Dawno temu w Kostaryce

filmweb.pl 14 godzin temu
Zdjęcie: plakat


Widownia tegorocznej edycji Berlinale pokochała "Wspomnienia płonącego ciała" na tyle, by przyznać mu Nagrodę Publiczności w sekcji "Panorama". Z podobnym entuzjazmem przyjęto go na festiwalu Cinélatino, skąd twórczynie również wróciły z wyróżnieniem publiczności. Kostaryka, pełna nadziei na Oscara, wystawiła film jako swojego kandydata w tegorocznej rywalizacji. Czy równie entuzjastycznie odbierze go polska widownia i Akademia Filmowa, dopiero się okaże.


"Wspomnienia..." to drugi film Antonelli Sudasassi, po nagrodzonym Goyą "Przebudzeniu". Oba dzieła przedstawiają historie kobiet – osobiste, ale jednocześnie uniwersalne. W najnowszej produkcji mamy do czynienia z intymnym tematem seksualności w pokoleniu naszych babć.

Film rozpoczyna się słowami: "rozmowa, której nigdy nie odbyłam ze swoimi babciami", co od razu wprowadza nas w osobisty klimat tej historii. Wbrew pozorom, we "Wspomnieniach płonącego ciała" występują trzy główne bohaterki, choć obraz początkowo sugeruje, iż śledzimy losy jednej kobiety – obserwujemy jej codzienne życie oraz wspomnienia, które ukrywają się w zakamarkach mieszkania.

Główna bohaterka, której imienia nigdy nie poznajemy, to aktorka. Na początku filmu widzimy, iż to, co nas czeka, to swego rodzaju inscenizacja. Ekipa filmowa krząta się po planie zdjęciowym, który zaraz stanie się intymnym mieszkaniem starszej kobiety, doszlifowując ostatnie detale. Bohaterka, grana przez Sol Carballo, wchodzi na plan, co w perspektywie dalszej części filmu okazuje się logiczne – użycza w końcu jedynie głosu i wizerunku trzem prawdziwym kobietom i ich doświadczeniom: Any, Patricii i Mayeli.


Antonella Sudasassi prowadzi nas przez historię, eksplorując mieszkanie kobiety. Kolejne pomieszczenia i detale przypominają o wspomnieniach bohaterek. Nagle po pokoju przechadzają się kury, mieszkanie zamienia się w wesołe miasteczko, a bohaterka przenosi się do czasów młodości. A to wszystko dlatego, iż twórcy filmu w poetycki sposób w tej jednej lokacji zamieścili całe życia Any, Patricii i Mayeli.

Można odnieść wrażenie, iż nie ma znaczenia, które fragmenty opowiadanej historii należą do której z kobiet. Cała narracja jest niczym ogromne puzzle złożone z uniwersalnych, ukrywanych do tej pory doświadczeń. Uniwersalność to najważniejsze słowo w opisie tego filmu – pierwsze zauroczenie, toksyczny związek, samotność i krzywda. Nieważne, czy – jak bohaterki – jesteś emerytką z Hiszpanii czy młodą kobietą z Polski; odnajdziesz siebie w ich przeżyciach, w tym, czego doświadczyłaś, co wzbudza Twój lęk lub o czym słyszałaś.

Problem w tym, iż uniwersalność nie zawsze działa na korzyść tego filmu. jeżeli jesteśmy wystarczająco cierpliwi, zadowolą nas wspomnienia bohaterek – intrygujące opowieści o potrzebie seksualności w grupie osób, o których w tym kontekście często się zapomina. jeżeli jednak nie wykazujemy aż takiej wyrozumiałości, znużą nas opowieści, które nie prowadzą do żadnej nowej konkluzji.


Reżyserka wspominała, iż ten film to rozmowa, której nigdy nie odbyła ze swoją babcią. Te słowa wybrzmiewają wyraźnie. Głos z offu nadaje filmowi ton opowiastki. Połączony z obrazami, które powielają to, co mówią bohaterki, tworzy zbiór wspomnień i przeżyć. Owszem, nie jest to typowa historia, jaką usłyszymy od naszych babć, ale czy sam temat jest wystarczający, by usprawiedliwić historię, która wydaje się zbyt typowa?

Cała siła "Wspomnień płonącego ciała" tkwi właśnie w tym wyjątkowym wglądzie w życie erotyczne seniorek, w rozmowach o menopauzie, w scenie masturbacji. Zdecydowanie zbliża nas to do bohaterek, niezależnie od wieku czy płci. Seks osób starszych to wciąż temat niewyeksplorowany, podobnie jak przedstawianie starzejących się ciał w kontekście innym niż wywołujący dystans czy odrazę. Chciałoby się jednak, by tej głębi było więcej. Być może nie potrzeba aż tylu dowodów na uniwersalność tej historii. Gdyby nie była aż tak uniwersalna – gdyby naiwność dorastającej dziewczyny, krzywda młodej kobiety i namiętność seniorki były bardziej odważnie zarysowane – ciężar tej "rozmowy z babcią" byłby większy, a nasza więź z bohaterkami silniejsza.

"Wspomnienia..." płyną spokojnie przez kolejne kamienie milowe w życiach trzech kobiet, nagradzając tych, którzy cenią sobie powolne, spójne narracje i subtelne podejście do tematów miłości i seksu. Ci, którzy spodziewali się przełomu, mogą jednak opuścić kino z pewnym niedosytem.
Idź do oryginalnego materiału