Dobrzy Nieznajomi to film smutny, pełen bólu. Opowiadający przede wszystkim o żałobie i samotności. I szkoda, iż zdarza mu się emocjonalnie zaszantażować widza. Pomimo tego, przez bardzo długi czas, utwór Always on my mind zespołu Pet Shop Boys będzie kojarzył mi się ze stratą czegoś ważnego.
Adam (genialny Andrew Scott) prowadzi do bólu monotonne życie. Jest scenarzystą filmowym, a jego najnowszy scenariusz ma opowiedzieć o prywatnej tragedii. Zaraz przed dwunastymi urodzinami, rodzice Adama zginęli w wypadku samochodowym. To ciężkie przeżycie choćby po tylu latach przez cały czas odciska piętno na dojrzałym już fabularzyście. Można powiedzieć, iż gdyby nie wielkie okno na panoramę Londynu, nie wiedziałby jaka jest pora dnia czy nocy. Ciągle przesiaduje w swoich czterech ścianach patrząc z utęsknionym wzrokiem za tym co minęło. Z letargu wyrywa go nieuzasadniony alarm przeciwpożarowy. Zgodnie z procedurą wychodzi przed wielki blok. Stamtąd widzi wpatrującego się w niego jedynego sąsiada. Wraca, siada na kanapie i odpala utwór Frankie Goes To Hollywood – The Power Of Love. Przerywa mu dzwonek do drzwi. Gościem okazuje się być wspomniany sąsiad, Harry (Paul Mescal). Pijany, próbuje się wprosić do mieszkania Adama, proponując alkohol albo choćby coś więcej. Scenarzysta jednak decyduje się na niewpuszczenie go do środka.
Zobacz także: Priscilla – recenzja filmu. Pułapka Graceland
Dobrzy Nieznajomi stoją naprawdę piękną historią o miłości, aczkolwiek nie tego rodzaju, którego można spodziewać się po zapowiedziach. W zwiastunach, film obiecuje w głównej mierze opowiedzieć o romansie tytułowych nieznajomych. Dla mnie, ta historia została całkowicie przysłonięta miłością dziecka do rodziców, jednym z najmocniejszych uczuć jakie istnieją. Jest to film o walce z własnymi demonami, żalami, niewypowiedzianymi słowami czy przegapionymi okazjami. Z tym wszystkim, w połączeniu z samotnością, musi zmagać się nasz główny bohater. Nosi ze sobą niewiarygodnie ciężki bagaż doświadczeń – czy to wspomniana śmierć rodziców w wieku 12 lat czy też wyszydzanie na przestrzeni młodzieńczych lat ze względu na orientacje seksualną. Mimo, iż rodziców stracił już tak dawno, oni nagle pojawiają się w jego życiu na nowo, dzięki czemu Adam może pogodzić się w pełni ze stratą, jaka go dotknęła.
Zobacz także: Najlepsze parodie filmowe
Im więcej myślę o Dobrych Nieznajomych, tym jednocześnie zyskuje i traci w moich oczach. Mam żal do twórców, iż zdecydowali się na pokazanie nam ostatnich dziesięciu minut filmu. Nie zagłębiając się zbytnio, wolałbym, żeby pewne niedopowiedzenia nie zostały w oczywisty sposób zobrazowane. Osobiście wolę, kiedy film (który i tak zostawiał w trakcie seansu wiele tropów) nie tłumaczy samego siebie w końcowym akcie. To nie jest kolejny z cyklu filmów o detektywie Herkulesie Poirot, w przypadku którego jestem w stanie zaakceptować takie zabiegi. Do tego wszystkiego próbuje w nachalny sposób zaszantażować widza i krzyknąć: Nie spodziewałeś się tego! Przez cały seans współodczuwania z głównym bohaterem, na zakończenie twórca próbuje podbić całą stawkę. Gdyby film zakończył się z tym niedopowiedzeniem i zostawił interpretację całości dla wszystkich, dla mnie byłby o niebo lepszy.
Z drugiej strony, największą zaletą tego filmu jest sposób, w jaki został poruszony motyw żałoby. W niewymuszony sposób traktuje o pogodzeniu ze stratą. Dzięki pisaniu nowego tekstu, Adam dostaje w końcu szansę na pożegnanie rodziców na własnych warunkach. Może z nimi porozmawiać raz jeszcze, opowiedzieć, co zmieniło się w jego życiu. Z ojcem rozmawia o gnębieniu w szkole, z matką o zmieniającym się świecie i postrzeganiu osób homoseksualnych. Mówi o tym, jak bardzo był samotny i jak bardzo tęsknił za rodzicami. Rozmowy te nie są łatwe, ponieważ musi po raz kolejny zmierzyć się z bólem i niełatwym rozstaniem.
Zobacz także: Duma i uprzedzenie; przedpremierowa recenzja komiksu
Spoiwem łączącym Harrego i Adama jest samotność. Oboje boją się odrzucenia ze strony społeczeństwa. Każdy musi zmagać się swoimi demonami i starają się w tym wspólnie wspierać. Moim głównym zarzutem jest brak odpowiedniego czasu poświęconego na tą relację (niewybaczalne!). W tym przypadku niestety było by to przysłowiowe: mieć ciastko i zjeść ciastko. Obawiam się bowiem, iż byłoby to niewykonalne, a na pewno nie chciałbym skrócenia wątku dotyczącego relacji z rodzicami. Najchętniej to podzieliłbym ten film na dwa osobne. Jeden, skupiający się na historii poznania i relacji z Harrym, zaś drugi o tym, jak nieodpowiednio przepracowane traumy mogą powrócić do nas w przyszłości. Dostaliśmy za to relację, która niestety nic nie wnosi finalnie do filmu. Jest jedynie zapełnieniem tła prawdziwej tematyki tej produkcji. Oglądając materiały promocyjne Dobrych Nieznajomych miałem nadzieję na pokazanie naprawdę dobrej historii miłości dwóch osób, podobnych, a jednak różnych. Ostatecznie skończyło się na tym, iż tego wątku nie wykorzystano dostatecznie, doprowadzając do tego, iż duet Scott i Mescal nie mogli dostatecznie wykazać się aktorsko. Ich relacja na ekranie nie jest niczym ponad to, co już widzieliśmy w wielu wariantach i zestawieniach na przestrzeni lat.
Zobacz także: Orion i Ciemność — recenzja filmu. Wszystkie nasze strachy
Do aspektów technicznych filmu trudno się przyczepić, choćby na siłę. Pięknej muzyce dorównują hipnotyzujące kadry portretujące głównych bohaterów. Utwory do filmu zostały dobrane genialnie – Pet Shop Boys, Frankie goes to Hollywood, The Ink Spots. Za reżyserię i scenariusz odpowiada Andrew Haigh (Na wodach północy, Spojrzenia). Scenariusz powstał na podstawie powieści Taichiego Yamady – Strangers. Poza Andrew Scottem i Paulem Mescalem, na ekranie możemy ujrzeć w rolach rodziców: Jamiego Bell oraz Claire Foy. Cała czwórka to wzorowy casting i była naprawdę wiarygodna w swoich rolach. Wizualnie film jest cudny, a gra światłem uwypukla emocje na ekranie.
Reasumując, Dobrzy Nieznajomi w moich oczach minął się z zapowiedziami. Poszedłem na seans z chęcią obejrzenia solidnego romansu, a nieco się rozczarowałem. Liczne zapowiedzi ze świetnymi aktorami i ich wzajemnej chemii, pchały mnie do kina. Romans był, ale rozmyty przez dominujący motyw żałoby i przemijania. Nie zawiodłem się jednak na samej produkcji, a jedynie na marketingu i pobieżnie przedstawionej relacji Adama i Harrego. Uważam, iż film jest jak najbardziej do polecenia, tylko trzeba podejść do niego z odpowiednimi oczekiwaniami. Nie jest żadnym odkryciem, jednak to wciąż solidne kino.
Źródło grafiki głównej: Kadr z filmu Dobrzy Nieznajomi