Studentka
Scotty Parker wynajmuje pokój w wiktoriańskim domu na klifie w
Południowej Kalifornii. Pensjonat należy do stroniącej od ludzi
pani Engels, ale wszystkim zajmuje się jej syn Mason, skryty
młodzieniec, czas wolny zawsze spędzający przed telewizorem. W
zacisznym domu Engelsów mieszkają też inni studenci: Doris
Prichart, Jack Towne i Peter Ransom, nowa paczka Scotty, która
nadzwyczaj gwałtownie zacznie się rozpadać. Za sprawą niebezpiecznej
jednostki poszukiwanej przez policyjnych detektywów, porucznika
Sandy'ego McGivera i sierżanta Manny'ego Ruggina, którzy
praktycznie od początku śledztwa koncentrują się na Engelsach.
Podczas gdy śledczy powoli zgłębiają historię podejrzanej
rodziny, śmierć nieubłaganie podkrada się do nieświadomych
zagrożenia młodych ludzi, którzy na swoje nieszczęście znaleźli
zakwaterowanie w ponurym domiszczu niedostępnej starszej kobiety i
jej dziwnego syna.
|
Plakat filmu. „Silent Hill” 1979, Denny Harris
|
W
1977 roku nieżyjący już Denny Harris przeznaczył czterysta
pięćdziesiąt tysięcy dolarów na produkcję filmu grozy opartego
na własnym scenariuszu, która odbyła się w Los Angeles. Dziełko
uznano za „niemożliwe do wydania”, kompletnie nietrafiona
inwestycja nie zniechęciła jednak początkującego filmowca do
realizacji swego marzenia. Przekazał scenariusz Kenowi i Jimowi
Wheatom, którzy podobnie jak Denny Harris dopiero zaczynali przygodę
z przemysłem filmowym, ale w odróżnieniu od niego nie zakończyli
jej na „The Silent Hill” (pol. „Cichy krzyk”). Udział w tym
przedsięwzięciu (także główni producenci) później pomógł
braciom Wheat w pozyskaniu dystrybutora (Metro-Goldwyn-Mayer) dla ich
zbioru krótkich opowieści z dreszczykiem wydanego pod tytułem
„After Midnight” (pol.
„Po północy”), ale rozpoznawalność
w światku grozy zyskali głównie dzięki działalności pisarskiej:
współscenarzyści „Koszmaru z ulicy Wiązów 4: Władcy snów”
Renny'ego Harlina, „Muchy 2” Chrisa Walasa i „Ptaków II”
Ricka Rosenthala. Pomysłowi bracia kompletnie przerobili historię
Denny'ego Harrisa – w przygotowaniach ostatecznej wersji
scenariusza „The Silent Scream” uczestniczył też Wallace C.
Bennett, w czołówce filmu uwzględniony tuż obok Wheatów. Na
początku 1978 roku zmieniono część obsady aktorskiej – z
pokładu wyproszono między innymi Diane McBain, której szczyt
popularności przypadł na pierwszą połowę lat 60. XX wieku. Z
pierwotnego materiału (praca na scenariuszu Denny'ego Harrisa)
zostawiono około piętnastu procent, a główne lokalizacje (w Los
Angeles) pozostały bez zmian – Occidental College, dzielnice Eagle
Rock i Highland Park, gdzie znaleziono pensjonat Engelsów;
posiadłość Smith Estate na szczycie wzgórza, w której wcześniej
kręcono „Spider Baby, or The Maddest Story Ever Told” Jacka
Hilla, a później
„Naznaczonego: rozdział 2” Jamesa Wana.
„Cichy
krzyk” Denny'ego Harrisa zapisał się w historii jako jeden z
najbardziej dochodowych niezależnych horrorów lat 70. XX wieku. W
listopadzie 1979 roku American Cinema Productions, hollywoodzka firma
założona w 1975 roku, która sześć lat później ogłosiła
upadłość, wprowadziła to dziełko do wybranych amerykańskich
kin, a wysoka frekwencja zachęciła do wznowienia i rozszerzenia
dystrybucji kinowej na terenie Stanów Zjednoczonych, co nastąpiło
już w styczniu 1980 (w drugiej połowie roku wystartowała
dystrybucja na arenie międzynarodowej). Budżet produkcji oszacowano
na sześćset tysięcy dolarów, a wpływy z biletów miały wynieść
niecałe osiem milionów dolarów. W premierowo wyemitowanym w 1980
roku odcinku specjalnym „Sneak Previews” (1975-1996), film
review show Rogera Eberta i Gene'a Siskela, „Cichy krzyk”
posłużył jako argument w krytycznym wywodzie na temat trendu,
według gospodarzy rzeczonego programu, zapoczątkowanego przez
„Halloween” Johna Carpentera (i Debry Hill). Dwa fragmenty
jedynego filmu Denny'ego Harrisa – szukanie niedrogiego pokoju do
wynajęcia i nieuchronne zbliżanie się do śmierci (a przynajmniej
tak to zostało przedstawione w tym amerykańskim programie
telewizyjnym) przez „agresywną kobietę” - miały
wykazać, iż w tych paskudnych filmach (slasherach) nawet
najzaradniejsza, najwytrwalsza protagonistka koniec końców zostawia
widzów z przekonaniem, iż nie powinna samodzielnie podejmować
decyzji, bo gdy tylko zacznie, jak to ujął pan Ebert, „można
prawie się założyć, iż zapłaci za to swoim życiem, i to
okropnie”. Wydaje się, iż łatkę kalki „Halloween” Johna
Carpentera „Cichemu krzykowi” Denny'ego Harrisa przylepili
pierwsi profesjonalni recenzenci (niektórzy krytycy filmowi), ale na
ten trop mogli naprowadzić ich dystrybutorzy lub sami twórcy
„Cichego krzyku”. przez cały czas mówi się, iż pierwszy film z Michaelem
Myersem, seryjnym mordercą z fikcyjnego miasteczka Haddonfield w
stanie Illinois był główną inspiracją dla autorów opowieść o
przeklętym pensjonacie w Kalifornii. „Halloween” Johna
Carpentera uwolniono w październiku 1978 roku, a produkcja „Cichego
krzyku” Denny'ego Harrisa (po zmianie scenariusza) ruszyła w
pierwszym kwartale tego samego roku, więc... Może „Cichy krzyk”
nakręcono po raz trzeci po premierze „Halloween”? Albo opinia
publiczna nie poznała prawdziwej daty realizacji scenariusza Jima i
Kena Wheatów oraz Wallace'a C. Bennetta. Albo ktoś coś podsłuchał
przed rozpoczęciem zdjęć do „Halloween”, które - gwoli
przypomnienia - odbyły się w maju 1978. Jak widać różnie można
to sobie tłumaczyć, o ile dostrzega się wielkie podobieństwa
między slasherem Johna Carpentera i slasherem
Denny'ego Harrisa.
|
Kadr z filmu. „The Silent Hill” 1979, Denny Harris |
Dlaczego
kalkowanie Johna Carpentera, a nie Alfreda Hitchcocka? Bo na
przełomie lat 70. i 80. XX wieku „sprawa Michaela Myersa” była
świeża, na dodatek już zaczęły spełniać się kasandryczne
proroctwa samozwańczych strażników moralności publicznej,
ostrzeżenia przed dalszą eskalacją przemocy w kinie. Część
długoletnich fanów gatunku uważa „Halloween” (1978) za
pierwszy pełnoprawny slasher, inni to zaszczytne miano
przyznają „Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną” Tobe'ego
Hoopera, a jeszcze inni „Krwawemu obozowi” Mario Bavy. Większa
zgoda w tym środowisku panuje w kwestii „Psychozy” Alfreda
Hitchcocka – może nie jednomyślnie, ale ten wybitny dreszczowiec,
na podstawie powieści Roberta Blocha, jest uważany za jednego z
prekursorów kina slash. „Cichy krzyk” Denny'ego Harrisa
był oskarżany (rzadziej chwalony) za powiązania z „Halloween”
Johna Carpentera, a w rzeczywistości wzorował się na „Psychozie”
Alfreda Hitchcocka? Przynajmniej jedna scena dobitnie na to wskazuje
– zabójstwo w piwnicy służącej za pralnię przypuszczalnym
hołdem dla kultowej sceny pod prysznicem; mniej dosadna akcja niż w
Bates Motel z wymownym zbliżeniem na dłoń umierającej kobiety
zaciskającą się na rozwieszonej tkaninie – ale podejrzenia mogą
pojawić się już na początku seansu. Po prologu w slow motion.
Na mecie desperackich poszukiwań studentki pierwszego roku Scotty
Parker (poprawny występ nieżyjącej już Rebekki Balding), która
nie pomyślała o zarezerwowaniu sobie miejsca w akademiku. Wolne
pokoje znajduje w osamotnionej wiktoriańskiej rezydencji górującej
nad posępną plażą. W rzeczywistości stojącej dość blisko
innych nieruchomości, ale bądź co bądź miejscu bardzo dogodnym
dla filmowców, którym zależało na wrażeniu izolacji: nietrudno
było „ukryć” budynki sąsiadujące ze Smith Estate i dorobić
temu zabytkowemu budynkowi, zbudowanemu w 1887 roku, widok na Ocean
Spokojny – wystarczyło dokręcić parę zdjęć w innym domu. W
intensywnie ponurym świecie przedstawionym w „Cichym krzyku”
rzeczona rezydencja należy do starszej kobiety, która chyba nigdy
nie opuszcza najwyższej kondygnacji budynku – pani Engels
(intrygujące wcielenie też nieżyjącej już Yvonne De Carlo)
zajmuje pokój dokładnie naprzeciwko lekko zagraconego i mocno
zakurzonego strychu – a piętro niżej urzęduje jej syn Mason
(ładnie popisujący się Brad Rearden). Opis tej postaci ponoć był
pierwszą rzeczą zmienioną przez braci Wheat – w pierwszej,
niewydanej wersji „Cichego krzyku” Mason (grany przez Murraya
Langstona), w opinii Kena, był „obraźliwie wyolbrzymionym,
złowrogim” homoseksualistą. Ostatecznie widzowie dostali
szczupłego młodzieńca w okularach, którego najlepszym
przyjacielem jest telewizor (na ekranie którego zobaczymy nakręcony
przed zmianą scenariusza atak na Susan Backlinie, znaną choćby ze
„Szczęk” Stevena Spielberga) „strzegący” skrzyni z
największymi skarbami Masona. Samotnik być może nadmiernie
przywiązany do matki, a już ponad wszelką wątpliwość w
pojedynkę prowadzący niedawno otwarty, skromny rodzinny biznes
założony w ich gospodarstwie domowym. Wielce podejrzanych
Engelsów, którzy moim zdaniem wypadliby lepiej, gdyby darowano
sobie UWAGA SPOILER zbliżenie na podglądaczkę siedzącą za
ścianą podczas szybkich oględzin nowego lokum dokonanych przez
uszczęśliwioną Scotty Parker. Starszą siostrę Masona, Victorię
Engels (fenomenalna kreacja Barbary Steele; m.in. „Maska szatana”
Mario Bavy, „Studnia i wahadło” Rogera Cormana,
„Dreszcze”
Davida Cronenberga”,
„Pirania”
Joe Dantego), poprzednią
właścicielkę tego ciasnego pokoju, jak niepotrzebnie informuje nas
jej rzekomy brat. Swoją drogą, ten moment przypomniał mi pewien
horror z początku lat 90. XX wieku, wyreżyserowany przez „ojca”
Freddy'ego Kruegera. Zagadka (niecała) rozwiązuje się już w
pierwszej partii „Cichego krzyku”, KONIEC SPOILERA jeszcze
przed wszczęciem śledztwa w sprawie zabójstwa. Prowadzonego przez
porucznika Sandy'ego McGivera (zmarły w 1994 roku Cameron Mitchell;
m.in. „Rój”
Irwina Allena, „Ostrzeżenie” Greydona Clarka,
„Od szeptu w krzyk” Jeffa Burra,
„Strażnik doliny śmierci”
Roberta C. Hughesa), który wcześniej był kobietą – zajął
miejsce Diane McBain – a partneruje mu sierżant Manny Ruggin
(Avery Schreiber). Kryminalny wątek poboczny, a w każdym razie
niezbyt rozwinięty, którego wprowadzenie mogło zostać podyktowane
popularnością włoskiego nurtu giallo. Najpierw John
Carpenter, potem Alfred Hitchcock, a teraz Dario Argento? Tak czy
inaczej, zaskakująco wydajny miks slashera, kryminału i
psychothrillera. Sztuczna krew - z naciskiem na sztuczna - nie
leje się obficie, ale napięcie przepięknie rośnie; wspaniała
żonglerka na niebajecznej plaży po wieczornej popijawie w szerszym
gronie (w całości improwizowana krótka sekwencja w knajpie) i w
obskurnej pralni z erotyczną ścieżką dźwiękową oraz prawdziwe
mistrzostwo budowania dramaturgii w małej przestrzeni – powolny
spacer klaustrofobicznym tunelem pełnym lepkich pajęczyn.
Wspinaczka w korytarzu śmierci. Nie wspominając już o
niebezpiecznie dynamicznym rozwoju sytuacji w finale.
W
swoim czasie popularny, w tej chwili mało znany operatywny
niskobudżetowiec działający na styku slashera i
dreszczowca. Klimatyczna perełka wyrosła z nieskutecznej fantazji
swego reżysera, producenta telewizyjnego Denny'ego Harrisa.
Skutecznie przerobiona opowieść o nieprzytulnym pensjonacie. „Cichy
krzyk” nie jest filmem doskonałym, ale w żadnym razie nie
zasłużył sobie na odejście w zapomnienie. Tak uważam, dlatego
nieśmiało apeluję o odkurzanie tego nastrojowego dziełka.