Przez lata nie obawialam sie tego dziwnego tygodnia miedzy Bozym Narodzeniem a Sylwestrem, bo zawsze gdzies jezdzilismy. W tym roku pierwszy raz bedziemy siedziec w domu i nie wiem, co powinnam robic. Czy powinnam porzadkowac? Czy powinnam odpoczywac?
Wg internetowej madrosci zamiast obawiac sie tzw Dead Week nalezy go traktowac jako „czas niczego”, w ktorym nikt tak naprawde nie oczekuje od ciebie zbyt wiele i nic, co robisz, nie ma az tak duzego znaczenia (jakby przez caly rok mialo).
Dead Week to tydzien wolny od stresu, to czas pozbawiony ambicji i dazen. Na wszystko jest juz za pozno, i tak nie dokonczy sie zaczetych projektow – Dead Week to luksusowa ulga pozostawiania za soba polowicznych przedsiewziec.
Tak wiec tegoroczny Dead Week bedzie dla mnie czasem planowania czytelniczych wyzwan i relaksu. Jak co roku bedzie Popsugar wyzwanie – 40 ksiazek plus 10 dodatkowych, Bingo, powtorze tez Buzzeword wyzwanie.
Nie skonczylam czytania klasykow z listy, wiec w tym roku polacze to z popularnym na YouTube wyzwaniem: Read Your Shelves Challenge 2025. Znalazlam tez interesujace wyzwanie Crossing Continents
bedzie styczniowe – japonska literatura, w marcu Mystry, w lipcu Paryz, w listopadzie nowele. Mam zamiar powrocic do czytania literatury faktu i dolaczenia do wyzwania Nonfiction Reader Challenge
Mam tez zamiar wrocic do robienia quiltu. W grudniu jeden z online warsztatow przypomnial mi o statystycznych quiltach, ktore podziwialam kilka lat temu. Oczywiscie nabralam wielkiej ochoty, zrobilam szkic statystyki mojego czytania w tym roku i troche ostyglam w zapalach. Dzielac wszystkie przeczytane ksiazki na kategorie daloby bardzo pstrokaty efekt wiec ograniczylam to do czterech kwartalow, w czterech rzedach. Kupilam tkaniny, pokazalam S i musze wszystko zmieniac, bo on woli niebieski zamiast bezu. Teraz jezdze od sklepu do sklepu szukajac modrego niebieskiego i nie moge znalezc.