No i proszę, słuchaj tej historii.
*Dziękuję, Jureczku! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.* taki komunikat pojawił się na ekranie telefonu.
Telefon jej męża zadrżał właśnie w jej dłoni. Karolina automatycznie spojrzała na wyświetlacz. Nadawcą była jakaś Marysia. Wiadomość kończyła się różowym serduszkiem, jakby malutkim buziaczkiem.
Karolina szeroko otworzyła oczy. *Marysia? Jureczku?* Może pomyślałaby, iż to jakaś daleka krewna albo koleżanka z pracy, gdyby nie jeden detal mąż nigdy wcześniej nie wspomniał o żadnej Marysi. A może po prostu ją ukrywał?
Podniosła wzrok gwałtownie. Najpierw musiała poznać prawdę, nie wyciągać pochopnych wniosków. Ale serce ścisnęło się jej z zazdrości.
Kim jest Marysia? spytała Karolina, starając się opanować głos.
Tomek, który spokojnie popijał kawę, tylko zmrużył oczy.
Co?
Marysia powtórzyła, pokazując mu telefon. Kto to?
Spojrzał na ekran, a w jego oczach błysnęło ledwo zauważalne napięcie. Odwrócił wzrok i wzruszył ramionami.
To no, Marysia.
Karolina zamarła.
Jaka Marysia?
No moja była. Ale nic między nami nie ma.
Odłożyła telefon na stół i skrzyżowała ramiona.
Twoja była nazywa cię *Jureczkiem* i dziękuje ci serduszkami? Naprawdę uważasz, iż to normalne?
Tomek znów wzruszył ramionami, jakby to nie było warte dyskusji.
Tak. Pożyczyłem jej trochę pieniędzy. Poprosiła o pożyczkę, dałem jej.
Karolina poczuła, jak zalewa ją wściekłość.
Dałeś pieniądze byłej?!
No i co z tego?
*Co z tego?!* uniosła głos. Poważnie? Uważasz, iż normalne jest branie *naszych* pieniędzy i dawanie ich jakiejś Marysi?
W końcu spojrzał na nią prosto w oczy.
Karolina, robisz z igły widły. Znamy się od wieków. Dlaczego nie miałbym jej pomóc?
Roześmiała się, ale w tym śmiechu nie było ani odrobiny radości.
Jesteś żonaty, Tomku. Ze *mną*! A mimo to zajmujesz się nią, z którą byłeś wcześniej.
Westchnął zirytowany, jakby tłumaczył coś oczywistego dziecku.
Nie rozstaliśmy się w złych stosunkach. Nie jest dla mnie obca.
A ja jestem?
Tomek zamilkł. Karolina pokręciła głową i ciężko westchnęła.
Od jak dawna to trwa?
Co?
Wasza piękna przyjaźń.
Spojrzał w bok.
Zawsze rozmawialiśmy. Jeszcze przed tobą. Po prostu ci nie mówiłem. Nie chciałem cię denerwować.
Karolina poczuła, jak całe jej ciało wypełnia się gniewem.
Czyli przez dwa lata mi to ukrywałeś?
Nie ukrywałem! Po prostu nie było powodu, żeby ci mówić. Nie zdradzam cię. O co ci chodzi?
Wzięła głęboki oddech, starając się nie krzyczeć.
A jak często jej pomagasz?
Czasami. Drobiazgi. Coś naprawić, komputer skonfigurować.
Więc ty, mój mąż, biegasz za inną kobietą jak hydraulik?
Co ty w ogóle mówisz?! wybuchnął. Pomogłem jej, dałem pieniądze! To zbrodnia?! Tobie też bym pomógł!
Karolina spojrzała na niego z zimną determinacją.
jeżeli ty nie widzisz w tym nic złego, to znaczy, iż mamy różne wizje tego, czym jest rodzina.
Odwróciła się i wyszła z kuchni. Nie chciała teraz widzieć jego twarzy.
Ten dzień minął dla Karoliny jak we mgle. Gniew, ból, zamęt. Próbowała analizować wszystko na chłodno, ale w głowie dźwięczało tylko jedno pytanie: *Jak mogłam tego nie zauważyć?*
Tomek nie wyglądał na winnego. Teraz już nie ukrywał, iż rozmawia z Marysią, ale udawał, iż to coś banalnego.
W ciągu kolejnych dwóch tygodni wszystko stało się jasne. Mąż coraz częściej spóźniał się z pracy. Co kilka dni Marysia miała jakiś *poważny* problem do rozwiązania.
Idę dziś do Marysi powiedział przy kolacji, obojętnie. Zepsuła się jej pralka.
Karolina odłożyła widelec i wbiła w niego wzrok.
Nie ma innych hydraulików w mieście?
No co ty, tak trudno komuś pomóc?
Dla ciebie nie. Dla mnie trudno to zaakceptować.
Znowu zaczynasz! Znowu o to samo?!
Tak, znowu odparła chłodno. Bo twoja była ciągle potrzebuje pomocy. Przynajmniej nie macie razem dzieci.
Tomek westchnął, ale dalej jadł.
Gdyby to była sąsiadka albo moja mama, też byś tak reagowała?
Różnica jest taka, iż inni nie wzywaliby cię codziennie.
Karolina powiedział zmęczonym głosem. Zachowujesz się, jakbym ją zdradzał.
Nie wiem, czy zdradzasz, ale to po prostu nie jest normalne. I to mnie rani odcięła się ostro.
Uśmiechnął się kwaśno.
Nie ufasz mi.
A dałeś mi powód, żebym ufała?
Zapadła między nimi cisza.
Trzy dni później Marysia znowu się odezwała.
Dzwoniła Marysia oznajmił obojętnie. Chce kupić lodówkę, ale nie ma jak jej przetransportować.
Karolina powoli odwróciła się w jego stronę.
Więc teraz rzucisz wszystko i pojedziesz jej wozić lodówkę?
Co w tym złego?
Tomku, naprawdę nie widzisz problemu?
Ja widzę, iż robisz aferę o nic.
Nie ja robię przedstawienie, tylko ty. I nie chcę w nim więcej uczestniczyć. jeżeli tak bardzo chcesz pomagać Marysi, możesz się od razu do niej wprowadzić. Zaoszczędzisz na paliwie.
Mówisz poważnie?
Absolutnie.
Więc mnie wyrzucasz?
Nie, Tomku. Daję ci wybór. Albo jesteś w naszej rodzinie, albo idziesz swoją drogą. Nie chcę cię już tutaj.
Odwróciła się i wyszła. Nie chciała dać się wciągnąć w jego gierki. Może myślał, iż będzie łatwiej, jeżeli otwarcie powie, dokąd idzie. Ale dla Karoliny to nie była uczciwość tylko zdrada.
Minęły dob









