Ciężka wiadomość ode mnie, szokujące wieści od rodziców.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Paweł jechał zdezelowanym autobusem przez zakurzone drogi do rodziców w podkrakowskiej wsi, a serce ściskało mu się z żalu. Musiał przekazać im wiadomość, która mogła zawalić ich świat – o rozwodzie z żoną. Ale to, co usłyszał w rodzinnym domu, okazało się prawdziwym ciosem. Jego starsi rodzice, których uważał za wzór trwałego małżeństwa, ogłosili własny rozwód, a ta wiadomość przyćmiła wszystko, co miał im do powiedzenia. Teraz Paweł stał przed wyborem, który odmieni jego życie, podczas gdy w duszy szalała burza strachu, poczucia winy i niewiedzy.

Wiadomość o rozwodzie z Kingą nie przychodziła mu łatwo. Mógłby milczeć, ale plotki w ich małej miejscowości roznosiły się szybko. Kinga mogła zadzwonić do jego rodziców i ze złości wszystko wyjawić, a brat lub siostra mogliby się przypadkiem wygadać. Paweł uznał, iż lepiej powiedzieć prawdę samemu, niż potem się tłumaczyć. Zdawał sobie sprawę, iż życie bywa nieprzewidywalne, a od błędów nikt nie jest wolny.

Paweł wszedł po znanych mu schodach i zadzwonił. Drzwi otworzył ojciec, Jan Kowalski, z ponurą twarzą, jakby już wiedział, po co syn przyszedł.

— Cześć — mruknął. — Dobrze, iż przyszedłeś. Wchodź.

— Cześć, tato — odparł Paweł, ale w głowie przemknął mu niepokój: *Czy ktoś już im powiedział?* — Mama jest?

— Jest, jest — odburknął ojciec z irytacją. — Gdzie miałaby pójść? Siedzi jak jakaś kapryśna hrabina.

— O czym ty mówisz? — Paweł spojrzał na niego zmieszany. — Co się stało?

— Stało się to, iż mam już dość! — nagle wybuchnął ojciec, odwrócił się i, sapiąc ze złości, poszedł do pokoju.

Paweł, oszołomiony, podążył za nim. W salonie ojciec rzucił się na kanapę, zakładając ręce na piersi. Matki, która zwykle siedziała z drutami, nie było. Paweł zajrzał do sypialni i zobaczył ją – Marię Kowalską, stojącą przy oknie. Jej twarz była ciemniejsza niż burzowe niebo.

— Przyszedłeś? — spytała zimno. — Już się wyprowadziłeś od Kingi, czy dopiero się wybierasz?

— Skąd wiesz? — serce Pawła zamarło. — Dlaczego o to pytasz?

— Bo muszę wiedzieć, czy już wynająłeś mieszkanie, czy nie! — odcięła się matka.

— Jakie mieszkanie? — zbiło go z tropu.

— To, w którym będziesz mieszkał po rozwodzie! — wyrecytowała twardo.

— Jeszcze nie — odparł Paweł. — Ale skąd wiecie, iż się rozwodzę?

— Wiemy — mruknęła matka. — Więc słuchaj, synku, wynajmuj gwałtownie mieszkanie, bo ja jadę z tobą!

— Co? — Paweł zastygł na miejscu, nie wierząc własnym uszom.

— Nie! — w salonie zagrzmiał głos ojca. Stanął w drzwiach, płonąc gniewem. — *Ze mną* będzie mieszkał Paweł! A ty zostajesz tutaj, mieszkanie jest na ciebie!

— Nigdy w życiu! — zapiszczała matka. — Nie zostanę w tym domu, gdzie wszystko przesiąknięte jest twoim uporem!

— Stop! — Paweł wodził wzrokiem od ojca do matki. — O czym wy w ogóle mówicie? Gdzie wy się wybieracie?

— Tam, gdzie ty! — oświadczył ojciec. — Brawo, synu, iż w porę wpadłeś na pomysł rozwodu! Ach, jaki z ciebie mądrala!

— Dlaczego mądrala? — Paweł czuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg.

— Bo to idealny moment! My z matką też się rozwodzimy! — wybuchnął ojciec.

— Co?! — Paweł oniemiał. Spodziewał się wyrzutów, a dostał wiadomość, która go oszołomiła.

— Dość! — ciągnął ojciec. — Jesteś dorosły, nikomu nic nie jestem winny. Matka i ja mamy się po uszy, tak jak ty i Kinga. Wyprowadzam się z tobą, będziemy żyć po męsku!

— Nie, syn zostanie ze mną! — przerwała matka. — Ciebie nie potrzebuję, a jemu się przydam. Sam bez żony zginie, a ja jeszcze gotuję. Prawda, Pawle? Lubisz przecież moje schabowe?

— A ja nie umiem gotować? — oburzył się ojciec. — Lepiej niż niejaka gospodyni! Rosół, bigos – wszystko potrafię!

— Cha! — zaśmiała się matka. — Kiedy ty ostatnim razem gotowałeś? Pół wieku temu?

— Co z tego? My, faceci, wszystko potrafimy! Kobiety nam niepotrzebne, wystarczy pralka, mikrofala i duża lodówka, żeby jedzenia na miesiąc kupić! — oznajmił ojciec.

— Czego ty syna uczysz?! — oburzyła się matka.

— Dosyć! — warknął Paweł, tracąc cierpliwość. — Oszaleliście? Macie pod osiemdziesiątkę, a gadacie jak rozwrzeszczane dzieci! Spójrzcie na siebie!

— A ty sam! — krzyknęli jednocześnie rodzice. — Zaraziesz pięćdziesiątkę, a zachowujesz się jak smarkacz! Nie waż się nas pouczać! Lepiej wybierz, z kim się wprowadzisz!

— Skąd wzięliście, iż ja się gdziekolwiek wyprowadzam? — wybuchnął Paweł. — My z Kingą mamy swoje mieszkanie!

— Jak to? — zdziwiła się matka. — Przecież się rozwodzisz!

— Kto wam powiedział? — spytał.

— Kinga. Twoja siostra przekazała, iż do niej dzwoniłeś i wszystko wyznałeś — odparła matka.

— Nie rozwodzę się! — stanowczo oświadczył Paweł. — To był żart!

— Żart? — ojciec się zmieszał. — A my już się nastawiliśmy na nowe życie, plany układaliśmy… A ty wszystko zepsułeś?

— No tak, Pawle — mruknęła matka. — Nieładnie tak żartować. Rozochociłeś nas na zmiany, a teraz – żart… Dobrze, będziemy jeszcze chwilę razem, jakoś wytrzymamy.

— Ale pamiętaj, synu — dodała — jeżeli się rozmyślisz i jednak rozwiedziesz, ja i ojciec jesteśmy pierwsi w kolejce, by z tobą zamieszkać. Zrozumiałeś?

— Zrozumiałem — mruknął Paweł. Zdał sobie sprawę, iż rozwód z Kingą, który rozważał, raczej nie dojdzie do skutku. — Pójdę już.

— Dokąd? — zaniepokoiła się matka. — Nie przyszedłeś tak bez powodu. Chcesz coś zjeść?

— Nie trzeba — machnął ręką. — Chciałem was odwiedzić. I chyba nie na darmo. Przestańcie się kłócić. Powinniście być— Oj, zostanę jeszcze chwilę — westchnął Paweł, nagle uświadamiając sobie, iż rodzice, przez całe życie ucząc go wytrwałości, teraz dali mu najważniejszą lekcję – iż choćby w burzach miłości warto szukać ciszy i zrozumienia.

Idź do oryginalnego materiału