Czy warto czytać Różewicza?

gazetatrybunalska.info 1 tydzień temu

Jego poezja nie starzeje się. Jest jak lustro, w którym odbija się człowiek: ocalały, ale nie zwycięzca. Tadeusz Różewicz, mistrz prostoty i szczerości, pokazuje, iż wiersz może być nie tylko sztuką słowa, ale także świadectwem epoki i egzystencjalnym krzykiem.

Są poeci, których wiersze mogę czytać jeden za drugim, zatracać się w treści i wędrować myślą po obrazach, które tworzą słowa. Są jednak twórcy wymagający zatrzymania, refleksji, oddechu, przygotowania mentalnego, doświadczenia.

Utwory Tadeusza Różewicza poznałem dość późno. Zafascynowany Miłoszem – jego barwnym językiem i plastycznymi metaforami – trudno mi było odnaleźć się w ascetycznej, niemal surowej formie różewiczowskiej liryki. Przełom nastąpił dopiero w 1988 roku, a dokładniej w 1998 r., gdy napisałem wiersz „Ocalony 1988–1998”. Po dziesięciu latach lektury byłem wreszcie gotowy, by spróbować nawiązać dialog z poetą. I nie w sposób naśladujący formę, co wydawało i przez cały czas wydaje mi się niestosowne, ale poprzez doświadczenie, choć nieporównywalnie mniej bolesne.

Młodość Różewicza przerwała wojna. Walczył w Armii Krajowej, jego brat Janusz został rozstrzelany przez Niemców. To doświadczenie sprawiło, iż nigdy nie ufał wielkim słowom i literackim ozdobnikom. Zamiast heroicznych opowieści w jego wierszach znajdziemy głos ocalałego, który nie potrafi zapomnieć.

Już w pierwszym tomie „Niepokój” (1947) poeta ustawia ton całej swojej twórczości:

Mam dwadzieścia cztery lata / ocalałem / prowadzony na rzeź.

To nie tylko świadectwo pokolenia, ale też diagnoza kondycji człowieka po wojnie: ocalenie nie oznacza zwycięstwa, ale dźwiganie ciężaru pamięci.

Różewicz był poetą radykalnej prostoty. Nie ufał pięknym metaforom ani wyszukanym figurom stylistycznym. Wolał mówić językiem zwyczajnym, jakby każde zbędne słowo było zdradą. W tym samym utworze pisał:

szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia.

To poezja, która szuka fundamentów: nowego języka, nowych wartości, nowej prawdy. Różewicz nie buduje patosu – mówi o śmierci i stracie tak, jakby mówił o codzienności. Ale poeta nie pisał tylko o wojnie. Z biegiem lat coraz częściej pochylał się nad tym, co naturalne: nad starzeniem się, nad przemijaniem, nad banalnością codziennego życia. Jego „szara strefa” – jak zatytułował jeden z tomów – to przestrzeń między wielkimi hasłami a codziennym trudem istnienia. W swojej poezji potrafił stworzyć uniwersalny zapis współczucia i bezradności wobec paradoksów ludzkiego losu.

Janusz Drzewucki w eseju „Poezja poza wierszem” pisał: „Opisując swoją walkę ze słowem, Tadeusz Różewicz opisuje w rzeczy samej walkę o każdy nowy dzień życia. Udowadnia też, iż poeta jest poetą w każdej chwili, niekoniecznie pisząc. Także słuchając, patrząc, pamiętając”.

Dlaczego warto wracać do Różewicza w XXI wieku? Bo jego pytania są przez cały czas nasze. Jak mówić o miłości, śmierci, wierze w epoce, w której język zużył się w propagandzie i reklamie? Jak ocalić człowieczeństwo w świecie, który nieustannie produkuje nowe katastrofy – nie tylko wojenne, ale także cywilizacyjne i ekologiczne?

Różewicz nie daje odpowiedzi. Ale jego poezja zmusza, by zatrzymać się i zadać pytania, które być może są ważniejsze niż odpowiedzi.

Tadeusz Różewicz, ur. w 1921 r. w Radomsku, w czasie II wojny światowej żołnierz Armii Krajowej, debiutuje w 1947 r. tomem „Niepokój”, w latach 60. ub. wieku tworzy dramaty: „Kartoteka”, „Świadkowie albo nasza mała stabilizacja, „Stara kobieta wysiaduje”, które zmieniają oblicze polskiego teatru, wielokrotnie wyróżniany, wymieniany jako kandydat do literackiego Nobla, umiera w 2014 r. we Wrocławiu w wieku 92 lat. Jest autorem kilkudziesięciu tomów poezji, sztuk teatralnych i prozy. Jeden z najważniejszych pisarzy XX wieku, obok Miłosza i Herberta współtworzył kanon polskiej literatury powojennej.

→ M. Baryła

19.09.2025

• grafika: barma / Gazeta Trybunalska

Idź do oryginalnego materiału