Zaczęło się. Wyniki weekendu otwarcia nie pozostawiają złudzeń – kosztujące 270 milionów dolarów baśniowe widowisko "Śnieżka" jest box-office'ową klapą. Ruszyło więc szukanie winnych i bronienie własnej pozycji. Wygląda na to, iż sam Disney postanowił za słaby wynik obarczyć odpowiedzialnością gwiazdę baśni Rachel Zegler. I nie, Disney nie uważa, iż problemem jest jej kolor skóry czy pochodzenie.
Obszerny artykuł na temat możliwych powodów klapy "Śnieżki" w kinach pojawił się ostatnio na portalu Variety. Tekst jednoznacznie pokazuje, kto zdaniem anonimowych źródeł związanych z Disneyem jest odpowiedzialny za finansowe fiasko. Nie są to osoby odpowiedzialne za budżet widowiska ani te, które zdecydowały o castingu. Winną jest Rachel Zegler.
Kierownictwo Disneya ponoć wiedziało, iż będą problemy, kiedy lotem błyskawicy po Internecie rozeszły się krytyczne słowa Zegler na temat animowanej "Śnieżki" Disneya. Powiedziała wtedy m.in.:
W ekstremalnie nieaktualny sposób przedstawia wyobrażenia o kobietach sprawujących władzę i o rolach, do jakich nadają się kobiety. Oryginalna animacja miała premierę w 1937 roku (...). Jest tam ogromny nacisk na historię miłosną z gościem, który dosłownie ją stalkuje.
Mimo tych słów nie zdecydowano się jej zwolnić. Disney chciał ponoć uniknąć powtórki sytuacji z Giną Carano, która po zwolnieniu z serialu "The Mandalorian" za wypowiedzi w mediach społecznościowych pozwała Disney za łamanie prawa o wolności słowa.
Jeśli w studiu mieli nadzieję, iż Zegler w przyszłości powstrzyma się od medialnych ekscesów, to przeżyli prawdziwy szok podczas D23, kiedy to Zegler razem z Gal Gadot zaprezentowała pierwszy zwiastun "Śnieżki".
Aktorka o wydarzeniu napisała na X. Jednak na promocji filmu nie skończyła. Dodała w poście zdanie: i zawsze pamiętajcie: wolna Palestyna.
Przedstawiciele Disneya interweniowali wtedy u ludzi Zegler, a producent Marc Platt specjalnie przyleciał do Nowego Jorku, by osobiście porozmawiać z aktorką. Mimo to ta pozostała nieugięta i postu nie zdjęła.
Jak powiedział jeden z anonimowych rozmówców portalowi Variety: Nie rozumiała, jakie konsekwencje dla filmu, Gal Gadot i nas wszystkich miały jej słowa.
Podobno post Zegler wywołał kampanię nienawiści wobec pochodzącej z Izraela Gal Gadot. Pojawiły się groźby śmierci. Disney musiał zaangażować dla niej ochroniarza.
Kiedy Donald Trump wygrał w listopadzie wybory, Zegler znów dała o sobie znać w mediach społecznościowych pisząc: Pieprzyć Trumpa. Mam nadzieję, iż jego zwolennicy nigdy nie zaznają spokoju.
Tym razem naciski ze strony Disneya było dużo silniejsze i ostatecznie Zegler za swoje słowa publicznie przeprosiła.
Studio wymusiło na niej współpracę ze specjalistą od mediów społecznościowych. Efektem tego były m.in. słowa skierowane do jej hejterów, w których wyrażała się o nich z uznaniem i interpretując ich ataki na swoją osobę jako wyraz miłości dla ukochanej księżniczki Disneya.
Jeśli rzeczywiście tak postrzegana jest aktorka w wytwórni, to jej szanse na bycie gwiazdą kolejnej produkcji Disneya wydają się minimalne.
Rachel Zegler była nieodpowiedzialna
Obszerny artykuł na temat możliwych powodów klapy "Śnieżki" w kinach pojawił się ostatnio na portalu Variety. Tekst jednoznacznie pokazuje, kto zdaniem anonimowych źródeł związanych z Disneyem jest odpowiedzialny za finansowe fiasko. Nie są to osoby odpowiedzialne za budżet widowiska ani te, które zdecydowały o castingu. Winną jest Rachel Zegler.
Kierownictwo Disneya ponoć wiedziało, iż będą problemy, kiedy lotem błyskawicy po Internecie rozeszły się krytyczne słowa Zegler na temat animowanej "Śnieżki" Disneya. Powiedziała wtedy m.in.:
W ekstremalnie nieaktualny sposób przedstawia wyobrażenia o kobietach sprawujących władzę i o rolach, do jakich nadają się kobiety. Oryginalna animacja miała premierę w 1937 roku (...). Jest tam ogromny nacisk na historię miłosną z gościem, który dosłownie ją stalkuje.
Mimo tych słów nie zdecydowano się jej zwolnić. Disney chciał ponoć uniknąć powtórki sytuacji z Giną Carano, która po zwolnieniu z serialu "The Mandalorian" za wypowiedzi w mediach społecznościowych pozwała Disney za łamanie prawa o wolności słowa.
Jeśli w studiu mieli nadzieję, iż Zegler w przyszłości powstrzyma się od medialnych ekscesów, to przeżyli prawdziwy szok podczas D23, kiedy to Zegler razem z Gal Gadot zaprezentowała pierwszy zwiastun "Śnieżki".
Aktorka o wydarzeniu napisała na X. Jednak na promocji filmu nie skończyła. Dodała w poście zdanie: i zawsze pamiętajcie: wolna Palestyna.
Przedstawiciele Disneya interweniowali wtedy u ludzi Zegler, a producent Marc Platt specjalnie przyleciał do Nowego Jorku, by osobiście porozmawiać z aktorką. Mimo to ta pozostała nieugięta i postu nie zdjęła.
Jak powiedział jeden z anonimowych rozmówców portalowi Variety: Nie rozumiała, jakie konsekwencje dla filmu, Gal Gadot i nas wszystkich miały jej słowa.
Podobno post Zegler wywołał kampanię nienawiści wobec pochodzącej z Izraela Gal Gadot. Pojawiły się groźby śmierci. Disney musiał zaangażować dla niej ochroniarza.
Kiedy Donald Trump wygrał w listopadzie wybory, Zegler znów dała o sobie znać w mediach społecznościowych pisząc: Pieprzyć Trumpa. Mam nadzieję, iż jego zwolennicy nigdy nie zaznają spokoju.
Tym razem naciski ze strony Disneya było dużo silniejsze i ostatecznie Zegler za swoje słowa publicznie przeprosiła.
Studio wymusiło na niej współpracę ze specjalistą od mediów społecznościowych. Efektem tego były m.in. słowa skierowane do jej hejterów, w których wyrażała się o nich z uznaniem i interpretując ich ataki na swoją osobę jako wyraz miłości dla ukochanej księżniczki Disneya.
Jeśli rzeczywiście tak postrzegana jest aktorka w wytwórni, to jej szanse na bycie gwiazdą kolejnej produkcji Disneya wydają się minimalne.
Zwiastun filmu "Śnieżka"
