DiCaprio czuł się onieśmielony na planie Tarantino. Wszystko przez obecność idola z młodości

film.org.pl 6 godzin temu

Leonardo DiCaprio należy do największych gwiazd Hollywood, ale jak widać choćby on zna to uczucie ekscytacji połączonej z zakłopotaniem, które pojawia się podczas spotkania uwielbianego aktora. Jak zdradził w jednym z wywiadów, właśnie takie emocje towarzyszyły mu, gdy na planie Pewnego razu… w Hollywood spotkał… Luke’a Perry’ego.

W ostatnim filmie Quentina Tarantino pojawiła się plejada gwiazd (z samym DiCaprio na czele). Jednak to nie obecność Ala Pacino czy Brada Pitta wprawiły zdobywcę Oscara w osłupienie. W filmie dokumentalnym I Am Luke Perry DiCaprio zdradził, iż to właśnie on zrobił na nim największe wrażenie.

Urodziłem się i wychowałem w Los Angeles, a całe moje życie zawodowe spędziłem w tej branży, co w dużym stopniu ukształtowało to, kim jestem. Dlatego poczułem ogromne podekscytowanie, widząc Luke’a Perry’ego na planie. To było niesamowite. Pamiętam, jak byłem nastolatkiem – on był wcieleniem nowego [Jamesa] Deana w telewizji i wszyscy za nim szaleli – wyjaśnił aktor.

Luke Perry nie zrobił tak oszałamiającej kariery jak DiCaprio czy wspomniani Pitt i Pacino, ale każdy dzieciak wychowany w latach 90. z pewnością doskonale rozumie reakcję gwiazdora na Dylana z Beverly Hills 90210. Jakkolwiek dziś moglibyśmy oceniać postać graną przez Perry’ego, w owym czasie był bożyszczem nastolatek, a rola w tej kultowej produkcji dla młodzieży zapewniła mu istotną pozycję w historii popkultury.

DiCaprio zwrócił jednak uwagę nie tylko na legendę, jaką owiany był Perry, ale także na jego uprzejmość i życzliwość przy bliższym spotkaniu.

Czułem to przytłaczające uczucie bycia onieśmielonym. Ale potem usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać o Los Angeles, latach 90., jego życiu, moim życiu, o naszych karierach. I byłem po prostu… jak to ująć… uderzony jego serdecznością. Był niesamowicie wielkodusznym człowiekiem – powiedział gwiazdor.

Perry, choć miły i serdeczny, nigdy nie stracił jednak tego błysku w oku i urzekającej pewności siebie, które zrobiły wrażenie na DiCaprio i które czyniły go tak perfekcyjnym Dylanem McKayem. Dowodzi tego wspomnienie z planu Once Upon A Time…, którym podzielił się z kolei Quentin Tarantino.

Miałem kilka potencjalnych ról dla Luke’a, ale on od razu powiedział: „Chcę być w westernie!”. Był świetnym jeźdźcem, fanem gatunku. No więc w jednej ze scen miał wślizgnąć się konno pod saloon, a reszta jeźdźców miała ustawić się obok niego. Spytałem: „Luke, może chcesz, żebyśmy zaznaczyli ci miejsce?” A on tylko się uśmiechnął i odpowiedział: „Quentin, możesz rzucić dziesięciocentówkę w kurz, a ja trafię dokładnie w to miejsce. Użyjesz tego ujęcia, w którym wszyscy inni zrobią to dobrze” – opowiedział z podziwem reżyser.

Luke Perry zmarł 4 marca 2019 roku. Rola w Pewnego razu… w Hollywood była ostatnią w jego karierze.

Idź do oryginalnego materiału