Czułe słówka

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Uwaga, spoiler: główny bohater kultowego filmu "Uznany za niewinnego" zostaje…uznany za niewinnego. Wiem, szok, ale jest coś wyjątkowego w tym tytule, skoro kołacze się w głowie od blisko trzech dekad. Angielskie "presumed innocent" ma podwójne znaczenie. To popularniejsze oznacza, po prostu, domniemanie niewinności. Polskie tłumaczenie wydaje się natomiast równie kategoryczne, co "Elektroniczny morderca" czy "Wirujący seks". Jedno zwraca uwagę na zagadkę zbrodni, drugie sugeruje, iż od celu ważniejsza jest droga – nie chodzi o tajemnicę, tylko o ekscytację związaną z poszukiwaniem prawdy.

Jake Gyllenhaal, Renate Reinsve
  • Apple TV+

W serialu będącym swobodnym remakiem filmu Alana J. Pakuli i zarazem drugą adaptacją powieści Scotta Turowa (który w dorobku ma jeszcze tak zróżnicowane pozycje jak "Niewinny" oraz "Pleading Gulity", obydwie na podstawie tej samej historii), również zapada wyrok. Spokojna głowa – nie zdradzę jaki. Mogę natomiast powiedzieć, że, niczym w każdym dobrym dramacie sądowym, prawidła gatunku mają tu znaczenie. Trybunał przypomina pole bitwy, ławy sądowe to okopy, z których prowadzi się ostrzał, a każdy nowy dowód w sprawie jest jak odbezpieczony granat.

Z filmem Pakuli nową wersję łączy bohater. Prokurator Rusty Sabich (Jake Gyllenhaal) zostaje oskarżony o morderstwo swojej współpracowniczki i kochanki, Carolyn Polhemus (Renate Reinsve). Facet miał motyw, okazję i narzędzia, by zabić. Jego miłość z czasem przerodziła się w obsesję, ofiarę odwiedził w noc jej śmierci, a na pierwszych etapach śledztwa zataił najważniejsze informacje. ale pytanie, czy Rusty faktycznie zabił, już w pierwszych odcinkach twórcy spychają na dalszy plan i zastępują je innym: czy bohater może liczyć na uczciwy proces, czy może padnie ofiarą politycznej gry, którą prowadzą ambitny prokurator okręgowy Nico Della Guardia (O-T Fagbenle) oraz jego protegowany Tommy Molto (Peter Sarsgaard)?

O-T Fagbenle, Peter Sarsgaard
  • Apple TV+

W makroskali to rzecz o politycznych kręgach na wodzie. W mikroskali – opowieść o rodzinie, w której destrukcyjną siłą okazuje się brak zaufania. W krzyżowym ogniu oskarżeń Rusty odnajduje sojuszników, ale jego walka o życie będzie przede wszystkim testem lojalności. W świecie Turowa – i w naszym zresztą też – to jedna z najszlachetniejszych cnót i pewnie dlatego tak trudno w niej wytrwać. Żona (Ruth Negga) chce być lojalna wobec męża, ale trwający proces każe jej kwestionować fundamenty ich związku. Mąż deklaruje lojalność wobec żony, ale każdy dzień przyspiesza erozję ich małżeństwa. Ustępujący prokurator okręgowy Raymond Horgan (Bill Camp) jest oddany i przyjacielowi, którego chciałby ocalić przed dożywociem, i żonie, która woli go w ciepłych kapciach i z niższym ciśnieniem. Wreszcie – dzieci Rusty'ego, które dzielnie realizowane są u jego boku, ale nie są impregnowane na wątpliwości: a co jeżeli naprawdę zabił?

Scenarzyści rozpisują te dylematy bez pudła, w czym pomaga im klasyczna dramaturgiczna struktura. Każdy odcinek kończy się cliffhangerem, materiału jest dokładnie tyle, ile być powinno, z kolei relatywizowanie punktów widzenia odbywa się w obrębie pojedynczych scen czy sekwencji i nie potrzeba do tego dedykowanych konkretnym bohaterom epizodów (co uważam za generalną skazę współczesnych seriali). "Uznany za niewinnego" jest staroszkolny, nie tylko jeżeli chodzi o samą konwencję dramatu sądowego, ale i o strukturę cyklu. W czasach Sofoklesa, czyli jakieś dwadzieścia lat temu, obgryzalibyśmy paznokcie w oczekiwaniu na kolejny odcinek.

Ruth Negga
  • Apple TV+

Sarsgaard jest fantastyczny w roli zawistnego, zżeranego przez kompleks niższości Molto, który w Sabichu dostrzega sumę własnych niespełnionych ambicji. W duecie z Fagbenlem, kontrującym go w delikatnie komediowym kluczu, grają role godne Złotych Globów. Świetna jest też Negga, która, rezygnując z intensywniejszych emocji, doskonale kreśli dylematy targające umęczoną bohaterką. Wszyscy orbitują sobie wokół Sabicha, który w interpretacji scenarzystów oraz Gyllenhaala pozostaje o wiele aktywniejszą postacią niż w filmie Pakuli z Harrisonem Fordem. Trajektoria opowieści, która nakazuje superherosowi palestry skoczyć na główkę w głębiny desperacji, wiedzie ostatecznie w rejony najszczerszego filmowego humanizmu. Bohatera uczy zaś przede wszystkim odpowiedzialności za własne grzechy i cudze odruchy bezwarunkowe.

Kino lubi takie narracje. Lubi je też sąd. "Uznany za niewinnego" opowiada o wielu rzeczach: o potędze kłamstwa i sile wyparcia; o pamięci jako zawodnym narzędziu porządkowania rzeczywistości; o systemie sprawiedliwości jako polu nieustannej politycznej walki; wreszcie – o tym jak binarny podział na winę i niewinność nie wytrzymuje zderzenia ze skomplikowaną rzeczywistością. Jednak w największym stopniu jest opowieścią o nieistotnych słowach oraz ważnych półsłówkach, które zamieniają salę sądową i nasze życie w wielki teatr. Gdzieś na przecięciu efektownych tyrad, błyskotliwych kontr oraz pantomimy bezsilności kryje się prawda – i o Rustym, i o nas. Warto jej poszukać.
Idź do oryginalnego materiału