
Czad to druga po Szalonej zagrodzie komiksowa adaptacja prozy Stefana Grabińskiego. Tym razem Mateusz Wiśniewski wziął na tapet nowelę, która swojego czasu wywołała spore kontrowersje ze względu na śmiałe opisy erotyczne. UWAGA: SPOILERY
Właściwie to nie wiem czy samo opowiadanie wzbudziło podejrzenia ówczesnej policji obyczajowej, czy cały zbiór nowelek. Szybki research podaje taką informację: "Czad" to zbiór opowiadań Grabińskiego związany z erotyką, którego wydanie książkowe wstrzymane zostało przez cenzurę. Część z nich ukazała się ostatecznie jedynie w prasie, a część włączona została do innych zbiorów. Oczywiście w dzisiejszych czasach tematy tabu przekroczyły wiele granic; tym bardziej ciekawi jak w drugiej dekadzie XXI wieku można odczytać źródłowy materiał.
Spoilery po kliknięciu
Rzecz dotyczy Ożarskiego, młodego geodety (?), który na wpół wycieńczony brnięciem przez śnieżną wichurę, ostatkiem sił dociera do jakiegoś domostwa. Drzwi otwiera mężczyzna, zgadzając się udzielić schronienia zbłąkanemu wędrowcowi. Na rozgrzanie oferuje kieliszek czegoś mocniejszego, potem rusza w głąb chaty po wazon gorącej zupy. Ku zdumieniu Ożarskiego, posiłek przynosi Makryna, młoda dziewczyna, z bujnym warkoczem i nie mniej bujnymi piersiami. Młodzieniec próbuje wysondować, co ją łączy z gospodarzem, ale zarówno kobieta jak i pojawiający się naprzemiennie starszy mężczyzna, uparcie twierdzą, iż nie mają pojęcia o kim mówi. W pewnym momencie Makryna składa Ożarskiemu wyraźnie seksualnie zawoalowana obietnicę, iż o północy przyjdzie do jego sypialni. Co zresztą czyni.
Cóż, od samego początku jest gęsta atmosfera. Już na pierwszych kadrach śnieżna burza ma coś w sobie lovecraftowskiego - zawieje i zamiecie przypominają macki wydobywające się z widmowego cielska. Im dalej tym creep factor, dzięki smolistej kresce Piotra Marca, tylko się powiększa. Twarz gospodarza o napiętej skórze i z uwidocznionymi mięśniami odpowiedzialnymi za mimikę od razu wywołuje ciarki, szczególnie iż Wiśniewski co rusz daje sygnały czytelnikowi, iż z tym domem jest coś nie tak. Tym razem, w przeciwieństwie do Szalonej zagrody, Mateusz nie starał się kompresować fabuły, by zmieścić "wszystko" na kilkunastu stronach. Czad ma odpowiednie tempo - klaustrofobiczne, pełne napięcia sceny, ze zdawkowymi i urywanymi dialogami, udanie operują niedopowiedzeniem, tworząc przy tym duszny, pełen gryzącego dymu ze źle natlenionego paleniska, klimat. Wiśniewskiemu wtóruje Marzec - artysta ile może ukrywa przed widzem klarowne szczegóły, by wzbudzić w czytelniku również lekką nutkę paniki. Trochę więc patrzymy na historię oczami Ożarskiego, próbując wykoncypować razem z nim gdzie kto znika i kto w którym miejscu się pojawia. Tytułowy czad działa więc tu na kilku poziomach, gdyż styl Piotra żywcem przypomina osmalone drewno, gdzie zwęglona kora układa w kształty postaci i miejsc.
I kulminacyjny punkt w komiksie - scena erotyczna. Nie ma nic w niej podniecającego. Wręcz przeciwnie - jest w niej coś surowego, pierwotnego, bestialskiego. Nie wiem, jak została ona przedstawiona w oryginalnym tekście - tutaj zwyczajnie wzbudza strach i odrazę. Znów trzeba docenić robotę Marca. Cała ta plątanina kończyn, zlewających się ciał w 'miłosnym' uniesieniu, elementów porno... udało się twórcom zaprojektować scenę gore bez gore!
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, która w dzisiejszych czasach może budzić niesmak i która sprawia, iż ciężko w tej chwili potraktować Ożarskiego jako protagonistę. Chodzi o przedmiotowe potraktowanie kobiety. Młody inżynier w pewnym momencie bez ceregieli oferuje gospodarzowi pieniądze, by ten przysłał mu na noc dziewczynę do pokoju. Ba, dochodzi choćby do próby gwałtu z jego inicjatywy. Oczywiście, Ożarski jest przedstawicielem swoich czasów, gdzie podobne zachowania były społecznie akceptowaną normą. Dziś, w 2025 roku, budzą nie mniejszą grozę niż kierowane seksualną rządzą fantastyczne potwory. Z tego powodu, aż chciałoby się, żeby ta historia skończyła się inaczej.
Podejście numer dwa o wiele bardziej udane niż próba pierwsza. Komiksowy Czad to rasowy, klaustrofobiczny horror, w którym udało się twórcom wytworzyć atmosferę braku tlenu i ostrego drapania po gardle.
Czad, iż to nie koniec przygody z Grabińskim!