jej straszną prawdę o niewierności małżonka, a jej świat w jednej chwili runął. Teraz stała przed wyborem, który rozdzierał jej duszę: wybaczyć zdradę czy zacząć życie od nowa.
— Kasia, to przecież mój brat, nie ma gdzie mieszkać — przekonywał ją mąż Marek, gdy wszystko się zaczynało. — Z Alicją się rozwiódł, gdzie ma iść?
— Nie chcę wpuszczać Jacka do mieszkania po babci — odpowiedziała niepewnie Małgorzata.
— On nic nie zniszczy — nalegał Marek. — Nie może przecież wracać do rodziców?
— A dlaczego nie? — złapała się tej myśli.
— Facet ma czterdzieści pięć lat, wstyd mieszkać z rodzicami, no i życie prywatne też ma — Marek spojrzał na żonę błagalnie.
— Dobrze, niech mieszka, ale jeżeli sąsiedzi się poskarżą, to go wyrzucę! — uległa Małgorzata po długim milczeniu.
— Wszystko będzie w porządku! — ucieszył się Marek, zacierając ręce.
Marek miał swoje plany co do mieszkania. Pod pozorem „pomocy bratu” chciał wykorzystać je do spotkań z kochanką, o której jego trzydziestoczteroletnia żona nie miała pojęcia.
— Zaraz zawiozę Jacka, niech się ucieszy! — wykrzyknął Marek, wyrwał klucze i wybiegł z domu.
— Tak się spieszy, jakby sam się tam wprowadzał — zaśmiała się Małgorzata i zajęła swoimi sprawami.
Marek wrócił dopiero po trzech godzinach. Gdy zobaczyła światła reflektorów, wybiegła na podwórze.
— Gdzie ty byłeś tak długo? Już miałam cię szukać! — powiedziała półżartem.
— Pokazywałem Jackowi mieszkanie — wymijająco odpowiedział Marek, ukrywając prawdziwy powód.
— Słuchaj, a on będzie płacić za prąd i wodę? — nagle zapytała Małgorzata.
Marek się zawahał, wzrok mu uciekł. Nie rozmawiał o tym z bratem.
— Wiesz, jakoś nie wypada brać pieniędzy od rodzonego brata, zwłaszcza teraz, kiedy ma tak źle — powiedział z wyrzutem. — Za mieszkanie i tak płacimy, on dużo nie zużyje.
Małgorzata, ulegając namowom, zgodziła się, iż branie pieniędzy od rodziny byłoby nietaktowne. Ale gdy tylko Jacek się wprowadził, w mieszkaniu zapanował chaos. Dnie i noce wypełniała głośna muzyka, zbierali się hałaśliwi goście, przychodziły różne kobiety, słychać było krzyki i kłótnie. Sąsiedzi zaczęli wzywać policję, ale ta tylko wystawiała mandaty, nie mogąc uspokoić lokatora.
Jacek poskarżył się bratu na problemy.
— Sąsiedzi mi dokuczają — powiedział. — Zachowujemy się cicho, a oni dzwonią na policję. Zrób coś, bo jeżeli mnie wyrzucą, tobie też zamkną tu drzwi — zażartował.
— Wszystko załatwię, ale przestań hałasować — odparł Marek. — jeżeli Kasia się dowie, to koniec!
— Więcej tego nie zrobię — obiecał Jacek, ale tej samej nocy sąsiedzi znów wezwali policję.
Jedna z sąsiadek, nie mogąc już znieść sytuacji, dowiedziała się, do kogo należy mieszkanie, i znalazła Małgorzatę w mediach społecznościowych. Zapytała, czy właścicielka wie, co się dzieje i o wizytach stróżów prawa. Odpowiedź Małgorzaty zaszokowała sąsiadów – nie miała pojęcia.
Godzinę później Małgorzata wpadła do mieszkania, płonąc gniewem.
— Cześć! — zaśmiał się Jacek, otwierając drzwi.
— Jacku, sąsiedzi na ciebie narzekają! — wybuchnęła. — Żądam, żebyś się wyprowadził!
— Wyprowadził? — zdziwił się. — Wiesz co, ty mnie zawiodłaś!
— To ty zawiodłeś! — odcięła się Małgorzata. — Wynoś się!
— A, tak? To może posłuchasz czegoś o swoim mężu? — rzucił szyderczo Jacek.
— O czym ty mówisz? — zastygła, patrząc mu prosto w oczy.
— Nie tylko ja tu zakłócam spokój — prychnął Jacek. — Twój Marek też jest niezły.
— Co masz na myśli? — jej głos zadrżał.
— On przyprowadza tu swoją kochankę — wyznał Jacek. — Od trzech miesięcy! A ty, szwagierko, choćby nie wiesz!
Wiadomość uderzyła jak grom. Małgorzata poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
— Wynoś się stąd! — krzyknęła, wskazując na drzwi.
— A co zrobisz z mężem? — zaśmiał się Jacek.
— To nie twoja sprawa! — warknęła. — Spadaj!
Jacek, wciąż się śmiejąc, zaczął pakować swoje rzeczy i po dwudziestu minutach zniknął. Małgorzata została sama w zrujnowanym mieszkaniu. W środku nie można było już poznać wnętrza, które pamiętała z dzieciństwa. Brudne ściany, porozrzucane ubrania, zapach papierosów – wszystko krzyczało o tym, jak ją oszukiwano. Otworzyła okna na oścież, próbując wypędzić duch zdrady.
W domu czekała ją trudna rozmowa z Markiem. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, ale gdy przyparła go do muru, załamał się i zaczął błagać o przebaczenie. Małgorzata słuchała jego tłumaczeń, ale w duszy już podjęła decyzję. Zdrada męża, jego kłamstwa i cynizm przekreśliły lata ich małżeństwa. Złożyła pozew o rozwód i alimenty, stwierdzając, iż nigdy więcej nie pozwoli nikomu deptać swojej godności.
Małgorzata siedziała w pustym mieszkaniu, wpatrując się w nocny Wrocław za oknem. Po policzkach płynęły łzy, ale nie było w nich tylko bólu – była też determinacja. Straciła złudzenia, ale zyskała siłę. Teraz wiedziała, iż jej życie zaczyna się od nowa, i nie pozwoli, by przeszłość ciągnęła ją w dół.